Spotkanie z Meren-re cz.1

Autor: meren-re
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

Działo się to w miejscu tak odległym, że gesty i słowa którymi karmi się nasz świat od dzieciństwa, nic tam nie znaczą, zaś gesty i słowa, które mamy w beztroskiej pogardzie, tam zakreślają przestrzeń najświętszych praw i wartości. W miejscu, które zniknęło z map, o którym mówi się jedynie szeptem, w najgłębszym zaufaniu, by nie zostać posądzonym o głupotę, chorobliwe marzycielstwo lub szaleństwo. W miejscu, do którego prowadzi wiele dróg, ale wszystkie one kryją się w gęstwinie codzienności, rutyny i pustki. Jak Wędrowiec dotarł do tego tajemniczego miejsca, nie wie tak naprawdę nikt, chociaż nawet sam Wędrowiec, kiedy stara się odpowiedzieć na to pytanie, uśmiecha się tylko zagadkowo, ale jest ktoś, kto zna jego sekret - poznamy Ją wkrótce. Kiedy podąża się ścieżką, o której nie wiemy dokąd nas zaprowadzi, nasz umysł w naturalnym odruchu buduje wizje miejsca, które jak miraż majaczy na naszej linii czasu, gdzieś tam, w przyszłości. Wędrowiec posiadał wyobraźnię, która jak dziki wierzchowiec, niestrudzona biegiem, nienasycona pędem galopowała swobodnie po wzgórzach i płaskowyżach jego spragnionej i rozpalonej, choć udręczonej troską i smutkiem głowy. Widok który ujrzał sprawił, że zamarł w niemym zachwycie, bojąc się, że najmniejszy ruch, najcichszy szmer, najdelikatniejszy szept zdmuchnie pejzaż, który rysował się przed nim jak gdyby był stworzony z ulotnych mgieł. Wydawało mu się, że ilekroć lekko porusza głowę, kolory zmieniają swoje nasycenie, wędrując od łagodnych pasteli zawierających pełnię wyrafinowanych znaczeń, aż po bezwstydne jaskrawości krzyczące źrenicom swoją wymową, swoją skomplikowaną mozaiką mieniących się kształtów o gładkich, owalnych krawędziach nie mających końca i początku. W tych kolorach, jak w sadzawce do której ktoś wlał wszystkie istniejące barwy, i takie, które istniały tylko tutaj i teraz nurzały się niebo i ziemia, domy, zwierzęta i ludzie. Gdy Wędrowiec przyglądał się nowemu otoczeniu, przyszło mu na myśl, że wszystko wokół jest właściwe, odpowiednie, stworzone dla tego Miejsca, tak jakby otoczenie kreowało wokół każdego przedmiotu, każdej osoby przestrzeń, w której ta rzecz lub istota były centrum nieskazitelnej harmonii. Kiedy Wędrowiec stał tak na skraju Miejsca, na tle gęstwiny, którą zdążyła zarosnąć już ścieżka jaką tu dotarł, podszedł do niego stary mężczyzna o włosach białych jak mleko i rzekł: - Jesteś tu nowym gościem, więc zgodnie z naszym zwyczajem musisz udać się do Świątyni, by odwiedzić Kapłankę Meren-re. To ona zdecyduje, czy możesz tu pozostać. - Jak odnajdę Świątynię? - spytał Wędrowiec - Nie potrafię Ci opisać jej kształtu, żaden z ludzi, których tu spotkasz nie potrafi, gdyż Świątynia dla każdego z nas jest czymś innym. Każdy z nas widzi ją inaczej, ale nie obawiaj się, poznasz ją bez trudu, jeśli tylko zechcesz. Rozejrzyj się wokół siebie. Wędrowiec ogarnął spojrzeniem horyzont, który falował lekko, mieszając niebo i ziemię, jak splatające się kolory i ujrzał Świątynię, chociaż przez chwilę pomyślał, że to Świątynia ujrzała jego i szeptem wiatru powitała go po raz pierwszy. Jak ją rozpoznał? Może to ten niezwykły kształt, jaki tworzyły jej ściany w przestrzeni, może promieniująca z niej zieleń o odcieniu, który uspokajającym dotykiem pieścił jego duszę, a może to magia. W jej ciepłym wnętrzu panował półmrok, i choć pozbawiona była mebli i ozdób, przepełniona była obecnością. Pośrodku, na podłodze z ciemnego drewna

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
meren-re
Użytkownik - meren-re

O sobie samym: "..... piękno, jakiegokolwiek jest rodzaju na najwyższych swych szczytach niezmiennie pobudza czułe dusze do łez, tak iż melancholia jest najbardziej uprawnionym ze wszystkich tonów, jakie może mieć poezja....." E.A. Poe
Ostatnio widziany: 2024-11-05 11:27:08