Witaj w świecie, w którym przemówią do Ciebie drzewa. Nimfy zanucą magiczną pieśń. Potwory kryją się w głębinach. Nieznani bogowie spiskują przeciwko Tobie.
A ludzie?
Ludzie mają zamiar pozabijać się nawzajem.
Eli, Ha’akon i Temina wyruszają na spotkanie przeznaczenia. Kręte drogi zaprowadzą ich w strony, gdzie kryje się zło i niepokój, lecz także każde z nich ma szansę odkryć swoje prawdziwe człowieczeństwo, przyjaźń i lojalność… Czy okrucieństwo i podłość są skazane na zwycięstwo?
Do przeczytania powieści Uli Gudel Smocza żona – trzeciego tomu cyklu Dziewczyna bez imienia – zaprasza BookEdit. Dziś na naszych łamach prezentujemy premierowy fragment książki Smocza żona:
PROLOG
Czy możecie opowiedzieć o czasach, kiedy świat był młody? – poprosiła Layla. – Mój lud tak niewiele o tym słyszał… – Niewiasta siedziała na skraju Źródła, lecz wydawała się opóźniać chwilę, kiedy znowu w nie spojrzy.
Żagiew uradowało jej życzenie. Jak każde długowieczne stworzenie nie mógł oprzeć się gawędom o przeszłości. Zwłaszcza tej wypełnionej chwałą jego gatunku.
– Bo i skąd mają czerpać tę wiedzę? – Uśmiechnął się wyrozumiale.
– Ludzie pojawili się na Kontynentach całkiem niedawno… – Przymknął oczy, ogromnymi nozdrzami wciągnął ze świstem powietrze, gotowy rozpocząć historię.
– Smoki wszakże to jedyne stworzenia, które mają jako taką wiedzę na ten temat! – wyrwał się tymczasem jego przygłupi brat.
Żagiew zazgrzytał zębiskami z irytacji.
– Jako taką! Mój drogi, nie ma na tym świecie nikogo, kto sięgałby równie daleko pamięcią.
– Poza Żywiołami – odciął się Wybłysk.
– Tak… – niechętnie potwierdził drugi smok. – Na początku były właśnie Żywioły… Wyłoniły się z chaosu, odwiecznej mieszaniny światła i ciemności. Nie mają materialnej postaci, a ich moc jest niewyczerpana. Są końcem i początkiem. Potrafią zarówno tchnąć życie, jak też je odebrać według własnego kaprysu. Nikt nie umie przewidzieć ich woli ani skali działania, choć wielu poświęciło wieki na ich zrozumienie. Za ich sprawą powstały ziemia, po której można było stąpać, woda, która przynosiła orzeźwienie, ogień, który wzniecał ciepło, wiatr, który łączył je wszystkie… Potem ukazały się słońce, księżyc, wspaniałe góry, morza, lasy… – Smok zamrugał powiekami, aby odgonić wzruszenie, które ogarnęło go nagle na to odległe wspomnienie.
– I wy byliście tego świadkami?
– A jakże! – potwierdził z entuzjazmem Wybłysk. – Piękne to były czasy! My, Pierworodni…
– Smoki zrodziły się z pierwszych iskier życia zaprószonych przez Żywioły – podjął Żagiew, znów rozeźlony, że brat wtrąca się w jego poetyckie bajania. – Byliśmy ich pierwszymi dziećmi. Podzielili się z nami nie tylko światem, który stworzyli, lecz także samą mocą kreacji.
– Co natchnęło nas, żeby zasiedlić ziemię mieszkańcami! – dorzucił ponownie jego bliźniak.
Żagiew mlasnął z niezadowoleniem. Kiedy ta głupia narośl nauczy się trzymać jęzor za zębiskami!
– I wtedy pojawiły się elfy, prawda? – Layla była doprawdy wspaniałą słuchaczką. Zawsze we właściwy sposób potrafiła sprowadzić opowieść na odpowiednie tory, pomimo wybryków tego tłuka.
– Tak – potwierdził Żagiew. – Ze światła, wody, ziemi i wiatru uformowaliśmy elfy.
