Morrigan: Posłanka Bogów - rozdział II
Morrigan Posłanka Bogów Rozdział II Iluminacja różnokolorowych świateł przyprawiała Maggie o zawrót głowy. Do tego dochodziły przekraczające dopuszczalną normę decybele muzyki, a raczej hałasu. Maggie nie słyszała swoich myśli i nie potrafiła ich na niczym skupić. I nie tylko na jej uczucia wpływała nadmierna ilość wypitego alkoholu. - Chciałabym już jechać do domu - zwróciła się do siedzącego obok niej młodego mężczyzny. Ale on był zajęty rozmową z kolegami. Musieli głośno krzyczeć żeby się wzajemnie usłyszeć. Maggie szturchnęła go lekko łokciem a gdy się do niej odwrócił powtórzyła: - Jestem zmęczona. Jedźmy już. Johann uśmiechnął się delikatnie. Chociaż miał w swoich żyłach tyle alkoholu, że nie jeden wprawiony mężczyzna odsypiałby już pod stołem, ale po nim prawie niczego nie było widać. I za to go kochała - za młodość, siłę i witalność w każdej dziedzinie życia. - A jak wytłumaczymy to Michell'owi? - zapytał. - To twój kolega. Wymyśl coś - odpowiedziała mu wprost do ucha i uśmiechnęła się kusząco. Delikatnie pogłaskała go po dłoni. Johann przeprosił swoich konwersujących znajomych, wstał od stolika i poszedł szukać Michell'a. Znalazł go tańczącego na parkiecie. Koło niego tańczyła długonoga, długowłosa blondynka. Nie widział jej twarzy ale cała jej figura była bardzo pociągająca. Johann położył rękę na ramieniu przyjaciela. Ten odwrócił się zaskoczony ale nadal nie przestał tańczyć. - Dzięki za zaproszenie! My będziemy się już zbierać ale inni chyba jeszcze zostaną! - krzyczał mu do ucha. - Jeszcze raz wszystkiego najlepszego i powodzenia. - Przy ostatnich słowach Johann poklepał łagodnie przyjaciela po plecach. Ten puścił mu porozumiewawczo oko i uśmiechnął się dwuznacznie. Johann odwrócił się i wolnym krokiem zbliżył się do stolika, przy którym siedzieli jego koledzy i Maggie. Pożegnał się z nimi i skinął na dziewczynę. Maggie ożywiła się już nieco na samą myśl opuszczenia dyskoteki i udania się do domu. Wyszli na świeże powietrze trzymając się czule za ręce. Gdy już znaleźli się na parkingu dziewczyna zatrzymała się znienacka. Johann chciał się zapytać co się stało ale ubiegła go zarzucając mu ręce na szyję i całując prosto w usta. Ich języki spotkały się na chwilę. Pragnął ją objąć, czuł jak wzbiera w nim niepohamowana żądza i już wyciągnął dłonie, żeby ją do siebie przytulić ale zwinnie wyślizgnęła mu się prawie z samych objęć. Przeklął sam siebie w myślach za swoją opieszałość i niezdecydowanie. Zły na samego siebie nie odezwał się ani słowem do Maggie, tylko odwrócił się na pięcie i podszedł do swojego samochodu. Dziewczyna pobiegła za nim. Wyłączył przyciskiem przy kluczach alarm i otworzył drzwi, najpierw swojej towarzyszce a potem sobie jak prawdziwy gentelman. Maggie bez zastanowienia wskoczyła na przednie siedzenie pasażera i zatopiła się w aksamitnym pokrowcu. Chłopak zamknął za nią drzwi i dopiero usiadł za kierownicą. - Gdzie chcesz jechać? – zapytał zapinając pasy. - Moich rodziców dzisiaj nie ma w domu. Pomyślałam, że moglibyśmy to jakoś wykorzystać i zrobić sobie jakieś prywatne przyjęcie. Co ty na to? – jej głos był miękki i kuszący niczym śpiew słowika. - Poza tym... - zaczęła szeptać. Johann nie słyszał jej słów i musiał się ku niej nachylić. Poczuł jej ciepły oddech na policzku i język wnikający w ucho. Bez zbędnych słów zapalił silnik samochodu a Maggie włączyła radio. Z piskiem opon wyjechali z parkingu. - Możesz poszukać innej stacji, ta mnie męczy? - zapytała kusząco. Johann poprzyciskał kilka przycisków na konsoli i z głośników zamiast ogłuszającego techno zaczęła płynąć cicha ballada. - Kiedy kupiłeś nowy samochód? - Kilka dni temu dostałem go od mamy, jeszcze nawet nie miałem kiedy go ochrzcić. Maggie uśmiechnęła się do swoich myśli. Johann widział jej reakcję kątem oka i zapytał podejrzliwie: - To ty znowu kombinujesz? - Nic. - Odpowiedziała niewinnym głosem. - Pomyślałam tylko, że dzisiaj byłaby świetna okazja żeby go jakoś ochrzcić. Przy tych s