Zawierucha i spotkanie z psychiatrą

Data: 2016-02-29 10:58:32 | Ten artykuł przeczytasz w 6 min. Autor: Sławomir Krempa
udostępnij Tweet
News - Zawierucha i spotkanie z psychiatrą

W życiu 27-letniej Olgi Zawieruchy dzieje się aż nadto, lecz nie zawsze są to miłe wydarzenia. Dziewczyna zupełnie nie zna się na ludziach, dlatego wiele spraw w jej życiu toczy się na opak. Kochający Antek kocha nie tylko ją, uczynny Dominik okazuje się oszustem, „niestrawna” Zośka – całkiem miłą osobą, a sympatyczna Lidka – rywalką. Kiedy niemal w tym samym czasie Olga traci chłopaka, pracę i poczucie własnej wartości, podejmuje spontaniczną decyzję określającą dalszy jej los. Wyprawia się za ocean do siostry, która (tak jak i ona) ma swoje tajemnice. Ledwie Olga zdąży nabrać dystansu do życia i ludzi, a znów wokół niej zawiruje świat – do czego niewątpliwie sama się przyczyni. Warto się o tym przekonać. Warto sięgnąć po książkę Krystyny Bartłomiejczyk Zawierucha w wielkim mieście. W ubiegłym tygodniu prezentowaliśmy premierowy fragment powieści. Dziś czas na fragment kolejny: 

 

Gustaw Cudejko siedział przy solidnym dębowym biurku, zatopiony w lekturze kolorowego czasopisma.

– Nie przeszkadzam? – Olga zastukała w futrynę.

Gucio podniósł niepewny wzrok i poprawił okulary zsunięte na czubek nosa.

– Ajaj, pani Olga…! – Ożywił się. – Służbowo czy na terapię przyszła, a?

– Ani służbowo, ani na terapię, panie Gustawie. Tak naprawdę przywiódł mnie tu czysty przypadek i…

– Ajaj, przypadek eto słowo pozbawione sensu. Przypadkiem nic nie dzieje sie, pani Olga, zawsze jakaś przyczyna jest i wyższa konieczność, ot co. Z jakiegoś powodu wyszła z domu, a przywiodła ją tu podświadoma potrzeba. A jakaż to, mogę znać?

 

Olga nie odpowiedziała. Zastanawiała się właśnie, czy gdy zbudzi się z wielkim smakiem na wielkiego ziemniaczanego placka, a mama wtoczy go do jej pokoju, będzie to przypadek czy konieczność? A jeśli tak, to czyja? Jej, bo koniecznie chciała zjeść placka i nieświadomie wymusiła go na mamie, czy mamy, która koniecznie chciała smażyć i nieświadomie wymusiła na niej ten apetyt?

 

– Pani Olga?

Olga zamrugała oczami.

– Przepraszam, zamyśliłam się. O co pan pytał?

– Zamyśliła sie, mówi… – Gustaw położył dłonie na pękatym brzuchu i zakręcił młynka palcami. – A często tak sie zamyśla? A w samotności też lubi przebywać? Nawiązuje przesadny kontakt wzrokowy ze ścianą, na ten przykład? Albo ma nadwrażliwość któregoś zmysłu?

– Panie Gustawie kochany. Nic z tych rzeczy, nie wmówi mi pan choroby pod żadną postacią. Niepotrzebna mi pomoc, bo na nic nie cierpię.

– Nie? Taż pani z szoferki wyskoczyła na środku pieriekriostka!

– A skąd pan to wie?!

– A kto tego nie wie, pani Olga. Wszyscy wiedzą.

– To był impuls… – Ugryzła się w język. Nie była pewna, czy w psychiatrii impulsy są zdrowym objawem, czy przeciwnie. – Tam był rudy… coś rudego i…

– Tak, tak… – przerwał łagodnie, po czym dyskretnie przysunął gruby notes leżący obok wysokiej szklanki. – Często pani przytrafia sie widzieć to rude „coś”?

– Tylko wtedy, gdy rude szczury z wąsami jak u kota wystawiają pysk z torby Wąsika i wlepiają we mnie ślipia – parsknęła rozbawiona.

– Uhm. A miauczał?

– Kto? Pan Wąsik?

– Zaraz pan Wąsik… Szczur, kot czy co tam było w etoj torbie…

 

Dreszcz niepokoju przeleciał Oldze po plecach, gdy uświadomiła sobie, że znalazła się w zasięgu ręki człowieka, który aż prosi się o psychiatrę… „No nie, przecież to on jest psychiatrą”, pomyślała.

 

– Lepiej już sobie pójdę. – Uśmiechnęła się grzecznie.

– Ale jeszcze nawet nie powiedziała, z czym przyszła. Bo chyba nie w celu towarzyskim, a?

 

Olga zmarszczyła brwi, lecz za nic w świecie nie mogła sobie tego przypomnieć. I wtedy przyszło jej do głowy, że może jednak mama ma rację… trochę racji… ociupinkę racji, że coś jest z nią nie tak. Więc może jednak nie od rzeczy byłoby poleżeć sobie na kozetce w ciszy i spokoju, przerobić pod dyktando Gucia wdechy i wydechy. Po głębszym zastanowieniu się uznała, że zaryzykuje. Legnie na Cudejkowy materac i zobaczy, co z tego wyniknie. Poinformowała o swojej decyzji Gucia, który niezmiernie się uradował.Jak się okazało, trochę przedwcześnie.

 

– Do bani – prychnęła Olga pięć minut później, łypnąwszy na Gucia spod oka. – Żadnego mrowienia, łaskotania…

– Ajajaj. Nie może pani Olga troszki zdyscyplinować sie? – Gustaw bardzo się postarał, żeby jego głos zabrzmiał miło i kojąco.

– Niby jak, skoro myśli rozłażą się każda w swoją stronę… Mama twierdzi, że od dziecka mam zaburzony proces myślowy, bo… W sumie chyba ma rację, bo jaki myślący człowiek kopie pod sobą dołki?

– A tata…? – spytał Gucio ostrożnie, z ledwie wyczuwalną radością w głosie.

– Ooo, tata to ma skrajnie odmienny pogląd na ten mój proces.

– Hm, intieriesno… Pani mnie o tym powie, a?

– A o czym tu mówić. On zawsze uważał, że w całym układzie słonecznym nie ma godnego mnie faceta, jak to ojcowie…. – Olga nagle umilkła. – No dobra. Możemy zacząć od początku?

 

Cudejko westchnął zawiedziony i w gabinecie zaległa cisza, przerywana od czasu do czasu monotonnym szemraniem Guciowego głosu. Olgę istotnie zaczął ogarniać osobliwy stan bytu-niebytu, zanim jednak ogarnął całkowicie, zaswędział ją nos. Niby nic takiego, ale zaswędział nieziemsko, co miało swe przełożenie na dalszy przebieg sesji. I jakby przypieczętowało jej los.

REKLAMA

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Reklamy
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Katar duszy
Joanna Bartoń
Katar duszy
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Klubowe dziewczyny 2
Ewa Hansen ;
Klubowe dziewczyny 2
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje