„Mała, dygocąca, krucha istota.” cz6
- Co się stało?
- Nic mamuś , Krzyś postanowił mnie nosić jak za dawnych czasów.- mrugnęłam do niego porozumiewawczo, nie chciałam jej martwić sobą.
- Tak Pani Helenko. Takie złoto trzeba nosić, bo jak je się wypuści to sczernieje.
- Osz ty…- śmiałam się jak stawiał mnie pod domem. Mama też się śmiała. Jak miło było patrzeć na jej roześmianą twarz, która znikła za drzwiami.
- Nie wiem jak ci dziękować mój ty bohaterze.
- Buziak mi się należy. -Nadstawił policzek
- Hola, hola, nie za dużo mój Panie? – cmoknęłam go a on w chwili mgnieniu nastawił usta.
- Cały wesoły Krzyś
- Dobranoc Karol.
- Dobrej nocy Krzysiu – patrzyłam przez chwile jak dumnie z uśmiechem na ustach maszerował w stronę wsi. Znikając machnął ręką jakby wiedział, że go obserwuje.
Uśmiechnięta weszłam do kuchni. Tam czekała już na mnie ulubiona herbata z cytryną i ciepłe rogaliki. Mama uśmiechnęła się raz jeszcze
- Kochanie dobrej nocy- ucałowała mnie w czoło- idę się już położyć
- Dobrej nocy mamuś- zostałam sama w kuchni.
W nocy nie mogłam spać. Przewracałam się w łóżku.. za dużo spadło na moją głowę. Długi rodziców, choroba mamy, myśli same się kotłowały i jeszcze Michał. Kim byłą ta kobieta? Zasnęłam nad ranem. Po raz pierwszy od dłuższego czasu mogłam sobie poleniuchować. Obudził mnie telefon. Była 11.30.
- Tak słucham?
- Hello Karol
- Hello Krzysiu
- Jak się dzisiaj czujesz?
- Nie wiem dopiero się obudziłam, a właściwie ty mnie obudziłeś