Filip "Ogier Brzydki"
Kesja otarła łzy.Wpatrzyła się w niebo i zaczęła szukać pierwszych gwiazd.
„Muszę dać sobie radę. Nic innego mi nie zostało” pomyślała.
Nagle poczuła przy sobie łeb konia. Odwróciła się.
-Co jest?- zapytała jak zwykle. Ogier stanął przy niej. Odkąd go jednak nie oddała nikomu, zrobił się bardzo wobec niej czuły. Jakby chciał przeprosić za wszystko, co do tej pory robił, jaki był wredny i nieposłuszny.Nabrał do niej zaufania.
Tupnął kopytem.
-Chcesz kostkę cukru?- Kesja wstała i sięgnęła do kieszeni- Masz- Podała mu ją i pogłaskała po szyi- Ty na pewno też coś przeszedłeś, co?
Koń delikatnie zarżał w odpowiedzi.
-Jest nas dwóch – powiedziała smutno i przytuliła się do niego.
„Pomóż mi”
Kesja gwałtownie odwróciła głowę w stronę lasu.
-Jest tu kto?- zapytała głośno. Usłyszała głos. Ktoś coś mówił.
~
Kesja bardzo lubiła robotę ręczną. Kiedy droga była spokojna i nie padał deszcz, zawsze sięgała do torby i wyjmowała to druty, to szydełko, to tamborek z igłą i muliną, i siedząc sobie spokojnie na idącym stępa Filipie, tworzyła szale, swetry, kardigany, albo przerabiała swoje stare zniszczone od podróży ubrania. Nie raz, gdy przebywała w jakimś miasteczku, chodziła na targ obwieszona wytworzonągarderobą i sprzedawała to, co ludziom się spodobało. Dzięki temu zarabiała i miała pieniądze na bieżące wydatki, głównie jedzenie dla siebie i zwierząt, oraz na jakiś pensjonat od czasu do czasu, gdy miała już dosyć spania w namiocie albo pod gołym niebem.
Gdy nadeszła zima, miała już gotową narzutę dla Filipa, żeby nie musiał marznąć w niskich temperaturach. Była wykonana cała z grubej owczej wełny, barwionej na niebiesko, przeplatana wzorem z wełny białej. Kiedy narzuciła ją na niego w pierwszy mroźny dzień i uważnie przyjrzała, aż krzyknęła z zachwytu:
-Filip, wyglądasz pięknie!
„Doprawdy? Czuję się w tym jak ostatni idiota ze średniowiecza. Nie mogłaś zrobić czegoś lepszego?”
- Wiesz, co? – powiedziała do niego- Zrobię sobie taką ciepłą narzutę z kapturem i długą kieckę z długimi rękawami i będziemy razem idealnie się ze sobą komponować. Jak byśmy przyszli ze średniowiecza!
„O, pięknie…”
-Mój kochany – przytuliła się do niego- będziemy tej zimy uchodzić wśród ludzi za dziwaków, ale mówię ci, będzie ekstra!
„Czy nie moglibyśmy przezimować w ciepłych krajach? Albo gdzieś się zatrzymać na farmie? Nie chcę łazić po mokrym śniegu”
Kesja gwałtownie się odsunęła i odwróciła z czujnym wzrokiem. Nic podejrzanego nie dostrzegła. Od kilku miesięcy co raz częściej słyszała koło siebie jakiś głos, ale nie wiedziała skąd. Obserwowała dokładnie okolice i miejsca, które zwiedzała. Każdego, kogo spotkała lustrowała wzrokiem z góry na dół i próbowała sobie przypomnieć czy już go kiedyś nie spotkała. Może ktoś ją śledził? Albo śledził i się z niej nabijał, nabierając ją. Jednak do żadnej osoby nie pasował „ten”głos.
-Idziemy, Filip – powiedziała głośno, jakby w ogóle się nie przejęła nieznanym głosem. Jeżeli ktoś ją śledzi, niech wie, że jest ulepiona z mocnej gliny i wcale się nie boi.
~
Na kilka tych najzimniejszych tygodni zatrzymali się w mieście. Kesja znalazła na obrzeżach szkółkę jazdy konnej i tam postanowiła zostawić Filipa oraz Księciunia Gacka, a sama wynajęła pokój w hotelu. W miarę możliwościodwiedzała ich codziennie, żeby nie poczuli, że o nich zapomniała. Co tydzień musiała też płacić za opiekę nad nimi. Żeby nie ruszać spadku po rodzicach, codziennie coś tam dziergała na drutach w swoim pokoju. Ale mimo że to lubiła, to czasami i tego miała dosyć. Co raz częściej bolały ja ręce od ciągłego trzymania ich w zgiętej pozycji. Wtedy, żeby nie zwariować, wychodziła na miasto i spacerowała. Od czasu do czasu zagadnęła jakaś staruszkę, pomogła w niesieniu zakupów. Rówieśników z reguły unikała. Była nieśmiała i trudno było jej zagadać do dziewczyny czy chłopaka, by porozmawiać o czymkolwiek. Dzisiaj młodzi są raczej zamknięci w sobie, a jak bez powodu po prostu zapytasz, co u nich, choć ich nie znasz, to uznają cię za dziwaka. Tak przynajmniej myślała Kesja. Już i tak w rodzinie wszyscy się na nią wypięli, bo chciała żyć po swojemu, a jej życie całkiem odbiegało od jakichkolwiek norm. Nie była zła i nie postępowała hańbiąco. Ale chciała być niezależna. Normalni ludzie nie musieli patrzeć na siebie, jak na nie wiadomo kogo. Nie musieli się tak pilnować, jak członkowie jej rodziny.Ona musiała patrzeć na każdy swój krok. Gdy więc doszła do wieku nastoletniego, zaczęła się buntować. Popadła w drugą skrajność – nie tylko nie chciała żyć jak jej rodzina, ale też nie chciała żyć jak każdy inny człowiek. Dlatego wpadła na pomysł o samotnej podróży konno do okoła świata. Nikt jeszcze na to nie wpadł ani się nie odważył. Ona jest tą pierwszą.