Amelia..... pełna wersja
,-Amelia odeszła od drzwi dopiero wtedy gdy znikł jej z oczu. Stała pod drzwiami nie wiedząc co się właściwie zdarzyło. Była totalnie rozbita. Poszła do salonu stała na środku przez chwilę
zastanawiając się skąd wiedział gdzie ona jest.
-muszę się napić kawy ,-otworzyła szafkę w której były słoiczki z różnymi przyprawami i kawą i
cukrem i ziołami itp. wzięła ten z pieprzem i wsypała półtorej łyżeczki do kubka...cały czas
mamrocząc coś pod nosem, nalała wody do czajnika, włączając go po chwili,
-co on sobie w ogóle wyobraża? myśli , że może tak sobie po prostu przyjść jakby nigdy nic?
jeszcze wciąga w to listonosza , no nie poważne. ,-Amelia stała przy blacie wycierając nieistniejącą już plamę wody. Tarła tą ścierką aż w końcu ta spadła na podłogę.
-O i na dodatek komentuję mój strój. Zaraz co on powiedział ? Chyba, że ładnie mi w nim. Och kobieto to nic nie znaczy. Nie myśl o tym. Inaczej jak by mnie na przykład pocałował no to mam o czym myśleć. Ale tego nie zrobił. Hm ...i bardzo dobrze.,- Amelia usiadła na krześle schowała twarz w dłoniach nagle rozległ się dzwonek do drzwi .... nagle wstała na równe nogi w fryzurze nie do końca takiej w jakiej by się chciała komukolwiek pokazać a już na pewno Panu x.
-Kto to?,- pobiegła ,ale na szczęście zatrzymała się przed lustrem
-O!!! fest...,-szybko zdjęła gumkę i pochowała wszystkie włosy sterczące wokół twarzy i głowy.
-Jak ja wyglądam jak puchacz. ,- podeszła pomału do drzwi. Zajrzała do wiziera , ale nikogo nie było . Chyba się ktoś pomylił, odeszła po chwili znowu , otworzyła drzwi i zobaczyła siedzącego na
schodach Pana x..,
- że też się nie przebrałam!!!,- szepnęła. Zebrała się w sobie i odezwała się
-co ty to znowu robisz? ,- ale twórczo na prawdę, Amelia postaraj się!
-Powiedziałem ci , że się mnie nie pozbędziesz tak szybko.
-Usiądź proszę koło mnie.,- Amelia usiadła na przeciw niego na huśtawce.
-Słucham ,- odezwała się majestatycznie.
-Dobrze. ,-Wstał. Podszedł do niej bez pytania siadł obok. Amelia nie odezwała się , zaschło jej w gardle nagle i jakby nieodwracalnie. Nie mogła przełknąć śliny.
-Ładnie ci w tym dresie.
-Och tylko to mi chciałeś powiedzieć?... ,- paskudny dres nie przypominaj mi o nim...szeptała w duchu.
-Nie , ale jeszcze cię w czymś takim nigdy nie widziałem ,- uśmiechnął się. Amelia nagle odwróciła
się w jego stronę jakby ta sytuacja była zamierzonym spotkaniem,
-Co ty nigdy nie widziałeś mnie w takim stronie? ,- doszło do niej , że on na nią patrzy i , że ona patrzy na niego. Każdy potencjalny obserwator stwierdził by, że patrzenie no kogoś kto z nami rozmawia jest czymś naturalnym i oczywistym , ale nie Amelia zamarła. Jej oczy zetknęły się z jego oczami i jakby przywiązały do siebie. Nagle zaczęła mrugać tak szybko , że wyglądało to bardzo nienormalnie aż biedny delikwent zwrócił na to uwagę i zapytał.
-Wpadło ci coś do oka?
-Coś mnie jakby zakuło chyba mi się coś wbiło w oko.
-Pokaż
-Nie, nie, nie ma takiej potrzeby.
-Amelia spokojnie nie bój się. Zobaczę tylko co ci się stało.
-Nie naprawdę jest już dobrze. ,- mówiła to tak jakby język jej drętwiał. Czuła dreszcze i dziwne
fale gorąca. Był blisko niej. Bała się , że nagle coś zrobi, czego nie skontroluje. Tak jak wtedy gdy go pocałowała. A raczej rzuciła się na niego. Biedny. Cały czas pamiętała te chwile gdy
odwzajemnił jej pocałunek. Miała taki mętlik w głowie , nie wiedziała gdzie jest i dlaczego tak się czuje. A teraz on tu był tak blisko jak wtedy i patrzył na nią tymi swoimi oczami . Nagle wstała jakby ja ktoś oparzył kawą.
-Idź proszę.