Budka z pocałunkami cz2
2>Nie miał zamiaru po raz drugi dać się zmanipulować.
– Chcę żebyś pożałował tego co zrobiłeś! – powiedział zanim zdołał się powstrzymać. Zaskoczenie własnymi słowami udało mu się ukryć w ostatnim momencie.
Co jak co, ale nie zamierzał powiedzieć prawdy!
Oczy Cory’ego komicznie rozszerzyły się z zaskoczenia. Mała iskra zapłonęła w jego jasnym spojrzeniu i zgasła, wyparta determinacją. Szybko opanował się i mocno łapiąc Connora za kark przyciągnął do siebie.
– Żałuję do cholery! Nawet sobie nie wyobrażasz jak bardzo! – wyznał, jednocześnie wpijając się w usta zszokowanego mężczyzny, zadając kłam własnym słowom.
Connor jęknął pod wpływem impetu i zaskoczenia, rozchylając usta i pozwalając wślizgnąć się do środka chytremu, wilgotnemu językowi. Atak był tak niespodziewany, że właściwie instynktownie odpowiedział na pocałunek, zanim jego mózg miał szansę podjąć decyzję, dlaczego nie jest dobrym pomysłem uleganie słodkiej torturze.
Emocje uderzyły w niego z impetem, chwiejąc jego tokiem rozumowania. Zawsze do tej pory stanowczego i logicznego. Jednocześnie znajomy mu już i absolutnie inny niż wszystkie pocałunki jakie przeżył do tej pory, zmienił mu krew w płynną lawę w ułamku sekundy.
Miał ochotę przyłożyć Cory’emu za to, że tak łatwo na niego działał. Że bez problemu łamał jego opory, nawet się nie starając. Nie mógł sobie na to pozwolić. Jego życie było idealne takie jakie było. Zmiany nie były konieczne.
Wessał więc, całkiem za karę, badający jego usta język do własnych. Smak i struktura sprężystego organu, była dokładnie taka jaką pamiętał z poprzedniego razu i chyba nawet nie był zaskoczony. Jakby nie mógł zaczerpnąć odpowiednio głębokiego oddechu, wciągnął nosem powietrze. Znany mu już zapach wypełnił jego zmysły i oszołomił go. W uszach mu zaszumiało i mięśnie brzucha zmieniły się w stalowe liny. Całe jego ciało spięło się w oczekiwaniu.
Każde muśnięcie ich splecionych języków, było i walką, i uwodzicielskim tańcem. Dotykali to na zmianę, to konkurując, każdego dostępnego zakamarka swoich ust. Mocno i głęboko. Ostre zęby, miękkie policzki i kusicielski łuk podniebienia Cory'ego wyrył się mu w pamięci, zanim się zorientował. A chciał więcej wiedzieć. Chciał sprawdzić miękkość i delikatność atakujących go warg, bo niedowierzał swoim zmysłom.
Dlaczego mu się to przytrafia?
Czy to istotne? – odpowiadał mały głosik, zwany „libido” w jego głowie.
Ocierali się o siebie jak w gorączce bez namysłu, bez udziału własnej woli. Instynktownie. Włosa między nich by nie wcisnął, a mimo to Connor przyciągnął mniejsze, delikatniejsze ciało do siebie z całych sił, aby znaleźć się bliżej. Po prostu nie mógł się opanować. Czuł jak serce wali w piersi niższego mężczyzny, tak blisko siebie stali. Z uporem maniaków, walczyli o to, który ma więcej siły. Tulili się i obejmowali jak desperaci, dławiąc się złością i pożądaniem na niej zrodzonym.
Connor oplótł ramiona wokół szczupłego ciała, w kleszczowy uchwyt biorąc go za kark. Cory roztrzęsiony, jęknął mu w usta, podniecając jeszcze bardziej, rozpalając własną pasją. Była zaraźliwa. Smukłe, sprytne dłonie znalazły sobie drogę na nadwrażliwy kark Connora i zaczęły wędrówkę po wszystkich najczulszych miejscach jakie się tam znajdowały. Muskał i gładził zachłannie rozgrzaną skórę, wywołując turbulencje wewnątrz jego ciała. Długie palce zdawały się znać wszystkie tajemnice skryte w jego ciele. Praktycznie cały wibrował od tych nieśmiałych, ale chciwych dotknięć i pieszczot. Biodra Cory'ego poruszały się w hipnotycznym rytmie, dociskając i trąc o udo Connora, zabierając mu resztki samokontroli. Nabrzmiałe krocze mężczyzny paliło przez cienki materiał spodni i spodenek. Instynkto
Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora