Dwunastoletnia Ania wiodła spokojne życie. Uczęszczała ze starszą siostrą do tej samej szkoły, uczyła się pilnie, wracała do domu, gdzie spędzała czas z kochającymi rodzicami i wujkiem. W marcu 2020 roku jej życie jednak stanęło na głowie przez atak pandemii. Podczas drugiej fali jej rodzice i Natalia – starsza siostra – zostali hospitalizowani, a Ania trafiła pod opiekę wujka Romana.
Coraz większa liczba zakażeń i kwarantanna głównej bohaterki zmusiły Anię do odizolowania się od świata.
Od tego czasu mieszkająca w piwnicy dziewczynka pozostawiona jest na łasce odwiedzającego ją wujka. Wspomina swoje dawne życie, to czego nauczyli ją dorośli i jak jej sposób postrzegania świata zmienił się po ataku COVID.
Ania nie do końca rozumie dlaczego musi teraz żyć tak, jak to zaplanował wujek.
Zapraszamy do lektury inspirowanej prawdziwymi wydarzeniami powieści Dawida Waszaka Wszystko, czego nie miała. Ostatni na naszych łamach mogliście przeczytać prolog powieści, tymczasem już dziś przedstawiamy Wam premierowy fragment rozdziału pierwszego:
Rozdział 1
Czasem dochodzisz do wniosku, że nie ma sensu dalej rozmawiać. Najlepiej wyjść.
Znudzona lekcją patrzyłam na usta nauczyciela. Poruszały się i sprawiały wrażenie, jakby były oddzielnym organizmem, który pełza mu pod nosem. Bawiło mnie to. Od czasu do czasu matematyk zapisywał jakieś zadania na tablicy, ale nie bardzo je rozumiałam. Wydawało mi się, że on też nie bardzo rozumie, czego uczy, bo zapisywał równanie, a potem stał przy nim bez ruchu. A może po prostu czekał, aż wszyscy zaczną uważać? Albo że na początku sami spróbują rozwiązać łamigłówkę? Nie. Na pewno nie, bo komu to się przyda w przyszłości? Przecież mamy kalkulatory w smartfonach. Niby dlaczego mielibyśmy tracić czas na liczenie w pamięci?
Mimo to obserwowałam go z przyjemnością. Jakie to miłe, że się tak stara, że opowiada o mocy matematyki, o tym, jak bardzo nam się przyda. Dobrze, że tak uważa. Wtedy jego praca ma sens, a mama mówiła mi zawsze, że lepiej się pracuje, kiedy widzimy w naszej pracy jakiś sens. Mama jest strasznie mądra. Lubię ją słuchać, a ona lubi opowiadać mi o wszystkim.
Na matematyka mówimy Culkin, bo przypomina Kevina z filmu Kevin sam w domu. Nie my wymyśliliśmy to przezwisko, po prostu przechodziło z pokolenia na pokolenie. Ponoć kiedyś starsi uczniowie zamknęli go w szafie, ale nie wiem, czy to nie bujda.
Poruszył ponownie wąsikami, kiedy ze swoim uroczym zapałem ściskał kredę i przygotowywał się, aby rozwiązać równanie. Wyglądały, jakby były doklejone. Zawsze chciałam to sprawdzić. Podejść i szarpnąć za wąchale, kiedy zawoła mnie do tablicy.
Moje obserwacje przerwała koleżanka, która szturchnęła mnie i podała karteczkę.
Block Star Planet dzisiaj o 16? P.M.
Odwróciłam się w stronę Pauliny i kiwnęłam głową twierdząco. Zawsze zgadzałam się na takie gry.
Pan Culkin odchrząknął i spojrzał na mnie znacząco. Wyprostowałam się i znów wsłuchałam w tłumaczenia nauczyciela, tym bardziej że patrzył na mnie uważniej niż przedtem i mówił jakby do mnie. Patrzył on i jego wąs. Wąs nawet chyba intensywniej, może odwzajemniał moje spojrzenie? Odnosiłam wrażenie, jakbym została sama w klasie albo jakby było najważniejsze, żebym to właśnie ja wszystko zapamiętała. Nie przeszkadzało mi to. Lubiłam być w centrum uwagi.
Wreszcie zadzwonił dzwonek i po klasie rozszedł się szum. Każdy gwałtownie zbierał rzeczy z biurek i zsuwał je do plecaków jednym machnięciem ręki, a potem wychodził z klasy. Ja oczywiście wychodziłam ostatnia przez moje roztargnienie. Kiedy zaczynałam się już nudzić na lekcji, często rysowałam na ostatniej kartce zeszytu i traciłam poczucie czasu. Kiedy słyszałam szuranie krzeseł, uświadamiałam sobie, że kończymy już zajęcia, i dopiero się pakowałam.
Kiedy już znalazłam się przy drzwiach wyjściowych, zatrzymał mnie Culkin.
– Aniu! – zawołał cicho, ale na tyle wyraźnie, abym mogła usłyszeć.
– Tak? – Stanęłam w progu.
– Możesz poczekać chwilę?
Byłam spokojną dziewczynką. Zawsze starałam się być ułożona, posłuszna, dlatego bez zbędnych słów zrobiłam kilka kroków w stronę nauczyciela.
