Głos Wołającego Na Pustyni

Autor: 22200116Zp
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 3

 


Niektórzy twierdzą, że wspomnienia mają określony zapach. Nigdy czegoś podobnego nie doświadczyłam, ale gdyby tak było, zapachem mojego dzieciństwa byłby aromat świeżo przyrządzanej jajecznicy na boczku. Właśnie taki, jaki ulatnia się z pomieszczenia sąsiadującego z sypialnią. Nieśmiało otwieram drzwi. Babcia krząta się przy kuchence, poruszając się w rytm jakiejś skocznej melodyjki, którą podśpiewuje dość mocnym jak na osobę w jej wieku głosem. Lewi już zajął miejsce przy drewnianej ławie i właśnie kończy rozstrzeliwać kolejnego potwora z piekła rodem. Zdecydowanym krokiem podchodzę i odbieram mu telefon.

- Hej! - krzyczy, usiłując jednocześnie odzyskać sprzęt – Prawie pobiłem swój rekord!

- Siostra ma rację – babcia znikąd pojawia się tuż obok nas – Co za dużo, to niezdrowo. Dzień dobry Serafino – nagły całus w czoło zupełnie zbija mnie z pantałyku.

- Wolałabym, żeby do mnie mówić Sara – mruczę pod nosem.

Babcia śmieje się perliście, stawiając gorącą patelnię na podkładce z wikliny.

- Postaram się o tym pamiętać. Sama nie lubiłam kiedyś swojego imienia. W takim razie Saro, jak ci się spało?

- Doskonale – szczerzę zęby w wyćwiczonym grymasie, na którego widok wszyscy w moim otoczeniu momentalnie zaczynają się uśmiechać – Nie pamiętam kiedy ostatnio udało mi się przespać całą noc. To chyba kwestia miejsca.

- Zgadzam się w zupełności, Jeżów to magiczne miejsce. O, dzień dobry Emanuelo!

Odwracam się. Moja siostra właśnie opuściła bezpieczny azyl łazienki. Mars na jej twarzy świadczy o tym, że już przestała być ze mną zgodna. Ostatni poniedziałek był wyjątkiem, który wypadałoby odnotować w kronikach. Jak widać, okazana raz w życiu zgodność z bliźniaczką wyczerpała limit jej uprzejmości.

- Ela – warczy, jednocześnie zajmując miejsce przy stole.

Babcia zupełnie niezrażona nakłada jej porcję jajecznicy na talerz. Rzucam się wygłodniała na swój przydział, mrucząc z rozkoszy.

- Dobra, prawda? - oczy starszej kobiety hipnotyzują mnie błękitem – To wszystko zasługa tajemnego składnika.

- Jakiego? - Lewi unosi twarz znad talerza wyraźnie zainteresowany.

Babcia mruży konspiracyjnie oczy.

- Szczypta miłości, skarbie.

Oczy chłopca na chwilę zasnuwają się łzami, jednak ten szybko ociera je wierzchem dłoni. Nie dziwię mu się. Od lat nikt nie nazwał go skarbem. Jakby się nad tym zastanowić, to chyba nigdy żadne z nas nie usłyszało w stosunku do siebie podobnego określenia. Babcia odchyla się na krześle, chyba nieświadoma, jakie wrażenie wywarły jej słowa.

- Skoro jesteśmy tutaj wszyscy razem, chciałabym przedstawić wam kilka zasad, którymi będziemy się kierować w tym domu. Po pierwsze – mierzy spojrzeniem Lewiego – ustalamy limit na elektronikę. Najwyżej trzy godziny w ciągu dnia i dotyczy to wszystkich. Nie chcę wprowadzać Bóg wie jakiego rygoru, ale trzeba znać umiar. Chcę żebyście dużo przebywali na dworze. Co do stajni i koni – tu wyraźnie łypie na mnie – Dziś przyjeżdża pierwsza grupa obozowa, więc o jazdy trzeba pytać Martynę, instruktorkę. Oczywiście wasza pomoc przy koniach będzie zawsze mile widziana. Należy do nas duży teren, ale jak wypuszczacie się gdzieś dalej, proszę żebyście mnie informowali. Co do reszty, to na chwilę obecną nie wiem, czy jest coś jeszcze do omówienia… A, oczywiście w niedzielę chodzimy razem do kościoła.

Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
22200116Zp
Użytkownik - 22200116Zp

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2024-11-04 14:05:51