Moc bursztynu cz-6
- Skądże, za dobrze by miał. Tak naprawdę, to nie wyprowadziłam go z błędu, ale dałam dużo do myślenia.
- A kiedy mu powiesz, że pozbywasz się antyków?
- W ogóle mu nie powiem, przecież są moje. Dziadek zapisał mi w testamencie, dwie działki, antyki i dzieła sztuki. Wobec tego, to nie podchodzi pod podział majątkowy. Norbert doskonale o tym wie, tylko liczy, a nuż mu się uda zrobić mnie w konia.
- Czy sądzisz, że będzie miał adwokata?
- On już ma adwokata, a pismo napisał dla zmyłki. Zbyt dobrze go znam, by nie wiedzieć, co knuje.
- Tylko pamiętaj Małgorzato. Kiedy cię umówię z adwokatką, musisz jej wszystko dokładnie opowiedzieć, jak księdzu na spowiedzi. A zaręczam cię, przy niej Norbert nie ma szans.
- Nie wiesz, ile będę musiała zapłacić?
- Na dzień dobry około trzystu złotych. A co do dalszej kwoty, musisz się z nią dogadać. Ale nie jest tania, goli jak za zboże.
Małgorzata nabrała w płuca powietrza. Prawdę mówiąc, nie miała zielonego pojęcia, skąd wytrzaśnie na adwokata. - Ale jakoś to będzie. Niemożliwe żeby los mnie opuścił, przecież zawsze mi sprzyjał – pocieszyła się w myślach.
- Jadłaś śniadanie – spytała Marlenę.
- Nie jadłam. Ale kupiłam świeże bułki i pasztetową, jak chcesz możesz uszykować.
Małgorzata kiwnęła głową. Udała się na zaplecze, wstawiła wodę na herbatę i zabrała się do smarowania bułek.
- Wspaniały ten pasztet, ile ci uszykować bułek? – spytała oblizując palce.