– Możesz bliżej? – wydusił już mniej pewnie, miętoląc wydartą z zeszytu kartkę.
Założyłam tornister na plecy. Przez sekundę zachwiałam się pod jego ciężarem, po czym ruszyłam w kierunku nauczyciela i jego wąsów.
– Słuchaj… – Zawahał się. – Jesteś ładną, utalentowaną dziewczynką. Na każdej lekcji widzę, jak przyglądasz się równaniom, które wypisuję na tablicy. Bardzo mnie to cieszy, bo widzę w tobie przyszłość. Wiem, że jeśli poświęcisz więcej czasu na naukę, możesz odnosić sukcesy w matematyce.
– Dziękuję panu.
– Możesz mi mówić Jacek. – Uśmiechnął się.
– Dziękuję – odpowiedziałam zmieszana. Nie chciałam zwracać się do niego per ty, bo koleżanki by się śmiały, ale bałam się odmówić, aby nie poczuł się niezręcznie.
– Pragnąłem ci tylko powiedzieć, że pokładam w tobie wielkie nadzieje. Jeśli miałabyś z czymś problem, z czymkolwiek, to możesz do mnie z tym przyjść. Chętnie pomogę.
Ścisnęłam szelki plecaka i wyprostowałam się. Nie wiem, czy właśnie tak powinnam się zachować, ale chyba pan Jacek to wyczuł i zareagował, jak powinien:
– Dziękuję, że mnie wysłuchałaś, i zmykaj na przerwę. – Poklepał mnie po ramieniu.
– Dziękuję – odpowiedziałam i pobiegłam w stronę drzwi.
– I wiesz co?! – Podniósł głos. Zatrzymałam się, nie odwracając się. – Widziałem, że przekazywałyście sobie liścik. Nie rób tak więcej, proszę. To do ciebie nie pasuje.
Wybiegłam z klasy w stronę grupki koleżanek. Czekały na mnie. Zatrzymałam się przy nich, a one wybuchy śmiechem.
– I co? – zapytała Zuzia. – Czego chciał Culkin?
Zrobiłam kwaśną minę i poprosiłam, aby przestały się śmiać. Zerknęłam w stronę nauczyciela, jeszcze był w klasie i patrzył w moim kierunku. Uśmiechnął się i odwrócił wzrok. Cały czas słyszałam, że koleżanki coś szwargocą za moimi plecami.
– Przestańcie! – Odwróciłam się do dziewczyn i zacisnęłam pięści. Byłam wściekła. Popatrzyłam na każdą z osobna ze złością. Nie rozumiałam, dlaczego tak się zachowują. Co im przeszkadzało? Chodziło o nauczyciela? O to, że to mnie lubi? – Czego tak rżycie?!
– Poważnie? – Monika wystąpiła krok do przodu i uniosła brew. Stała tak chwilę i czekała, aż pozostałe przestaną się śmiać. – Serio, on jest ostro popieprzony. Ty wiesz, kim on jest? Wiesz, co robi?
– Co takiego? – Zmarszczyłam brwi.
– On nie ma żony i dzieci. Mieszka sam z dwoma psami, do których gada. Poważnie ci mówię. Kilka osób to widziało.
– I to jest powód, żeby z nim nie rozmawiać? Jesteście śmieszne.
– My czy ten pornowąsik? – Podniosła brew.
Przemilczałam to. Janek, który stał obok, zaczął śmiać się bez opamiętania.
– Ma w domu hodowlę mrówek. Słyszałam, że smaży je w gorącym oleju i je na kolację.
– Ale popieprzony koleś – odpowiedział Janek.
– Ja słyszałam – wystąpiła Kasia – że miał kiedyś syna, ale oddał go do domu dziecka.
Kiwałam głową z niedowierzaniem. Nie byłam w stanie uwierzyć w te bzdury.
– Ja słyszałem – wyrwał się Robert – że miał żonę, ale od niego uciekła, bo chciał ją zabić.
– Ledwo uszła z życiem – dodał Janek.
– Tak – przerwałam te sensacje i zbliżyłam się do Kasi – i na pewno chciał wypić jej krew. Kiedy nie patrzyła, zbliżył się do jej szyi i wbił się w skórę. – Zerwałam się w kierunku jej tętnicy, udając, że chcę się wgryźć. – Wrrrr…! Wbił się w nią i chłeptał, ale zdołała uciec i nigdy więcej jej tutaj nie widziano.
– Zmyśliłaś to, prawda? – zapytał Robert.
– Wiecie, co jeszcze słyszałam? Nigdy nie jest się bezużytecznym. Zawsze można służyć jako zły przykład.
– Yyyy – rzuciła Agnieszka. Nie wiedziała chyba, co odpowiedzieć.
– Tak, to był przytyk w waszym kierunku. Boże, ale wy jesteście głupi… – Parsknęłam, uderzając się w czoło. – Co wam strzeliło do głowy z tym pornowąsikiem? Takie głupie plotki to właśnie zły przykład. – Odeszłam w stronę klasy, gdzie zaczynałam kolejne lekcje. – Aha! – Zatrzymałam się. – I on ma syna. Chodzi do tej szkoły.
Książkę Wszystko, czego nie miała, kupicie na stronie internetowej autora!