Amelia..... pełna wersja
ogarnęła się i skupiła na drodze. Po jakimś czasie dojechali. Wjechali w miasto. W pierwsze prawo szukając miejsca parkingu. Znalazła wolne miejsce w osiedlu bloków, ze znakiem strefa ruchu.
-Aha ok, mamy tu wszystko muszę się dobrze rozejrzeć. Zaparkowała równolegle. Wysiadła mocno otwierając drzwi i coś jakby o coś zahaczyło .A raczej w coś uderzyło.
-No ej kobieto gdzie ty się gapisz.? ,- dało się słyszeć męski głos narzekania. Amelia szybko
wysiadła,
-No tak blondynka jedzie to tragedia gotowa. ,- koleś gadał jak potłuczony .Ale gdy Amelia
odwróciła się na niego i spojrzała zmienił ton na bardziej ludzki.
-O przepraszam bardzo , że się zdenerwowałem. Ale sama pani rozumie , zostałem uderzony prosto w zakupy, i zniszczył mi się cenny towar.
-Ja przepraszam bardzo. Nie widziałam nikogo, nagle pan wyskoczył.
-Spokojnie spokojnie.
-Pokryje koszty zniszczenia. Co się wartościowego zniszczyło?
-Wie pani dla mnie to cenny towar.
-To znaczy.
-Cztero pak.
-Hm, rozumiem, ,- Amelia powstrzymała się od wybuchu śmiechem , uszanował powagę chwili. Wypłaciła panu z nawiązką za szkody moralne i duchowe nawet, pożegnała się . Wyjęła z bagażnika wózek dla małego. Wsadziła go i zapięła. Szła chodnikiem .
-Hehe co mnie jeszcze dziś spotka.,- , wszędzie było dużo ludzi. Rodzin z dziećmi , i par dookoła par. Wszędzie pary. Aż jej się w głowie kręciło. Robiło jej się smutno ,
- Zaraz wyjechałam na festyn i zamierzam się dobrze bawić. Co mnie te pary interesują? I wcale nie chciałabym tu być z Tomaszem o nie. I nie poszłabym z nim na lody i nie pozwoliłabym mu mnie złapać za rękę. I pocałować się na dzień dobry. Nie nic z tych rzeczy. I wcale go nie kocham .,- Amelia była totalnie rozbita. Szła rozglądając się nerwowo jakbyś słyszała jego głos. Nie zauważyła nawet ile drogi pokonała, znalazła się na wielkim placu na którym znajdował się bazar.
Było tam masę stołów stoisk i tylko jedna wielka masa kolorów i rozmiarów. I zgiełk ,głośny szum. Kupujących i sprzedających przekrzykujących się w ofertach cenowych i towarze. Przystanęła na chwilę by się zastanowić czy chce tu w ogóle wejść. Zostać pochłonięta przez ten cały marketing.
-Dobra idziemy . Popatrzymy trochę , może coś kupimy. Co ty na to kochanie?
-Jestem za. Kochanie.
,- Usłyszała za plecami. Dreszcz przeszył jej ciało jak ostry miecz. A serce o mały włos nie
wyskoczyło z piersi. Odwróciła się powoli i prawie nie zauważalnie. Jakby szykowała się do ataku z zaskoczenia. Zobaczyła go . Pana x ,Tomasza , jej ukochanego , i co tam jeszcze .Wszystko określenia przeszły przez jej głowę w tej chwili .
-Tomasz? Co tu robisz? Skąd wiedziałeś , że ja...
-Myślałaś , że tylko ty kochasz to miejsce.? Przecież to nasze miejsce. Przyjechałem tu odpocząć nie sadziłem , że właśnie tu jesteś . Choć taka myśl przeszła mi przez głowę .Jesteś i bardzo się z tego cieszę.
,- Amelia stała jak wryta. Miała milion myśli na sekundę. Począwszy od tej by uciec do tej by go nie wypuścić. Jednak czuła , że dla niej tego nie zrobił . Miała gęsią skórkę cały czas stojąc przy nim. Czuła jak nieznana dotąd siła pcha ją w jego stronę. I gdyby nie fakt , że syn jest obok już dawno zmienili by miejsce aktualnego stania.
-Co tu robisz? ,- zapytała po dłuższej chwili fantazji...
-Już ci powiedziałem przecież.
-No tak wybacz. A ile zamierzasz tu zostać?
-Zależy
-Od czego?
-Raczej od kogo?
-To od kogo?
-Od ciebie?
-Dlaczego ode mnie a co ja mam z tobą wspólnego?
-Na razie mało ,ale mam nadzieje , że się to zmieni. Aha powiedz mi dlaczego się nie odezwałaś na
mojego sms-a ? Pisałem ci ,że się chcę spotkać.