Obraz Doskonały

Autor: Matariel
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

                Chwilę potem wyszedł z domu. Wystawa. Jak zwykle, kończył wszystko na ostatnią chwilę. Miał dzisiaj przedstawić niespodziankę, tak powiedział organizatorom. Jak co rok w galerii przy ulicy Miodowej, odbywała się prezentacja obrazów młodych twórców, a autor najlepszej pracy zostawał nagradzany dość symboliczną kwotą. Michał nigdy nie wygrał takiego konkursu. Nie dziwiło go to wcale, malował od czterech lat. Pomimo talentu i ciężkiej pracy, jaką niewątliwie wkładał w każdy obraz, pozostawało dużo przed nim.

                W galerii miał się stawić godzinę przed południem, z własnoręcznie namalowanym obrazem. Wtedy to dwóch mężczyzn, podających się za znawców, określało czy praca może zostać zgłoszona. Była to czysta teoria, ponieważ od pierwszej takiej wystawy przy Miodowej nie zdażylo się, aby dzieło zostało odrzucone.

Każdy miał w końcu prawo wyrazić siebie. Krzyk. Albo spokój. Albo coś zupełnie innego.

Wiosenny wiatr przyniósł do jego nozdrzy zapach ciepłego pieczywa. W brzuchu zaburczało donośnie. Wszedł do piekarni połączonej ze sklepem spożywczym. Niemal automatcznie podszedł do półki, zabrał z niej wszystko, co było mu potrzebne. Potem z wielkiego kosza wyjął kilka bułek i chleb. Kolejka nie była długa. Pierwszy stał starzec w eleganckim swetrze, a zaraz za nim opierała się o ladę młoda kobieta. Chłopak spojrzał ciekawie, co kupowała. Różne produkty w ilościach większych niż potrzebował Michał i jego współlokatorka. Poza tym dwa opakowania kaszki dla dziecka. Maszynka do golenia, gazeta... Reszta przestala go interesować. Wlepił wzrok w szybę, za którą zieleniły się pierwsze liście. Westchnął cicho.

Z nieznanego sobie powodu tęsknił do rodziny. W żadnym wypadku swojej! Rodzice. Mieszkali w innym mieście, czasem przyjeżdzał do nich na święta. Był niezależny. Ale brakowało mu jego własnej, jeszcze nie utworzonej rodziny. Nie chodziło tylko o to, żeby znaleć sobie dziewczynę. Żona, dziecko... Pokręcił głową niedowierzając wlasnym myślom. A jednak to prawda.

Wracał do domu w takim zamyśleniu, że zanim się obejrzał, otwierał już drzwi. Drobna blondynka spała nadal.

 

 Równy chód. Raz, dwa. Raz, dwa. Maszerowali raźnie. On – trzymając pod pachą obraz w brezentowym pokrowcu. Ona - obok, stąpając lekko, obcasami nadając rytm. Spojrzała na niego, idącego w swietle slońca, zmrużyła oczy. – Gadałam dzisiaj z Kamilem. Wiesz? – Urwała pytaniem. Odwzajemnił spojrzenie. – Dlaczego mi to mówisz? – Odpowiedź – pytanie złamało uśmiech Zuźki, jak cienką gałązkę. Odwróciła spojrzenie przed siebie. Na ulicy pełno było samochodów, gnających przed siebie w nieznane. Chodnik przecinała ulica Miodowa. Skręcili w lewo, dostrzegając pociemniały szyld galerii „Kot”. – Zuza, to było dawno... A ja nie mam po co do tego zwracać. Stara znajomość, stara kłótnia. To już nie ważne. – Stanęła jak wryta. – Znajomość?! To był twój najlepszy przyjaciel! – Zdawało się, że pociemnialo niebo. Cienie na twarzach. Położył jej dłonie na ramionach. – Nie teraz... Wystawa, po to tu przyszliśmy. Wrócimy do tego, obiecuję. A teraz nie psuj mi humoru, czeka na mnie pierwsza nagroda! – Uśmiechnął się przekornie. Przyjaciółka złapała przynętę. Od razu się wypogodziła, poslała kuksańca w bark. – Jasne. Pierwszą nagrodę pocieszenia w przedziale wiekowym pięć do dziesięć. – Nie miał jak się nie roześmiać. Próg „Kota” przeszli weselsi. W powietrzu jak zły duch wisiały smutne słowa.

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
Matariel
Użytkownik - Matariel

O sobie samym:
Ostatnio widziany: