Miastoprojekt
za prawdę. Malarz: Idę malować Będzin, który odchodzi w przeszłość. Idę szukać tych zaułków gdzie jeszcze błąka się duch miasta. Andrzej: A jak Pan się nazywa? Malarz (wychodząc): Pilecki. Wacław Pilecki. (Wychodząc, zostawił Pilecki swój obraz, który teraz Andrzej z zainteresowaniem ogląda) Andrzej: Zobacz jakie malownicze ruiny, jest co malować. Po twoim mieście jak się rozsypie, to wiesz co zostanie? Kupa szkła i żelaza. Akt I Scena VI (Wchodzi Sybirak, grubo opatulony, zmęczony, zziębnięty.) Sybirak: Zdrastwujtie Andriej. Andrzej (zdziwiony): Przepraszam, Pan na pewno do mnie? Przybysz wyjmuje zza pazuchy rosyjski paszport z dwugłowym carskim orłem na okładce i wręcza Andrzejowi. Sybirak: Od Syberki Panie Andrzeju zacząłem swój etap i skończyłem na Syberii. Musi Pan o mnie napisać. Andrzej (ogląda paszport): Proszę. (oddaje paszport) Chyba już nieważny. Trzeba nowy wyrobić. Co mam napisać? Sybirak: Po powstaniu schwycili nas i tutaj przywieźli, i tu trzymali, na tym wzgórzu, tam teraz domy wysokie do nieba prawie, śladu po naszym baraku nie ma. A potem w kibitki i miesiącami jechaliśmy na Sybir, a tam tęsknota i żal za utraconym krajem. Napisz o tym. Andrzej: Przede wszystkim powiem tak: ,,Poszli nasi w bój bez broni”, zna Pan to? Kto tak postępuje? Z szablami na czołgi. Rzucić się na Imperium z kijami? Trzeba było poczekać aż się rozsypie. Czyste szaleństwo. No, to trzeba ponieść karę. Co się Pan dziwi, że Imperium kontratakuje, i zsyła was na koniec świata. A najgorsze, że na lata całe narzuciliście pewien wzorzec postępowania. Nie najlepszy. Może coli się Pan napije? (podaje mu puszkę) Sybirak: Znałem jednego Kolę. Kola Mienszikow. O, dobry był człowiek, też zesłaniec. Z Nowogrodu. A swoją drogą myśmy się na żadne czołgi nie rzucali. Andrzej: To może herbaty? Sybirak: Dobrze, ale tylko z samowaru. Andrzej: Bardzo mi przykro ale nie mam samowaru . Ale widzę z Pana już Sybirak z krwi i kości. Zresztą to nie moje mieszkanie. Z elektrycznego czajnika można? Sybirak: No trudno, niech będzie, ale to nie ten smak. (Andrzej krząta się przy herbacie) To twoje miasto kojarzy mi się tylko z moim pierwszym etapem Golgoty. Źle mi się kojarzy. Andrzej: To już przeszłość. Sybirak: Ale wspomnij o mnie. Napisz. Wtedy to wszystko będzie nie na darmo. Andrzej: Wie Pan co? Trzeba było przyjść do Słowackiego, on by Pana wstawił do „Anhellego”. Tyle lat minęło, a my ciągle tkwimy w tym romantyzmie. Ciągle te Sybiry, zesłania. Nie uwolnimy się od tego chyba nigdy. (Sybirak patrzy na Andrzeja, kiwa głową ze smutkiem i odchodzi. Andrzej z filiżanką w ręku, chce coś powiedzieć, ale za późno, gość wyszedł . Andrzej wraca do swojej pracy przy komputerze) Akt I Scena VII Wchodzi Jacek – student historii. Jacek: Cześć Andrzejku, jak tam twoje będzińskie wizje historyczne. Słyszałem, że odkrywasz nowe pokłady. Andrzej: Mam wrażenie, a czasami pewność, że przybywają tutaj postacie, którym zależy by w panoramie miasta zwrócić na nich szczególną uwagę. Jacek: Słuchaj, Będzin to nie Kraków ani Bronowice czy Elsynor a ty, o ile wiem, nie Wyspiański czy Szekspir. Tutaj nie było i nie ma odpowiedniej atmosfery. Żaden król ani hetman nie spoczął tutaj na zawsze, raczej pionki grały partie (Mówiąc to przestawia klocki makiety w sposób jakby grał w szachy) Andrzej: Mówisz jak jakiś Kasparow. Jacek: Albo weź takie kresy. Tam wszystko aż parowało mistyką. Tam Adam nasiąkł zapachem bursztynowego świerzopu, nasłuchał się Żydów grających na cymbałach, najadł się bigosu, to potem mógł to wszystko w Paryżu w „Pana Tadeusza” przerobić. A tutaj, wiesz z czym się Paryż kojarzył? Z kopalnią. Andrzej: To co, zostawić to, nie pisać dalej? Nie jesteśmy warci? Powiedz mi kogo wybrać, tyle ludzi ciekawych na swój sposób , ale wszystkich w książce nie pomieścisz. Jacek: Pisz, ale tutaj jest miejsce zapomniane przez historię. Uczta odbywała się gdzie indziej Prawdzi