Może będzie lepiej, jeśli się nie spotkamy
Czy pamiętasz nasze brudne nogi, schowane pod kołdrą? Pięty czarne jak święta ziemia między palcami. Lato było ciężkie i duszne, jak teraz. Skakaliśmy do zielonego stawu, w którym nikt inny nie chciał się kąpać. Okropne bąble po pokrzywach. Myślałaś, że zaraz umrzesz. Czy pamiętasz? A jednak nie umarłaś. Żyje w tobie tamta mała dziewczynka, a we mnie tamten chłopiec. Minęło tyle lat ciężkich i dusznych, a ty prawie się nie zmieniłaś. I ja jestem taki sam jak wtedy, kiedy sobie wyobrażałaś, jaki mam być. Że będę miał oczy twojego taty, a uśmiech wujka Leszka. Miał być twoim mężem, ale spadł z rusztowania. Że będziemy się dotykać stopami, siedząc na pomoście, który jest też czasem latającym dywanem. Boję się, że jeśli mnie teraz zobaczysz, to ci się nie spodoba, że zwijam papierki po cukierkach inaczej niż wtedy. Albo, że kiedy wskakuję do wody, to nie zatykam sobie nosa. Dlatego może lepiej, żebyśmy nigdy się nie spotkali. W życiu jest tyle rozczarowań. Po lecie ciężkim i dusznym przychodzi jesień albo czasem mama podnosi kołdrę i bez jednego słowa, pokazuje na łazienkę.