Budka z pocałunkami cz2
rżał. – Było super, ale już możesz iść.
– Nienawidzę cię za to! – wypalił Connor wciskając zaciśnięte dłonie w kieszenie. Rozczarowany sobą i wkurzony na własny wybuch, latami wyćwiczonym już odruchem, zmienił twarz w obojętną znudzoną maskę. Przecież nie mógł rzucić się na niego z pięściami, bo byłby to szczyt hipokryzji. Musiał stąd wyjść, aby zmusić swój zbuntowany mózg do współpracy.
– Więc jesteśmy kwita… – Cory otworzył drzwi wejściowe przed rozdygotanym, rozchełstanym mężczyzną, ledwo dając radę do nich podejść na gumowych nogach. – Nawet nie wiesz, jak mi dobrze z tą świadomością.
Praktycznie wypchnął swojego kochanka za drzwi, zamykając je za nim stanowczo. Z trudem powstrzymał się przed nasłuchiwaniem czy Connor odszedł. Jak sparaliżowany stał nie mogąc zmobilizować choćby jednej racjonalnej myśli, za to z ledwością tłumiąc dewastującą potrzebę, aby płakać.
Nie wiedział czy tym razem nie wpełznie pod kołdrę, udając że nie istnieje. W duszy nie wierzył jednak, aby istniała dla niego droga ucieczki przed tym człowiekiem.
CDN…
Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora