Morrigan: Posłanka Bogów - rozdział II
ali na stojące wokół siebie kobiety, mężczyzn i dzieci nie wiedząc co powinni robić. Maggie widziała ich stroje, różnobarwne, bogate i najpiękniejsze jakie można zobaczyć tylko u aktorów grających w filmach kostiumowych. Złote naszyjniki, obrączki, kolczyki i drogie kamienie, za które zabiłby niejeden człowiek aż kapały z tych ludzi. Nieoczekiwanie wszyscy: i młodzi i starzy, i najprzystojniejsi młodzieńcy i najpiękniejsze niewiasty w całym królestwie padły przed nią na kolana. Dziewczyna także nie bardzo wiedziała jak powinna się zachować w takiej sytuacji. - Wstańcie - powiedziała zawstydzona choć w głębi duszy jej się to podobało. - Nie godzi się, Pani. - starszy, około siedemdziesięcioletni mężczyzna spojrzał na nią pokornie i nieśmiało. - Nasze i króla modlitwy zostały wysłuchane. Tylko ty możesz uratować nasze królestwo i księcia Jonatana. Z każdym jego słowem wśród zebranych podnosił się coraz głośniejszy pomruk aprobaty. - Pomóż nam, o potężna Morrigan - ostatnim słowom starca towarzyszył niemal krzyk tłumu. A więc tym dla nich była. Była boginią Morrigan. Maggie uśmiechnęła się do swoich myśli. - Ale czego ode mnie oczekujecie? - Jeśli książę Jonatan umrze tron Youngshire obejmie jego kuzynka i ciemność zapanuje nad światem. Jesteś naszą ostatnią nadzieją. Dziewczyna spojrzała mu głęboko w oczy i zrobiło się jej żal tych wszystkich zgromadzonych przed zamkiem ludzi. Chociaż nie wierzyła w to, że może im w jakikolwiek sposób pomóc postanowiła chociaż zobaczyć tego księcia. Maggie odwróciła się w milczeniu i lekko wskoczyła na siodło. Wierzchowiec bez rozkazu ruszył stępa i dostojnie zbliżali się do głównej bramy zamczyska. Była zamknięta ale wystarczyło kilka potężnych uderzeń masywną rękojeścią miecza by zza opustoszałych na pierwszy rzut oka murów ukazała się głowa wartownika. - Z rozkazu następczyni tronu nakazuję wam rozejść się do domów! W przeciwnym razie będziemy zmuszeni rozpędzić was siłą! - strażnik krzyknął z murów nawet nie spoglądając w dół i już miał odejść gdy niespodziewanie usłyszał butną odpowiedź: - Otwórz bramę albo sama wejdę. Maggie nie patrzyła w górę i strażnik nie mógł dostrzec jej twarzy. Zaśmiał się tylko widząc młodą dziewczynę. - Może się troszkę zabawimy? Co dasz mi w zamian? - zaśmiał się obleśnie. - Darowałabym ci życie ale sprzeciwiłeś się bogini i straciłeś swoją szansę. Podniosła głowę i zobaczyła paniczny strach w oczach wartownika, który dopiero teraz poznał siedzącą na koniu kobietę. - Otwierać bramę! Otwierać bo łby poucinam! - rozległo się na murach. Za późno, pomyślała Maggie. Twoja i tak spadnie. - To bogini Morgu! Otwierać! Hałas i harmider opanował cały dziedziniec. Tupot nóg, zgrzyt podnoszonej bramy i otwieranych mosiężnych wrót dobiegł do uszu dziewczyny a ona tylko uśmiechnęła się złośliwie. Zebrani nieopodal mieszkańcy królestwa w milczeniu przyglądali się jak mocniej zacisnęła palce na rękojeści obusiecznego miecza a wolną ręką odczepiła od łęku siodła żelazną, okrągłą tarczę. Przygotowaniom bogini nie towarzyszył żaden dźwięk zwiastujący zbliżające się wydarzenia. Bez ostrzeżenia wpadła niczym burza na plac zamkowy. Niespodziewający się niczego rycerze zostali zupełnie zaskoczeni atakiem bogini. Maggie opanował morderczy szał, którego nie była w stanie opanować. Najbliżej niej stojący wojownik zdążył tylko otworzyć szeroko oczy ze zdumienia ale nie wydał z siebie żadnego jęku - jego odcięta głowa wykonała krwawy półokrąg w powietrzu i upadła pod nogi innego wojownika w momencie gdy miał zaatakować dziewczynę. Maggie uśmiechnęła się złośliwie gdy napastnik poślizgnął się na przeszkodzie i jak kłoda runął na ziemię. Bogini nie zsiadając z konia bez namysłu przebiła mieczem serce ofiary. Utworzony wokół niej krąg napastników zacieśniał się coraz bardziej. Morrigan nie wyciągając oręża z ciała rycerza rzuciła tarczę na ziemię, oparła się na nim i jak o tyczce wyskoczyła z siodła. Wylądowała przed mieczami trzech wojowników ale zanim ci zdążyli zorient