Nowy Początek cz.III
Lothalt wraz Gretianem rozsiedli się
wygodnie przy ognisku.
- Ciężko było cokolwiek
znaleźć, ale w końcu udało się – powiedział Eowik.
- Co teraz? – to
pytanie skierowałem do Lothalta. Zastanawiał się chwilę nad odpowiedzią.
- Myślę… – odrzekł w
końcu - …, że nie powinniśmy zwlekać z wyruszeniem w dalszą drogę. Mamy
przewagę zaskoczenia i powinniśmy ją dobrze wykorzystać.
- Zgadzam się –
poparłem jego słowa.
- W takim razie –
podjął – odpocznijmy jeszcze chwilę. Ruszamy przed świtem.
Po krótkim odpoczynku zwinęliśmy obóz i na
nowo udaliśmy się w drogę. Jechaliśmy wolno i ostrożnie. Wypatrywaliśmy
kolejnej zasadzki. Jak na razie nie natknęliśmy się na żaden opór. Eowik
prowadził. Co jakiś czas zatrzymywał pochód i zsiadał z konia, by wyraźniej
przyjrzeć się śladom.
Powoli zaczynało świtać. Pierwsze promienie
słoneczne przedzierały się przez gęste korony drzew. Wjechaliśmy do wąskiego
wąwozu. Było to wymarzone miejsce na zastawienie pułapki. Szczęście jednak nam
sprzyjało. Przejechaliśmy bez przeszkód. Wciąż kierowaliśmy się na wschód z
nadzieją, że w końcu natkniemy się na obóz wroga. Gdy słońce znalazło się w
zenicie, zatrzymaliśmy się na krótki odpoczynek. Pokrzepiliśmy się lekko
skromnym posiłkiem i ruszyliśmy dalej.
W końcu nasz trud został wynagrodzony.
Stanęliśmy u podnóża stromego wzniesienia. Na wprost nas, znajdowało się
niewielkie wejście do jaskini. Przywiązaliśmy konie i podczołgaliśmy się
bliżej.