Moc bursztynu cz-6
- Nie powiesz mi, moja droga, że od samego rana klienci pchali się drzwiami i oknami.
- Nie Małgorzato, nie było nikogo. Pomijając młodego mężczyznę, któremu miałaś wysłać pieniądze za nadpłaconą wycieczkę.
- Cholera, zapomniałam! I co? Wściekał się?
- Nie. Był bardzo spokojny, jak na faceta, który odwiedził nas po raz trzeci. Ale ma pecha, na ciebie nigdy nie trafia.
- Co mu powiedziałaś?
- Nic. Po prostu świeciłam do niego oczami.
- Zaraz mu wyślę, żeby nie musiał przychodzić po raz czwarty.
- Nie potrzebujesz wysyłać, przyjdzie około trzynastej.
- Mnie nie będzie, przed trzynastą wychodzę do banku.
- Wobec tego dużo stracisz, jest na co popatrzeć.
- Czyżby? – zapytała udając zdziwienie. Chociaż dobrze wiedziała, obydwie mają całkiem inny gust.
- Jest przystojny, nawet bosko przystojny. Dobrze zbudowany. Jego muskularne ramiona, świadczą, że dużo trenuje.
- I co jeszcze, ma takiego pięknego? – spytała Małgorzata znudzona paplaniną Marleny.
- Ma zgrabną dupcię i romantyczne imię; Dawid.
Małgorzata parsknęła śmiechem. Jeszcze nie widziała przystojnego mężczyzny – szepnęła sama do siebie i pomyślała o podrywaczu z opustoszałej plaży.