Dziecko Lwowa, wielki metafizyczny poeta i myśliciel. Piękny duchem, olbrzymi talentem, polski, a zarazem europejski Pan Cogito. Gałczyńskiego uważał za "tandeciarza", Rilkego nazywał "towarzyszem Ryłko", aby zarobić na utrzymanie redagował nekrologi i handlował posoką, uwielbiał Kubusia Puchatka, a w Paryżu tańczył na ulicy. Widział wartość religii dla kultury, ale nie miał pewności co do istnienia Boga. Nigdy nie podjął współpracy z komunistycznym aparatem bezpieki.
Książę Polskich Poetów zmarł w 1998 roku. Po jego śmierci powstała ogromna pustka, która dotąd pozostaje niewypełniona. Stał wiernie na szańcach - słowami i postawą bronił polskiej kultury i historii, a także ciemiężonych narodów i prześladowanych ludzi. Twórczość Zbigniewa Herberta wciąż żyje w sercach i umysłach Polaków. Paradoksalnie świadczy o tym choćby to, że urzędnicy Ministerstwa Spraw Zagranicznych na stronie Poland.gov.pl w zakładce "literatura" okroili najbardziej znany wiersz Przesłanie Pana Cogito, wycinając fragment o szpiclach, katach i tchórzach, podczas gdy utwory Miłosza i Szymborskiej zamieścili w nienaruszonym stanie. Warto przypomnieć sylwetkę Zbigniewa Herberta, bo chyba z upływem lat blaknie jednak portret poety. Zapraszamy do lektury tekstu Beaty Bednarz, który opublikowaliśmy w naszym dziale publicystycznym.