Amelia..... pełna wersja
monolog...
-pewnie jeszcze gdzieś byśmy poszli, może rozmawiali ej na pewno rozmawiali bo niby czemu nie .Hm ,- poprawiła włosy,
-ciekawe czy mu się podobałam jak wyglądałam. Zaraz przecież powiedział , że ślicznie ooo jakie to urocze, a może tylko tak powiedział z grzeczności ? A w rzeczywistości pomyślał , że jestem stara i brzydka? Och , nie on taki nie jest. On jest , jaki on jest ? Zróbmy analizę.. całuję świetnie to już wiem na pewno, w sumie jest taki jak kiedyś tylko starszy. Kurcze co ta herbata taka mocna. ,- Amelia poczuła przyjemne ciepło , rozmarzyła się , może jeszcze kiedyś się spotkamy. Amelię obudziła wiadomość . Aż jęknęła by nie obudziła jej synka. Amelia wyciągnęła rękę na której opierał główkę. Zaszeleściła pościel przyniesiona z sypialni. Zahaczona przez palce dziewczyny.
-Jest....-,wzięła telefon w dłonie. Wiadomość, brzmiało majestatycznie.
-Oby od niego.. -szeptała
-”Dobry wieczór...jak tam ? Może umówimy się na kawę? Jutro tak o 10-tej tam gdzie ostatnio . Odmowy nie przyjmuję. Pozdrawiam Tomasz
-Och , i co ja mam zrobić. Pójść? Która jest godzina tak w ogóle, co on tak późno piszę ?na
dziesiątą, ale nie wiem czy to dobry pomysł..,- Amelia już w głowie analizowała w co się ubierze.
-Kurcze ,ale głupio mi za ostatnio. Tak się rzucać na chłopa .A jak mi znowu odbije i go zacznę...
no ten.. całować ? Trzeba się wziąć w garść i coś z tym zrobić. Musze o tym zapomnieć. O nim. żebym nigdy tego nie żałowała....-, dźwięk wiadomości dało się słyszeć jasno i wyraźnie w cichym domu, Amelia z bijącym mocno sercem chwyciła w dłonie telefon i skasowała wiadomość
...................
Szykuje się piękny dzień idziemy z misiem na festyn kwiatów. Uwielbiam kwiaty , ciekawe jak to będzie. Najpierw bazar a potem wycieczka po lesie . Obiad.
-, poleciała cała w skowronkach jak nigdy wcześniej. Ten zapach wszystkim się udziela, trudno go opisać. Zapach wody , jaśminu ,bzu , i czegoś jeszcze trudnego do opisania. Hm chyba zapach tego domu , drewno, wanilia i coś jakby zapach szczęścia. Amelia w końcu żyje, lata, biega i tańczy. Ostatnio w parku w takiej zwiewnej sukni była i dziewczynki zrobiły jej wianek ze stokrotek och widok radości, a synek promienieje jak ona. Tylko czemu dopiero teraz, i czemu sami, taki los przewrotny sam się rządzi swoimi prawami.
. A Pan x zero znaku życia. Tylko ta wstrętna cisza. Rzuciła telefon w kąt. Dość. . Pomalowała delikatnie oczy. Podkreśliła kości policzkowe. Jednym ruchem dłoni maznęła usta malinową różą. Ubrana w krótkie spodenki i białą koszulkę ze spiętymi w wysoki kucyk włosami wyszła z łazienki. Synek bawił się obok niej , ubrany też na krótko jeździł autkiem po czapeczce na głowę. Czerwonej w autka. Podniosła go i zeszli na dół. Zabrała rzeczy na wyjazd. Torbę dla siebie i małego. Jechali drogą z cudownym klimatem nie odkrytego jak dotąd świata. Po jednej i drugiej stronie pobocza znajdował się las. Piękny majestatyczny las. Kryjący w sobie wiele tajemnic. Amelia spojrzała na w bok i oczami wyobraziła sobie mężczyznę ,który zakopuje w nim ciało. Pewnie byłą żonę. Aż się wzdrygnęła i poprawiła na fotelu. Przepraszam ten las nie kryje wcale takich tajemnic.
-No co nie chciał to się nie odezwał. Albo mu się plany zmieniły. ,- analizowała.
-Jedno wiem , brakuje mi go i tęsknie . Och nie myśl teraz kobieto bo wypadek spowodujesz.,-