Moc bursztynu cz-6
- Dla mnie dwie – odpowiedziała Marlena.
- Ja też zjem dwie, bo ten pasztet jest kuszący.
Nie zdążyła jeszcze posmarować nawet połowę bułki, a usłyszała uprzejmy głos koleżanki.
- Pozwól na chwilę, Małgosiu.
Małgorzata pospiesznie wytarła ręce i wyjrzała przez uchylone drzwi.
- Już idę – mruknęła pod nosem.
- Przyszedł ten facet, po forsę. Idź i postaraj się być miła, bo wygląda na wkurzonego – szepnęła jej do ucha.
- Tak się pospieszył? Przecież miał przyjść około trzynastej: tak przynajmniej mówiłaś.
- Może jest bez grosza przy duszy, nie pomyślałaś o tym?
Małgorzata wzruszyła ramionami. Poprawiła palcami włosy, oblizała usta i wyszła z wysoko podniesioną głową. Jednak po chwili, mina jej zrzedła, a pewność siebie rozwiała się w powietrzu.
- Dzień dobry – rzekła kierując się do swojego biurka.
- To właśnie ten pan, wydeptał do nas ścieżki – wtrąciła Marlena, wskazując młodego człowieka.
Małgorzata lekko się uśmiechnęła.
- Proszę siadać – rzekła wskazując krzesło naprzeciwko swojego biurka. Mogę prosić o dowód osobisty? – spytała nie ukrywając zażenowania. Bez słowa podał dowód osobisty. Podparł się rękoma o blat biurka i spoglądał na nią z tajemniczym uśmiechem na ustach. – Dawid Łasuch – odczytała głośno imię i nazwisko. – Pan jest łasuchem? – zażartowała żeby coś powiedzieć.