W dzisiejszym czasach obserwuje się, że coraz więcej osób korzysta z pomocy psychiatry. Czy to czasy, w jakich żyjemy, czy to presja na bycie najlepszym, czy też słaba psychika – jest na pewno coś, co skłania do szukania pomocy. Jak to jest przy tej współpracy ze specjalistą z tego zakresu i jakie ma on podejście do osób wymagających pomocy, przekonajmy się sięgając po Nie musisz być szalony, żeby tu pracować …
Bohater, a zarazem narrator, doktor Benji Waterhouse, opowiada o swoich początkach pracy jako psychiatra. Anglia, poznajemy kulisy pracy w publicznej służbie zdrowia, która boryka się z wieloma problemami. Na pewno jest niedofinansowana, brakuje łóżek i personelu. A osób wymagających pomocy, a często hospitalizacji, jest coraz więcej. Społeczeństwo zmaga się z nawarstwiającymi się problemami psychicznymi, których wachlarz jest bardzo szeroki. Mamy samobójców, schizofreników, bezdomnych, mających problemy z prawem, wypalonych zawodowo. I ci ludzie oczekują pomocy specjalistów, empatii z ich strony i odrobiny zrozumienia. A po drugiej stronie jest często zmęczony, przepracowany i zirytowany lekarz, który sam potrzebuje pomocy. Praca w niedofinansowanej służbie zdrowia, pośpiech i niemoc nie pomagają w codzienności.
Doktor Benji, z angielskim humorem i ironią, stara się nam szczerze i odważnie pokazać, jakie sytuacje dotykają go na co dzień. Z jakimi przypadłościami ludzie do niego trafiają, jak często trudno jest postawić właściwą diagnozę, aby nikogo nie skrzywdzić. Kilka minut, które ma przeznaczone na jednego pacjenta, to chwila, w której musi zrobić wywiad z chorym, ocenić jego stan i zdiagnozować. Czasami odnosi się wrażenie, że praca w przychodni to jak praca w fabryce na taśmie, powtarzające się sekwencje.
„ – Okej, panie psychiatro, jaki jest klucz do szczęścia? (…).
- Potrzebujesz jedynie zdrowych narodzin, bezpiecznej więzi z opiekunami, szczęśliwego dzieciństwa, minimalnej liczby lub braku traum, wysokiej odporności na stres, kochających przyjaciół, rodzinny i partnera lub partnerki, pracy dającej spełnienie, bezpieczeństwa finansowego, wykonalnych celów, ośmiu godzin snu, regularnego wysiłku fizycznego, zdrowej diety, dostępu do natury, umiaru w spożywaniu alkoholu, narkotyków i korzystaniu z mediów społecznościowych, wiary lub duchowości, pogodzenia się z porażką i śmiercią, umiejętności przepracowania żałoby, pozytywnego spojrzenia na świat, może jeszcze zwierzaka domowego, dziennika wdzięczności, może czasem antydepresantów, terapii i naładowanej baterii w telefonie”.
Autor opowiada historie kilku swoich pacjentów. I mamy przed sobą obraz smutny i przerażający. Są to naprawdę różne przypadki, jedne mniej, drugie bardziej wymagające pomocy. Często taki psychiatra to ostatnia deska ratunku dla chorego, tylko on może spróbować go zrozumieć, pomóc, a nierzadko odwieść od zrobienia złych i głupich rzeczy, np. popełnienia samobójstwa. Aby leczenie miało sens i rokowało na poprawę, powinno się wiązać z poświęcaniem pacjentowi dużo uwagi i czasu, to są ludzie, których psychika nie pracuje prawidłowo. I czasami jedno złe słowo, jeden nietaktowny gest mogą zaważyć na ich zachowaniu.
To znakomity reportaż, z dystansem i humorem autor przedstawia pracę psychiatry od kuchni. Poznajemy odczucia lekarza, stosunek do pacjentów i samotną walkę z realiami angielskiej służby zdrowia. Byłam zaskoczona, przekonałam się, że nie tylko w naszym kraju psychiatria jest niedofinansowana, traktowana po macoszemu. W innych krajach jest całkiem podobnie.
Polecam, jestem pewna, że teraz inaczej spojrzysz na pracę psychiatry, wiedząc, że on też potrzebuje terapii, bez której trudno być dobrym lekarzem, rozumiejącym pacjentów.
Wydawnictwo: Znak
Data wydania: 2024-11-23
Kategoria: Biografie, wspomnienia, listy
ISBN:
Liczba stron: 416
Dodał/a opinię:
Małgosia Brzeska