W Wigilię sięgam dna rozpaczy. Fragment książki „Jutrznia. Wrzeciono Boga"

Data: 2022-10-26 13:15:11 | Ten artykuł przeczytasz w 6 min. Autor: Piotr Piekarski
udostępnij Tweet

W wyniku nieudanej akcji wymierzonej w niemieckich konspiratorów Teofil Kłosek, trzydziestotrzyletni weteran walk o powrót Górnego Śląska do Polski, trafia za kratki. Upokorzony, dręczony poczuciem winy i skazany na samotność przez najbliższych, z okruchów wspomnień odtwarza mozaikę dawnego życia. Tymczasem Niemcy stawiają jego żonę przed dramatycznym wyborem. Czy Klara poświęci małżeństwo w zamian za życie Teofila? Zbliża się piętnasta rocznica wybuchu trzeciego powstania śląskiego, a wraz z nią premiera legendarnego spektaklu, który – u progu drugiej wojny światowej – ma przypomnieć o straszliwych konsekwencjach konfliktu zbrojnego. Ewie Majewskiej i jej młodym artystom przyjdzie zmierzyć się z niechęcią środowisk mniejszościowych oraz z agresją rosnącej w siłę bojówki młodzieżowej.

Obrazek w treści W Wigilię sięgam dna rozpaczy. Fragment książki „Jutrznia. Wrzeciono Boga" [jpg]

Jutrznia Andrzeja H. Wojaczka to ostatni tom trylogii Wrzeciono Boga – poruszającej sagi inspirowanej losami śląskiej rodziny. W cyklu ukazały się już powieści Kłosy oraz Wdowi groszWrzeciono Boga to głośny antywojenny manifest, powieść o niezwykłej sile kobiet, mitotwórczej roli słowa i potędze miłości zdolnej do największych poświęceń. Do lektury zaprasza Wydawnictwo Szara Godzina. W ubiegłym tygodniu na naszych łamach mogliście przeczytać premierowy fragment książki Jutrznia. Dziś czas na kolejną odsłonę tej historii: 

W Wigilię sięgam dna rozpaczy. Myślami biegnę w stronę domu rodzinnego i rozklejam się na dobre. Krążę po spacerniaku z łbem zwieszonym na piersi i wypłakuję sobie oczy. W rzyci mam, czy ktoś widzi gile, które zwisają mi z nosa jak lameta na choince. Chcę do domu – mało brakuje, bym upadł plackiem i zaczął tłuc pięściami o ziemię wzorem rozwydrzonego bajtla. Powstrzymuję się wysiłkiem woli. Tęsknię do Klary. Puszczę w niepamięć wszystkie niesnaski, każdą urazę precz za siebie rzucę, udam, że nic się nie wydarzyło, byle móc wziąć ją w objęcia, a niechby i przez szybę, wizjer pieroński, choćby z okna, zza murów, niech no tylko ktoś mi powie, że z Klarą wszystko w porządku, że nie ucierpiała przeze mnie, że żyje! Przysięgam na wszystko, co święte, że jeśli los nas ze sobą powtórnie złączy, wyrzeknę się tego, co miała mi za złe, czym ją zraniłem. Poza Klarą nie liczy się nic – ale Klary nie ma! Od tygodni nie daje znaku życia, co w głowie się nie mieści, to nieludzkie! Żeby wszyscy się ode mnie odwrócili z dnia na dzień?! Mamulka z ojcem swoje lata mają, ale pofatygować się w odwiedziny do ostatniego z żyjących synów to nie łaska? A Józef? Politykier zatracony. Ewa? Paniczka! Wszystkim wam zęby powypadały ze strachu, ogony żeście podkulili i przyznać się nie macie odwagi do Kłoska chachara, co ludzi młotkiem bije. 

O północy idziemy na pasterkę. Wciskam się w kąt, by mnie który z kamratów nie przyuważył, jakby mnie tak na ślimtanie znowu wzięło. Cóż, kiedy bierze mnie, nim jeszcze ministrant w dzwonki uderzył. Wszystko przez stajenkę, którą mam tuż przed nosem. Wypisz, wymaluj szopka starzika Fridka, nad którą w dawnych czasach dłubał z pół roku albo i dłużej. Któregoś lata umyślił sobie wyrzeźbić betlejkę, coby dzieciska miały zimą trochę uciechy – tak mówił. Uciecha brała człowieka od samego patrzenia, kiedy w starzikowych rękach kawałek drewna zmieniał się – przeobrażał – w anioła, wielbłąda, owieczkę czy inną nieodzowną figurę. Betlejemski sztafaż robił imponujące wrażenie i jednocześnie spory kłopot, gdyż z racji pokaźnych gabarytów trudno było znaleźć dla niego odpowiednie miejsce w chałupie. Stajenkę ostatecznie usytuowano przy studni, gdzie stanęła w asyście przyniesionych z lasu świerczoków. Nie byliśmy już wtedy z Witkiem aż takimi bajtlami, a jednak uwielbialiśmy wystawać pod stajenką, nie bacząc na śnieg ani tęgi mróz. 

    – Wołek! 

    – Osiołek! 

    – Panienka z Józefem! 

    – Dzieciątko! 

Byli i pasterze, i aniołowie, i mędrcy ze Wschodu przybytni na wielbłądach; był też – ku naszej niebywałej konsternacji – starzik Fridek we własnej osobie, wystruganej w drzewie. 

    – A któż to, starziku? 

    – A kogo wom przypomino, synki? 

    – Nom się zdaje, że was. 

    – To co się głupio pytocie.

    – Chyba nom tu jakieś bery opowiadocie, starziku. 

    – Żodne bery, synki. 

    – Ale jakże to? Was przeca nie było przy stajence. 

Pamiętam, że starzik ujął się pod boki i zmierzył nas groźnym wzrokiem.

    – Nie wy mi bydziecie godać, kaj byłech, a kaj mnie nie było. Ale jeśli chcecie, to posłuchejcie… 

Posadził nas na leżance, a sam, jak to miał w zwyczaju, usadowił się na ławie za stołem i zapatrzywszy się w ogień buzujący pod blachą, rozpoczął opowieść: 

     – Bo widzicie… Hań, hań downi zdarzyło mi się terminować w mieście Nazaret, u stolorza, na kierego wołali Józef. 

    – Synkowi ciotki Rozalki też jest Józef – wtrącił Witek, rad, że i on coś wie. 

    – Mosz recht, synku – pochwalił Witka starzik. – Możno nawet w podobnym wieku byli. Tamten Józef z Nazaretu trudnił się ciesielką, a że i mnie fach ten nieobcy, zrobił mnie swoim czeladnikiem. Zżyliśmy się, bo dobry był z niego majster, a chociaż młody, głowę nosił nie od parady. Nieraz zachodziłem do jego chałupy na wieczerzę, gdzie obmyślaliśmy roztomajte konstrukcje i czekające nas prace. A żebyście widzieli, jako mioł gryfno żoneczka. Miriam jej było. 

    Pamiętam, że w tym momencie wymieniliśmy z Witkiem porozumiewawcze spojrzenia, bo już miarkowaliśmy, że starzik cyganią nas w żywe oczy. Nie śmieliśmy jednak puścić pary z ust, bo po pierwsze – w doma uczyli nas, że starszym się nie przerywa, a po drugie – starzikowa opowieść zwyczajnie nabierała rumieńców. 

W naszym serwisie przeczytacie już kolejny fragment książki Wrzeciono Boga. Jutrznia. Powieść kupicie w popularnych księgarniach internetowych:

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Książka
Jutrznia. Wrzeciono Boga
Andrzej H. Wojaczek1
Okładka książki - Jutrznia. Wrzeciono Boga

W wyniku nieudanej akcji wymierzonej w niemieckich konspiratorów Teofil Kłosek, trzydziestotrzyletni weteran walk o powrót Górnego Śląska do Polski, trafia...

dodaj do biblioteczki
Wydawnictwo
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Aldona z Podlasia
Aldona Anna Skirgiełło
Aldona z Podlasia
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Rozbłyski ciemności
Andrzej Pupin ;
Rozbłyski ciemności
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje