1.
- Kultura azjatycka i włoska? No no… Z Markiem miałabyś sporo do obgadania. On uwielbia sztuki walki. Zwłaszcza Kung Fu. - Zarumieniłam się, co wzbudziło w moim towarzyszu szeroki uśmiech – Dobra, ale koniec tych żartów. Tak naprawdę są to bardzo niebezpieczne gangi. Jeśli ktoś im podpadnie, ich bossom, synom bossów…. Kończy podobnie jak ta kobieta albo mężczyzna lub…. - Popatrzył przez okno korytarza. Coś go zaniepokoiło.
- Lub?
- Lub na dnie zatoki. Albo całkowicie znika.
- Całkowicie? - Pokiwał twierdząco głową.
- Także radzę ci na nich uważać. Mają swoje wtyki wszędzie. Ale my jedną także mamy. W gangu Iejinów. Można powiedzieć, że z nimi współpracujemy. Przymusowo, ale jednak. Te gangi się nienawidzą. Rywalizują o metropolię jak i o każdy kawałek tego kraju. Są wszędzie. - Odszedł od okna. - Dobra… Na tym piętrze mamy tylko dwa apartamenty. Także najpierw zapytamy mieszkańców. O ile ktoś otworzy nam drzwi. A następnie zgarniemy monitoring od dozorcy. - Dodał.
Tak jak podejrzewał, nikt nie otworzył nam drzwi. Wszyscy się boją wojny dwóch największych gangów w stolicy, jak i w całym kraju. Jak to w gangsterskim świecie mówią: Sypnięcie psom czegoś na ich temat to jak wydanie na siebie wyroku śmierci z wykonaniem go drugiego dnia.
Kątem oka obserwowałam Maxa. Jak ten ciepły mężczyzna potrafił pogodzić pracę policjanta z wydziału zabójstw z normalnym życiem? Ha, o czym ja mówię. Policjanci z wydziału zabójstw nie mają prywatnego życia. Są śledzeni na każdym kroku przez tych, których szukają. Zastraszani, porywane są ich rodziny. Dużo ryzykują, aby chronić mieszkańców miasta przed mordercami, takimi jak ten, który zabił tę dwójkę.
Wychodząc z budynku zabraliśmy od dozorcy nagranie z poprzedniego tygodnia. Lekarz sądowy skończył już swoją pracę. Pracownicy kostnicy zabierali ciała niosąc ich w czarnych, foliowych workach.
- Gdzie teraz jedziemy? - Zapytałam.
- Na kawę. Masz ochotę? - Zapytał z uśmiechem. - Mamy jutrzejszą całą noc na sprawdzenie materiału z taśmy. Przy okazji pokażę ci na co zwrócić uwagę. - Znowu popatrzył w stronę drzewa. Obok niego stał wysoki mężczyzna z papierosem w ręku. Miał podwinięte rękawy. Pod nimi widać było olbrzymie tatuaże. Jego długie włosy związane były w koński ogon. - Nie wychodź z budynku. - powiedział Max blokując mnie ręką.
- Dlaczego?
- Później ci to wyjaśnię. - Odparł. Stał tam tak długo aż tajemniczy mężczyzna nie wsiadł do czarnego wana i odjechał w kierunku doków. Kiedy samochód z piskiem opon zniknął za zakrętem Max wypuścił mnie z przedsionka.
- Kto to był? - Zapytałam i popatrzyłam w kierunku drzewa.