Małpki idą do nieba
2.
Kiedy wracaliśmy tramwajem do domu, wciąż
powtarzała, że mnie nienawidzi, z twarzą ukrytą w moich ramionach ociekających
jej łzami. Wiedziałem, że między nami nie stało się nic złego, że nie będzie
nas trzeba oddawać do naprawy. Posiadamy po prostu wadę fabryczną, z którą nauczyliśmy
się funkcjonować, usterkę, której nie można usunąć w żadnym autoryzowanym
serwisie. Należymy do pokolenia pokaleczonego emocjonalnie. Nasze „nienawidzę”,
znaczy kocham. Mówimy „obiecuję”, a później bez żadnych wyrzutów sumienia,
łamiemy dane słowo. Mamy wszystko, a wciąż jesteśmy wkurwieni, rozczarowani.
Niczym się nie wzruszamy tak naprawdę. Niczym nie potrafimy się cieszyć. Jesteśmy
emocjonalnymi daltonistami. Nasza rzeczywistość przypomina szczelny,
hermetyczny pojemnik z zakupów Mango, do którego żadne uczucia czy wrażenia nie
mają prawa się dostać. Ponad dwieście lat temu, na opisanie stanu w jakim
znajdował się przedstawiciel ówczesnych młodzieńców, Goethe potrzebował
kilkuset stron. Nam wystarczą dwa znaki: „L” lub „J”.
Tramwaj znów
wjechał na pętlę. Jeździliśmy w kółko mijając wszystkie przystanki. Nie
wysiadaliśmy, bo czuliśmy się w nim tak bezpieczni. Całe przedstawienie, choć
raz, działo się obok nas. Tramwaj był kulisami, z których nikt nie wywoływał
nas na scenę.
Na zewnątrz już dawno zaszło słońce. Za
obdrapanymi, pełnymi od wulgarnych haseł szybami, rozmazywały się tysiące
neonów i latarni. Za szybami rozmazywała się cała rzeczywistość, a my do niej
nie należeliśmy.
Nieznajomi wsiadali i wysiadali. Kobiety
z tanimi kopiami torebek od Gucciego. W każdej komórka z setkami nic
nieznaczących wiadomości. Zaproszenia na imprezy, miłosne wyznania, prośby o
kupienie marchewki. Wsiadali mężczyźni myślący o grubych nogach swoich żon i o tym, że
najchętniej rzuciliby wszystko dla młodszej, która nie urządzałaby co wieczór
awantur o zepsutą kuchenkę i brak wakacji. Zastanawiali się dlaczego są na to
zbyt ubodzy i brzydcy. Zastanawiali się w końcu, jakie strony porno odwiedzą,
gdy ich żony pójdą spać. Jak to się stało? Przecież miało być zupełnie inaczej.