Morrigan: Posłanka Bogów - rozdział II
łowach położyła lekko dłoń na kolanie Johanna. Chłopak nie patrzył na rudowłosą, kuszącą piękność siedzącą obok niego. Skupiony był na prowadzeniu samochodu. Za chwilę mieli zjechać ze spokojnej autostrady na bardziej zatłoczoną ulicę. Johann bał się, że w każdej chwili może stracić panowanie nad kierownicą. Ale Maggie nie dawała za wygraną. - Przestań. - powiedział stanowczo gdy poczuł jak jej dłonie zaczynają głaskać jego jądra. Jedną ręką puścił kierownicę i próbował zrzucić dłonie dziewczyny. Jej głowa co raz bardziej pochylała się nad jego brzuchem. Ręce zaczęły mu się pocić i nagle kierownica wyślizgnęła mu się z dłoni. - PRZESTAŃ! - krzyknął jednocześnie naciskając z całej siły pedał hamulca. Pisk opon na wilgotnej jezdni był nie do wytrzymania. Na ułamek sekundy odwrócił głowę i spojrzał na Maggie. Ale ta chwila wystarczyła żeby doprowadzić do tragedii. Zobaczył coś kątem oka. Coś mu mignęło czarnego jakby ptak. Ponownie stracił panowanie nad kierownicą. Spróbował ją chwycić. Udało mu się ale nie wyprowadzić samochodu z poślizgu. Zacisnął zęby z wysiłku i złości, żeby nie krzyknąć na dającą mu nad uchem upust swemu przerażeniu dziewczynę. Nagle odczuli uderzenie, silny wstrząs i samochód zatrzymał się uderzając w barierkę. Zobaczyli jeszcze jak załamane drzewo spada na nich rozbijając przednią szybę. W tej samej chwili ogłuszył ich zgrzyt zgniatanego dachu i Johann poczuł jeszcze silne uderzenie w bok samochodu od strony kierowcy. Więcej już niczego nie usłyszeli. Nie zobaczyli także wielkiego, czarnego kruka, który nagle pojawił się nie wiadomo skąd i kracząc głośno, jakby ogłaszał wszystkim swoje zwycięstwo, siadł na zmiażdżonym dachu samochodu, tuż nad głową kierowcy. * Przed oczami migotały jej różnokolorowe światła jakby nadal była w dyskotece. Ale nie słyszała żadnej muzyki tylko jakiś dziwny dźwięk. Pomyślała, że śni się jej jakiś western bo wyraźnie rozróżniała rżenie konia. Chciała się obudzić, otworzyć oczy ale za bardzo ją bolały. Tańczące kolory były zbyt jaskrawe. Nie wiedziała co było ich przyczyną ani dlaczego powoli zaczynały zwalniać swój szaleńczy taniec, rozmywać się i znikać. Po chwili otaczała ją tylko pustka i ciemność. Ból oczu także stawał się coraz mniejszy. Modliła się, żeby być u boku ukochanego gdy otworzy oczy. Nie wierzyła swoim myślom. Ukochanemu, dziwne ale do tej pory nigdy tak o Johannie nie myślała. Była jeszcze młoda, pragnęła zagarniać życie rękami a teraz? Przystojny był, to prawda. Mądry, miły i, co dla nie było najważniejsze, bardzo bogaty. Spełniał każdą jej zachciankę za odrobinę pieszczot a dla niej to był tylko czysty interes. Czasem ją pytał czy coś do niego czuje ale często obywał się milczeniem zamiast odpowiedzi. Teraz jednak, w obliczu zbliżającej się śmierci wszystko nagle traciło na wartości. Maggie dopiero teraz, w tak dramatycznych okolicznościach uświadomiła sobie, że czuje do Johanna coś znacznie głębszego niż do tej pory myślała. Nadal jednak nie umiała nazwać tego uczucia. Po chwili zdołała otworzyć oczy. Nadal siedziała w samochodzie a na sobie dostrzegła kawałki szkła z rozbitej szyby. Całe jej ubranie było poprzecinane i zakrwawione. Nie odczuwała jeszcze bólu ale wiedziała, że ten ból niedługo przyjdzie. Dziewczyna spróbowała odpiąć trzymające jej ciało pasy bezpieczeństwa ale nie mogła ruszyć ręką. Całe ciało miała jak sparaliżowane. Mogła jedynie obracać głową. Odwróciła ją w kierunku kierowcy i łzy popłynęły jej z oczu z bezsilności. Johann leżał nieprzytomny i nie dawał żadnych oznak życia. Jego klatka piersiowa, z której wystawał wbity kawałek szkła także nie unosiła się i nie opadała. - Johann, kochanie. Johann - mimowolnie wyrwało się jej z ust. Ale chłopak nawet się nie poruszył. Maggie zaczynała odczuwać ból i dziwny ucisk na głowie - jakby coś nią podtrzymywała. Domyśliła się, że podtrzymuje zgnieciony dach. Nagle poczuła tak silny ból w skroniach, że musiała zamknąć oczy. Zanim straciła przytomność zdawało się jej, że słyszy jakie