W tej książce można zatonąć. „Epizody z życia mojej mamy" Iwony Żytkowiak

Data: 2020-10-02 09:03:54 | Ten artykuł przeczytasz w 6 min. Autor: Piotr Piekarski
udostępnij Tweet

12 historii, 12 portretów, jeden motyw – mama. Opowieści snuje syn, ale dziecięco-naiwna perspektywa miesza się tu z dorosłym widzeniem świata i wiedzą o matce i ludzkich relacjach. Podglądamy zwyczajną codzienność matki. Zaglądamy też w duszę kobiety. Epizody z życia mojej mamy to także przypadki z życia zwyczajnej polskiej rodziny, w której miłość przeplata się z rozczarowaniem, nadzieja ze znużeniem, odświętność z codziennym zmaganiem. Jest smutno, ale jest też śmiesznie. A czasem jest na niby. Jak w każdej rodzinie.

Iwona Żytkowiak nie wymyśla niestworzonych historii. Pisze o tym, co się zdarza – być może w Twojej rodzinie, za ścianą lub po drugiej stronie ulicy. Nie wyciska łez, nie epatuje nieszczęściem, nie tworzy iluzji niebiańskich uniesień, lecz budzi emocje, bo dotyka spraw ważnych – dla bohaterów i dla czytelników.

W tej książce można zatonąć…

Obrazek w treści W tej książce można zatonąć. „Epizody z życia mojej mamy" Iwony Żytkowiak [jpg]

Do lektury Epizodów z życia mojej mamy zaprasza Wydawnictwo Szara Godzina. Dziś w naszym serwisie przeczytacie premierowy fragment: 

O przyjaciołach mojej mamy

MAMIE niewiele trzeba było, by stworzyć relację. Relację z ludźmi. Nie jakąś tam daleką, luźną, ale całkiem, całkiem bliską, graniczącą z poufałością. Nie potrzeba jej było ani beczki soli, ani konia z kopytami, by więź nabrała charakteru intymnego. Wystarczyły dwa telefony lub spotkania, choćby z kurierem, którego z początku traktowała ze swoistą wyniosłością, by już kolejny kontakt uległ totalnemu przeobrażeniu. Znikał dystans, a rzeczowy, suchy ton, oszczędność gestów zastępowały wylewne powitania i serdeczne uśmiechy. Bo już po drugim razie to nie był kurier DHL czy DPD, ale pan Andrzejek, którego zaraz lokowała w telefonie pod hasłem „Pan Andrzejek”. Czy można się w takim układzie dziwić ojcu, że gdy przypadkiem wpadł mu w ręce maminy telefon, a tam panów od metra, przy byle utarczce słownej rzucał ich mamie w twarz?

Mama należała do tej kategorii kobiet, które głośno deklarują potrzebę tworzenia ścisłych więzów rodzinnych i pozarodzinnych. Wciąż wygłaszała komunały w stylu, że człowieka definiuje się poprzez to, jakie relacje tworzy z innymi ludźmi. Uwielbiała szablony. „Człowiek nie jest samotną wyspą”, powiadała, kiedy po długiej przerwie następującej po kolejnej kiepskiej inwestycji w przyjaźń znów poszukiwała bratnich dusz. Bo mama nie cierpiała pustki. Trafiały się więc w jej życiu przygodne koleżanki poznane w parku, kiedy akurat przysiadła z wózkiem, w którym kwiliło któreś z nas. Albo w poczekalni poradni dziecięcej, w której z racji liczby przychówku spędzała znaczną część życia. Rzadko bywały to współpracownice, mama bowiem dość sztywno trzymała się zasady, że życie zawodowe trzeba grubą krechą oddzielić od życia prywatnego, bo inaczej pozamiatane – ani praca w pracy, ani dom w domu. Te przypadkowe znajomości zaczynały się zawsze niewinnie. Ot, wspólny spacer, wymiana dziecięcych ciuszków i życiowych doświadczeń. Kupki-śrubki, kaszki-sraszki i ząbkowania. Potem jakaś kawa. Najpierw same. Po jakimś czasie z mężami. Pełna kurtuazja, Francja-elegancja, wyszukane przystawki, danie główne, winko i ekskluzywne drinki. I tak powoli, powoli. Jeden wspólny wieczór, jakaś zabawa, imieniny, urodziny. Mamy, taty, dziecka… I zanim człowiek się spostrzegł, już miał nowego wujka i ciocię. A potem się zaczynało. Wchodzenie w butach do nie swojego życia, tajemnice alkowy, niekończące się wiszenie na słuchawce. Aż do momentu, gdy robiło się ciasno i duszno od tych trudnych spraw. A jak jeszcze dołożyć do tego sprawy łóżkowe, rozwodowe, majątkowe… to już było o wiele za daleko. Jakby jednak tego było mało, psiapsiółki mamy wpadały o każdej porze dnia i nocy. Szarogęsiły się, zaglądały do lodówki, wtrącały się do wszystkiego – a dlaczego Antek wszedł w butach do domu, a czemu mama pozwala Elce nosić takie kuse spódniczki i prowokować potencjalnych gwałcicieli i porywaczy handlujących młodymi ciałami… Czasem się bałem, że zamieszkają z nami, wprowadzą się z całym tym swoim życiowym majdanem, z mężem, z dziećmi. Wspólna chata, szafa i lodówka. Ale szczęściem ani mama, ani tata długo nie wytrzymywali tego naporu. O ile tacie udawało się uciekać do pracy, na barki mamy spadał ciężar tych przyjaźni. Coraz częściej narzekała na brak prywatności lub na to, że ciągłe wysłuchiwanie problemów jest ponad jej siły. Czuła się wyssana z uczuć, wyzuta z emocji. Wciąż żyła czyimś życiem. W naszym domu zaczynały się sprzeczki, a potem ciche dni, przerywane wyrzutami taty.

– Dzwoń, dzwoń do Majki albo do Iwony i jej szarmanckiego Jacka! Z nimi to umiesz rozmawiać! Buzia ci się nie zamyka! A jak im radzisz! Jak rozwiązujesz ich problemy! No, no! – ironizował, udając wielki zachwyt. – Ty się zastanów, może ty poradnię małżeńską otworzysz! – kończył uszczypliwie, a potem znów zapadało milczenie.

Mama musiała dać sobie czas na przemyślenie sprawy. A kiedy już poukładała sobie wszystkie klocki w głowie, w skrytości serca przyznawała tacie rację. I kończyła się znajomość solenną deklaracją, że nigdy więcej, a jeśli już… jeśli już, to ostrożnie i z daleka od niebezpiecznych intymności.

Jakiś czas potem lizała rany, bo któraś kolejna przyjaciółka na śmierć i życie okazała się głupią skończoną pleciuchą, wypierzoną gęsią, która chłonęła mamine radości i smutki, frustracje i fascynacje, a potem przetwarzała je i puszczała w obieg, czyniąc sobie z maminego życia pożywkę dla inicjowania towarzyskich pogaduszek, pełnych chorych sensacji. Najgorsze w tym wszystkim było to, że te problemy były wyssane z palca, bo wymyślając je na poczekaniu, mama chciała pokazać swojej „przyjaciółce”, że nie jest odosobniona w zmaganiu się z życiem, że nie tylko ona tak ma. Mama miała dziwne pojęcie wspierania ludzi, była, jak to mówią, syntoniczna. Ale prawda prawdą, co trzeba jasno przyznać, że w produkowaniu wyimaginowanych historii była mistrzynią.

W naszym serwisie przeczytacie już kolejny fragment książki Epizody z życia mojej mamy. Powieść kupicie w popularnych księgarniach internetowych:

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Książka
Epizody z życia mojej mamy
Iwona Żytkowiak 2
Okładka książki - Epizody z życia mojej mamy

12 historii, 12 portretów, jeden motyw – mama. Opowieści snuje syn, ale dziecięco-naiwna perspektywa miesza się tu z dorosłym widzeniem świata...

dodaj do biblioteczki
Wydawnictwo