MELODIA cz.2
- Ona czai się na obcych – wyjaśniła mi złowieszczo Francesca, bo tak miała na imię kobieta, która zagadnęła mnie pierwsza – Jest tam. Może już czeka aż odejdziesz od ludzi. Ześle na ciebie szaleństwo. I śmierć.
- KIM ONA JEST? – zapytałem, czując ukłucie lęku po jej słowach, jakby dotknęła mnie lodem prosto w serce.
Nie miała problemu z odczytaniem moich gestów. Bardzo nad tym pracowałem.
- My mówimy na nią Wiedźma – odparła ponuro – Są tacy jednak, którzy ja błogosławią. Nazywają ją wtedy Pieśnią Wenecji lub po prostu Skrzypaczką. Policja mówi o niej Krwawa Panna. Podobno chodzi w długiej, starodawnej sukni, obszytej haftem, krwawej jak jej myśli i gra na tych swoich diabelskich skrzypcach tak długo aż wyciągnie z człowieka jego strach. Wtedy każe mu się zabić, najbardziej wymyślną śmiercią jaka przyjdzie do jej chorej głowy.
- Podobno teraz jest ich dwie – dorzucił ktoś.
Chciałem zapytać o Martę. Jeden z mężczyzn widział przelotnie je obie. Ale słowa nie napłynęły do moich dłoni. Zamarłem. Przez moment przeszła mi bowiem przez głowę okropna myśl, której wolałem się nie trzymać. A jednak jej echo zostało we mnie…
Gdzieś wśród tych wąskich uliczek i kanałów gra teraz na skrzypcach niezwykła dziewczyna a obok niej jakaś nieszczęsna dusza wije się w agonalnej męce. Gdyby odnalazła mój strach, byłbym zgubiony. Nie zniósłbym kolejny raz tamtego koszmaru. Potwornego klaksonu ciężarówki. Odgłosu uderzenia. Pękającego szkła.
- Jean, zapatrzyłeś się na coś? – zapytał mój inny nowy towarzysz – Zostaw to. Ciesz się! Baw się! Cała noc jest nasza!
- Ta druga – wtrącił jeszcze mój rozmówca – gra przez dzień na ulicach zwykłe melodie, dla zarobku. W nocy pewnie gra inaczej.
Marta wiedziałaby jak mnie zabić.