Budka z pocałunkami cz2
nie zmieni!
– Mmmm, wiem…
Nie chcąc i nie mogąc dłużej znieść uczuć i emocji targających jego ciałem, Connor oplótł własnymi, dłuższymi palcami, dłoń Cory'ego i narzucił prawie karcące tempo. Ich dłonie bez trudy poruszały się w górę i w dół po cienkiej, rozpalonej skórze ich złączonych członków. Każdy milimetr był w ogniu. Każde pociągnięcie o krok zbliżało ich do wybuchu. Teraz i Cory ociekał, nawilżając im dłonie, ich zmieszanymi płynami i jeszcze tylko potęgując rozkosz. Śliskie krople, zmieniły się w mały strumyczek.
Czegoś takiego ani jeden, ani drugi nie potrafiłby sobie wyobrazić. Płonęli, gasząc żądzę pieszczotami i pocałunkami. Natarczywymi, prawie brutalnymi i ostrymi. Walczyli. Obu to jednak tylko podniecało bardziej. Connor był pewien, że Cory zwalcza orgazm i nie mógł mu na to pozwolić. Zbyt blisko sam był, a nie godził się, aby skończyć przed swoim partnerem.
Kiedy przyszczypnął maleńką, piękną szczelinkę na czubku członka Cory'ego, chłopak zesztywniał i klnąc wystrzelił, biorąc Connora przez zaskoczenie.
Drobne, ale silne ciało zadrżało, wstrząsane potężnymi dreszczami, kiedy fala za falą, srebrzyste, gorące wstążki, malowały wzory na napiętym brzuchu trzymającego go w objęciach mężczyzny. Totalnie urzeczony widokiem, zakończył przy zaledwie dwóch ruchach ich kurczowo zaciśniętych dłoni. Od jąder ściśle przylegających do ciała, po drgający szczyt błyskawica rozdarła jego ciało, kończąc eksplozją w mózgu i potężnym wytryskiem. Wstrząsany zabrał ich dłonie i objął nadal słaniającego się Cory'ego, zgniatając ich pulsujące przyrodzenia, między ich brzuchami. Wilgotne, śliskie nasienie prawie parzyło ich przewrażliwione organy. Już nie pamiętał, kiedy jego wytrysk tak długo trwał. Teraz jednak oszałamiał go z każdym kolejnym pulsem. Przy każdym tryśnięciu, ciarki wędrowały w głąb jego brzucha i kroku. Pot zrosił jego całe ciało, a i zarumienione policzki Cory'ego, podejrzanie błyszczały. Ledwie potrafił pokonać uczucie słabości, wspierając się o ciało ponownie przyparte do ściany.
Jak to się stało? Dudniło w jego głowie echem, prawie sprawiając mu ból.
Dyszeli, spoceni na postorgazmicznym haju.
Cory szybciej dochodząc do siebie złapał w dłoń, nie tak idealne już włosy Connora i wymusił jeszcze jeden szybki, głębokie pocałunek. Ich języki splotły się, a ślina zmieszała. Obaj próbowali wyssać dla siebie jak najwięcej. Osłabieni jednak rozkoszą i tym co między nimi zaszło musieli się rozdzielić, kiedy ból w piersi był już nie do zniesienia.
– Możesz już iść – wysapał Cory, który jako pierwszy odzyskał głos i drżącymi dłońmi odepchnął swojego gościa. Connor nie stawiając oporu, potykając się lekko potoczył się do tyłu. Młodszy z mężczyzn ledwo stojąc na nogach nie ryzykował oderwania się od podtrzymującej go ściany. Dość nerwowo i szybko zaczął też wciągając spodenki, i poprawiać ubranie. Rozmazaną na swoim brzuchu spermę zwyczajnie zakrył koszulką, nadal niedowierzając rzeczywistości.
Connor bez słowa podążył w jego ślady, najwyraźniej jeszcze próbując ogarnąć sytuację. Sprawnie i szybko wracając do swojego idealnego stanu, nie mówiąc jednak nic i próbując zapanować nad oddechem.
Cory’ego jednak napędzał strach i adrenalina.
Co teraz się stanie? Umierał modląc się, aby nie musiał się dowiedzieć. Przerażony stał, choć tak naprawdę chciał pozbyć się Connora w trybie przyspieszonym. Obawa, że padnie na kolana błagając o kolejny pocałunek, muśnięcie choćby, stawała się obscenicznie realna. Teraz chciał zapaść się pod ziemię, a jeszcze minutę temu zaciągnąć swojego przystojnego prawie–kochanka do łóżka.
– Dziś już ci podziękuję – powtórzył wstrzymując oddech, aby jego głos nie d
Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora