W różnych krajach, w różnych kulturach zdarza się coś, co rzutuje na życie mieszkańców, na dalsze losy lub podejmowane decyzje. W roku 1967 w Polsce obserwowano proces uczestników protestu Marca ’68, katastrofę lotniczą PLL LOT lub lądowanie człowieka na Księżycu. W Stanach Zjednoczonych każda rodzina posiadająca syna drżała ze strachu i niepewności czy nie zostanie on powołany do wojska i wysłany do Wietnamu. Tymczasem bez względu na toczące się wydarzenia jak wszędzie i jak zawsze przychodzi lato...
Lato 1969 roku. Jessica skończyła trzynaście lat i wszystko odbywało się inaczej niż zwykle. Pojechała z mamą i z babcią jak co roku do Nantucket na wyspę u wybrzeży Massachusetts. Zabrakło jednak jej przyrodniego rodzeństwa. Kirby postanowiła się trochę usamodzielnić i znalazła pracę na nocnej zmianie w recepcji hotelu położonego na innej wyspie. Richard przezywany przez wszystkich Tygrysem otrzymał powołanie do armii i poleciał do Wietnamu, a Blair młoda mężatka spodziewająca się bliskiego rozwiązania bliźniaczej ciąży została w domu, by odpocząć i przygotować się do porodu. Jess spędzała więc wakacje z mamą Kate topiącą niepokój o syna w alkoholu i apodyktyczną, surową babcią zmuszającą ją do lekcji tenisa. Bardzo ten wakacyjny okres odczuła. Nie tylko przez pierwsze młodzieńcze rozterki i troski związane z dorastaniem. Przede wszystkim całkiem przypadkowo stała się strażniczką rodzinnej tajemnicy, która gdyby wyszła na jaw, mogłaby wstrząsnąć ich małym światem.
Strony książki przerzucały się same i miały gdzieś fakt, że miałam trochę spraw do załatwienia. Wszystko schodziło na dalszy plan. Nie wiem, które rozdziały bardziej mnie fascynowały. Te dotyczące życia Kate, Kirby, Blair czy Jess. Każdy był inny, każdy wciągający do ich osobistego świata przeżyć i emocji. Rok 1969 był w Stanach Zjednoczonych rokiem przemian obyczajowych, w tym walki o równouprawnienie kobiet, rewolucji seksualnej, protestów, wściekłości i rozgoryczenia ludzi faktem, że ich bliscy muszą walczyć w Wietnamie. W tym też czasie miała miejsce zwycięska misja statku kosmicznego Apollo 11, a więc pierwsze lądowanie człowieka na Księżycu. Przygotowywano również festiwal Woodstock pod hasłami pokoju, miłości i rock’n’rolla. Było to zatem bardzo ciekawe tło dla toczących się wydarzeń. Do tego świetnie oddany klimat leniwego gorącego lata...
Lekturę Lata ’69 można porównać do napawania się smakiem ulubionych lodów. Jesteśmy zadowoleni, gdy powoli rozchodzi się po podniebieniu i pieści nasze zmysły. Łyżeczka za łyżeczką kończymy opakowanie i nagle pozostaje smutek i żal, że to już koniec. Czujemy niedosyt, ale i zadowolenie, że mogliśmy znowu ów smak poczuć na języku. Była więc to bardzo przyjemna lektura, która rozczarowała mnie jedynie tym, że była zbyt krótka. Takie historie mogłabym czytać i czytać w nieskończoność.
Uważam, że książka Elin Hilderbrand to do tej pory najlepsza zagraniczna powieść obyczajowa, którą mogłam przeczytać w tym roku.
Za możliwość zapoznania się z treścią książki dziękuję PORADNI K.
Wydawnictwo: Poradnia K
Data wydania: 2023-05-31
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 440
Dodał/a opinię:
Anna Szulist
Wzruszająca powieść obyczajowa o sile kobiecej przyjaźni, pomagającej przetrwać trudne życiowe momenty, z akcją nad morzem podczas wakacji. Vicki, matka...
Wczoraj suknie od Diora, dziś szykany i strach... Meredith, zaszczuta przez otoczenie żona oszusta finansowego, skazanego na więzienie, ucieka przed światem...