Wyścigi. Fragment książki książki „Aldona z Podlasia"

Data: 2024-11-28 09:27:45 | aktualizacja: 2024-12-05 09:48:05 | artykuł sponsorowany | Ten artykuł przeczytasz w 4 min. Autor: Piotr Piekarski
udostępnij Tweet

Główna bohaterka serialu Żony Podlasia w prosty i bezpośredni sposób, do jakiego przyzwyczaiła swoich fanów, opowiada o dzieciństwie w Warszawie i buncie wobec oczekiwań arystokratycznej rodziny. Wbrew próbom wychowania jej na damę, bohaterka, która ukochała sobie konie, woli tor wyścigów konnych na Służewcu od życia na salonach. Opowiada o mezaliansie i emigracji do Wielkiej Brytanii. O pracy w stajni wyścigowej, o depresji i o miłości, która ratuje jej życie. O powrocie na Podlasie. O śmierci partnera. O niezwykłym życiu niezwykłej kobiety.

Aldona z Podlasia - grafika promująca książkę

Do przeczytania książki Aldony Anny Skirgiełło Aldona z Podlasia zaprasza Wydawnictwo Axis Mundi.

– To najbardziej poruszająca, prawdziwa i przejmująca autobiografia, z jaką się zetknęłam – pisze Danuta Awolusi w naszej recenzji tej książki

W ubiegłym tygodniu na naszych łamach opublikowaliśmy premierowy fragment książki Aldona z Podlasia. Dziś czas na kolejną odsłonę tej historii:

Zaczęłam w pewnym momencie przychodzić na wyścigi, czyli ówczesne Państwowe Tory Wyścigów Konnych na warszawskim Służewcu. Wprowadziła mnie tam koleżanka, jak to zwykle bywało w takich przypadkach, ale na razie chodziłam sporadycznie, by pojeździć w soboty i dni wolne od szkoły – bakcyla jakoś od razu nie połknęłam i preferowałam sportową jazdę.

Bardzo lubiłam skoki. Na Służewcu jeździło wiele dziewcząt, bo za darmo, a taka pomoc była przyjmowana przez trenerów koni wręcz z wdzięcznością. W którymś momencie wzięłam się za jazdy na wyścigach bardziej poważnie w jednej z mniejszych stajni służewieckich – Kozienice, w której trenerem był nieżyjący już Mietek Mełnicki, niegdyś najsłynniejszy polski dżokej. Potem trafiłam do stajni Jaroszówka prowadzonej przez również nieżyjącego już Stanisława Sałagaja – zaczęłam jeździć regularniej i zrezygnowałam z treningów sportowych. Oficjalnie i legalnie jeździć można było dopiero po ukończeniu szesnastego roku życia i pod warunkiem, że rodzice podpisali formularz zgody i wykupili ubezpieczenie. Większość trenerów tego nie wymagała, lecz wypadek pewnej amatorki, której koń wpadł na latarnię, zmienił nieco te reguły. Dziewczyna zapadła w śpiączkę, a jej rodzice chcieli pozwać Państwowe Tory Wyścigów Konnych o odszkodowanie. Mądry Polak po szkodzie – po wypadku założono na słupy stare opony, żeby zapobiec podobnym zdarzeniom w przyszłości. W każdym razie niektóre z nas kombinowały, jak mogły: wpisywały fałszywy rok urodzenia na wniosku o ubezpieczenie (jedyną ubezpieczalnią wówczas było państwowe PZU) i podrabiały podpis rodziców. To było to: siodłanie o świcie, krótkie strzemiona, szybka jazda i adrenalina. Im bardziej pobudliwy, nerwowy koń – tym lepiej.

A najlepiej wspominam galopy treningowe, czyli jazdę na krótkim dystansie kilkuset metrów w maksymalnej szybkości. Na ogół łeb w łeb, czyli konie równolegle obok siebie. Młode konie ruszało się razem, stare i doświadczone – jeden koń prowadził, a drugi dochodził do niego w wyznaczonym miejscu, doganiając, i wówczas dopiero była jazda! Tempo takie, że tylko wiatr gwizdał w uszach. Konie blisko, bliziuteńko siebie, tak blisko, że strzemiona jeźdźców zahaczały o siebie i brzęczały.W tamtych czasach ludzie byli w miarę zgrani. Jeden drugiemu pomógł w razie potrzeby, wspólnie świętowano wygranie gonitw czy uzyskanie stopni w karierze jeździeckiej… Wynalazek pod hasłem „grill” jeszcze nie dotarł do Polski – organizowaliśmy ogniska, na ogół przy torze treningowym, niedaleko wyasfaltowanej ścieżki zwanej czarną drogą. Każda załoga danej stajni treningowej imprezowała przy swoim ognisku i niejednokrotnie bywało, że dołączała inna i bawiono się razem – rzecz nie do pomyślenia kilkanaście lat później, kiedy zaczęła się niezdrowa rywalizacja. Piękne, szalone czasy. Nomen omen: ponieważ nawet najgorszy do jazdy koń nie był dla mnie wyzwaniem, nadano mi ksywkę Szalona. Jeździła więc Szalona Aldona na szalonych koniach i świat wydawał się całkowicie poukładany.

W naszym serwisie zamieściliśmy już kolejny fragment książki Aldona z Podlasia. Publikację kupicie w popularnych księgarniach internetowych:

Tagi: fragment,

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Książka
Aldona z Podlasia
Aldona Anna Skirgiełło0
Okładka książki - Aldona z Podlasia

Główna bohaterka serialu ,,Żony Podlasia" w prosty i bezpośredni sposób, do jakiego przyzwyczaiła swoich fanów, opowiada o dzieciństwie w Warszawie i buncie...

dodaj do biblioteczki
Wydawnictwo
Recenzje miesiąca
Kyle
T.M. Piro
Kyle
Smolarz
Przemysław Piotrowski
Smolarz
Wszyscy zakochani nocą
Mieko Kawakami
Wszyscy zakochani nocą
Raj utracony
John Milton
Raj utracony
Krok do szczęścia
Anna Ficner-Ogonowska
Krok do szczęścia
Las powieszonych lisów
Arto Paasilinna ;
Las powieszonych lisów
Pokaż wszystkie recenzje