– Nie dziw, że są tak piękne, mądre i silne. – Layla pokiwała głową.
– Elfy dały nam wiele radości. Pokochały ten świat na równi z nami, nauczyliśmy je współpracować z Żywiołami, sprezentowaliśmy im także Dary, dzięki którym mogły łączyć się z naszymi stworzycielami. Zdumiewająco szybko podchwyciły nasze wskazówki, lecz nie tylko… Wymyśliły muzykę i wypełniły świat pięknymi dźwiękami, które umilały nam czas. Wybudowały wspaniałe miasta, gdzie kwitła sztuka, rękodzieło. Zachęceni tak dobrym rezultatem naszych działań, oddaliśmy się dalszemu tworzeniu. Przyszła kolej na zwierzęta, które zasiedliły przestworza, głębiny i knieje. Elfy pokochały nasze pozostałe dzieci na równi z nami i otoczyły je szacunkiem i opieką… – Żagiew poczuł, jak wzruszenie ściska mu gardło na wspomnienie czasów tak dawnych, że nawet jemu wydawały się legendą.
– A ludzie? – Pytanie niewiasty wyrwało go z zadumy.
– Cóż, ludzie mieli innych stwórców…
– Bogowie – westchnęła i pochyliła się nad taflą Źródła.
– Tak, bogowie… – wymamrotał smok i z niepokojem spojrzał na swego bliźniaka, by upewnić się, że ten nie wypapla tego, czego nie wolno im było wyjawiać śmiertelnym.
Ci, których nazywano na Kontynentach bogami, smoki znały pod innym mianem. Tytani. Nowe byty, które zrodziły się z Żywiołów. Nikt nie wie dokładnie, kiedy i gdzie się pojawiły, ani jak długo obserwowały poczynania Pierworodnych, zanim się ujawniły. Dość rzec, iż rozprzestrzeniły się po świecie gotowe zasiedlić go własnymi stworzeniami. Na początku ich próby kończyły się niepowodzeniem, gdyż, jak to zwykle bywa w przypadku naśladowców, wzorowali się jedynie na zewnętrznych efektach pracy smoków. Nie rozumieli zasad kreacji, proporcji, w których należy mieszać żywioły, ani roztropności, jakiej to wymaga. Poczynali sobie zbyt śmiało i tak powstały istoty potężne, lecz bezrozumne – cyklopi, trolle, kamienni giganci… Dopiero wtedy przyszli po radę do Pierworodnych, a ci udzielili im wskazówek w dobrej wierze, nie chcąc narażać swego pięknego świata na obecność kolejnych szkarad. Ambicją tytanów było stworzyć ludy podobne elfom, równie piękne i silne…
Pomimo upływu tysięcy lat Żagiew nie mógł uwierzyć, iż jego przemądry gatunek mógł zostać tak wyprowadzony w pole. Bowiem tytani ukryli przed nim swoje prawdziwe zamiary.
Smoki czerpały radość z samej kreacji i obserwowania, jak ich dzieci wzrastały i odkrywały świat. Jednakże tytani mieli w sobie zbyt wiele ognia. Pożądali władzy. Tworzyli po to, by wzmacniać jedynie swoją własną potęgę, rywalizować między sobą o przodownictwo. I taką samą ambicję zaszczepili istotom, którym dali początek. Krasnoludom, które wprawdzie okazały się niezwykle silne i wytrzymałe, lecz nie mogą równać się z elfami urodą i długowiecznością… Nimfom, które są piękne, lecz równocześnie płoche i słabe… Obie rasy okazywały oddanie swoim rodzicielom, lecz nie mogły spełnić ich planów podboju świata. I właśnie wtedy, po wielu próbach, tytani stworzyli ludzi.
– Czy bogowie wzorowali się na elfach, kiedy powołali nas do życia?
– Nie, moja droga – odparł Żagiew. – Wykreowali was na swój obraz i podobieństwo.
Powieść Smocza żona kupicie w popularnych księgarniach internetowych:
[tabela=6373498
Tagi: fragment,