Stworzony przez Alexa Rossa i Rona Fortiera komiks stanowi zwieńczenie komiksowej historii o walce ludzi ze zbuntowanymi maszynami. Zeszyty z tej serii ukazywały się w latach 1988-1990, jeszcze przed premierą filmu Terminator 2: Dzień sądu. Dlatego też przedstawione w nich wydarzenia rozgrywają się inaczej niż na szklanym ekranie, co nie znaczy, że są gorsze czy nudniejsze.
Na finał walki ze Skynetem składa się pięć zeszytów. Przyglądamy się jak rebelianci pod wodzą zmęczonego trwającym konfliktem Johna Connorsa, tutaj zwanego Bear, podejmują ostatnią, heroiczną próbę przezwyciężenia sztucznej inteligencji. Środki są na wyczerpaniu, brakuje ludzi, a morale nie są najwyższe. Jednakże, nastawienie wspomnianego wyżej bohatera dodaje im sił, wiary i nadziei, i podejmują się tej niemal samobójczej misji, podążając do samego centrum operacji wroga.
Terminator – Płonąca Ziemia już od pierwszych stron porwał mnie swoim wizualnym stylem. Komiks czyta się bardzo łatwo. Jego estetyka przywodzi na myśl kinowe filmy, pełne mroku, niepewności i niszczycielskiego żywiołu, jakim są terminatory. Twórcy nie pozostawiają wiele naszej wyobraźni. Z wielkim przywiązaniem do detali prezentują nam kolejne kadry tej wciągającej, choć w gruncie rzeczy prostej historii.
Sama historia jak już wcześniej wspomniałem jest prosta. Autorzy nie skupiają się na konkretnych postaciach. Wystarczy podkreślić, że choć mamy tutaj całe zatrzęsienie różnych terminatorów, to tak naprawdę żaden z nich nie odgrywa istotnej roli w fabule. Wyglądają oryginalnie i naprawdę ciekawie, ale są tylko elementem tej historii, równie istotnym co sama siedziba Skynet, czy obóz rebeliantów.
Cała recenzja na:
Wydawnictwo: Scream Comics
Data wydania: 2021-12-15
Kategoria: Języki obce
ISBN:
Liczba stron: 0
Dodał/a opinię:
PopKulturowyKoci