Miastoprojekt
wa uczta historii. Nam zostały okruchy. Andrzej: Okruchami też można się najeść. Jacek: To zbieraj okruchy, zbieraj. Andrzej: Ale wiesz ja chcę napisać książkę o moim mieście a nie dzieło historyczne. To mógłbyś zrobić Ty jako student historii. Jacek: No, można by pomyśleć o jakimś nowym spojrzeniu na dzieje naszego miasta. Andrzej: Pomyśl. Znajdź jakieś ciekawe dokumenty i przyślij mi. Jacek: Mam dostać ciekawe listy mówiące o ciekawym epizodzie żydowskim. Przyśle ci je. (Jacek wychodzi .Po chwili wchodzi Paweł) Paweł: Kto mi tu wszystko poprzestawiał? Andrzej: Jacek. A co to źle? Paweł: Niech się lepiej historia nie miesza do przyszłości. Akt I Scena VIII (Wchodzi młoda dziewczyna-15 lat, bardzo dynamiczna. Słucha walkmana, żuje gumę.) Kasia: Dzień dobry Panie Andrzeju. Słyszałam że Pan coś pisze o Będzinie. Dochodzi do makiety, przestawia budynki, robi bałagan) Jeszcze pan się bawi klockami? Co to –jakieś miasto science-fiction? Andrzej (zniecierpliwiony): To jest wizja Pawła. Kasia: Aha, to Pan Paweł bawi się jeszcze klockami. No tak, wieczne dzieci. Klocki, kolejki, zabawy w wojnę. Niech Pan da przeczytać, co Pan napisał. (Kasia czyta, w tym czasie wchodzi Paweł.) Paweł: Kto mi tu znów namieszał? A, dzień dobry Kasiu! (Kasia nie zwraca na niego uwagi, zaczytana) Andrzej: Kasia pozmieniała twój projekt. Ona wie lepiej, jak ma wyglądać idealne miasto. Może i ma racje. W końcu tworzysz je dla takich jak ona. Kasia: Dobra, to ja już przeczytałam. (Chodzi po pokoju.) Nudne Panie Andrzeju, takie nawijanie makaronu na uszy ale jakby Pan to przerobił na sztukę teatralną, może dałoby się coś uratować. Andrzej (obrażony): Co ci się nie podoba? To jest historia twojego miasta. Kasia: Wszędzie polityka a tu trzeba coś z życia. Z życia normalnych ludzi. Mamy kółko teatralne i chcemy coś wystawić, pokazać się. Wie Pan takie małe public relations. Zaistnieć. Mieć swoje pięć minut. Ale jest problem, nie ma dobrych tekstów. Paweł: Kółko, co to za kółko? Kasia: NTM. Nieważny Trybik Machiny. Taka nazwa. Paweł: Ależ ta nazwa pretensjonalna. Kasia (odpala): Zupełnie, jak ta Pana wizja z klocków. Andrzej: Weźcie klasykę. Hamleta na przykład, Wesele, Rewizora, Dziady. Jest tego trochę. Kasia: To już ograne, te wszystkie Improwizacje ,,być albo nie być’’, złote rogi, wieś zaciszna, wieś spokojna (wskazuje na makietę Pawła) długie to, nudne, niezrozumiałe „co się męczyć w jakim celu?” Andrzej(śmieje się): ,,trza być w butach na weselu”. A widzisz, nie uwolnisz się od Stasia z Krakowa. Kasia: Nie znam żadnego Stasia z Krakowa. To co, przerobi Pan to na sztukę? Coś o miłości, jakiś romansik niech Pan dorobi. Panie Andrzeju, Pan taki zdolny. No to cześć. (zwraca się do Pawła) Trochę poprzestawiałam to Pana idealne miasto, niech Pan poprawi, albo zostawi wszystko jedno i tak się tu nie da żyć, Panie klockowizjer. (Wychodzi) Paweł: Tacy, jak ona, wszystko zepsują. Akt I Scena IX (Paweł pracuje przy makiecie, coś układa. Andrzej dzwoni z komórki do Jacka) Andrzej: Cześć Jacek. Badałeś te sprawy… powiedz ile było baszt w Będzinie?… Tak… piszę teraz o średniowieczu… różnie mówią źródła… Kilkanaście? Dobrze. Tak, wiem, XIV wiek… Dobra, cześć. (Andrzej siada przy komputerze i zaczyna pisać. Pukanie do drzwi, wchodzi rycerz – w kolczudze, hełm na głowie, miecz przy boku. Siada na krześle i zdejmuje hełm) Paweł: Andrzej! Pan rycerz do ciebie. Ale zaraz, co to jest? Urządziliście sobie w moim mieszkaniu Bal Wszystkich Świętych... będzińskich. Andrzej: Pan rozumiem z „bractwa Czarnego Rycerza” – powrót do tradycji, przeszłości. Tak? Rycerz: Jestem Wojan. Byłem dowódcą żołnierzy pilnujących miasta. Andrzej: Czyli straży miejskiej... Rycerz: Pilnowaliśmy miasta ... Andrzej: W jaki sposób? Rycerz: Miasto było otoczone murem… Andrzej: Paweł słyszysz, to do