Z powodu przeludnienia Ziemi, planeta Gemina jest drugą szansą dla ludzkości. Statek kosmiczny Zorza Polarna po ponad stu latach jest już u celu, jednak nagle wszystko zaczyna się komplikować…
Historia podróży ukazana jest z perspektywy nastoletniej Rosality, która wiedzie najzwyklejsze życie uczennicy. Jednak po otrzymaniu stypendium i przeniesieniu się do Złotej Republiki przez przypadek wplątuje się w coraz niebezpieczniejsze wydarzenia.
Ros będzie musiała się zmierzyć nie tylko z wyzwaniami stawianymi jej przez nowe otoczenie. Zostanie zaangażowana w opiekę nad odhibernowanymi Ziemianami, a po wylądowaniu okaże się nie tylko bardzo pomocna, ale wręcz niezbędna… Przez splot wydarzeń i swoje niecodzienne pochodzenie będzie musiała nie tylko wybrać, po której stronie chce się opowiedzieć, ale także walczyć o życie. Jej losy poznamy za sprawą powieści Oliwii Trybulewicz W objęciach gwiazd. Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Lucky, a dziś w naszym serwisie macie okazję przeczytać jej premierowy fragment:
Gdy opuściłam toaletę, okazało się, że rozpoczął się właśnie blok wolnych piosenek, a Katia i Mirella wirowały na parkiecie przytulone do partnerów. Przeklęłam pod nosem, po czym zawróciłam w stronę wyjścia, zdecydowawszy się przeczekać to na zewnątrz; nie uśmiechało mi się samotne stanie pod ścianą. Na szczęście tuż przy dyskotece znajdował się luk widokowy, a na gwiazdy mogłam patrzeć bez końca.
Ku mojej uldze, przy szybie nikogo nie było. Usiadłam na umieszczonej naprzeciw niej ławeczce i popadłam w zamyślenie. Zewnętrzne widoki nigdy nie przestawały mnie fascynować. Gdy byłam mała, wydawało mi się, że jeśli udałoby mi się otworzyć luk, mogłabym zerwać sobie z nieba kilka planet, żeby się nimi pobawić. Do tej pory nie mogłam odżałować, że to niemożliwe.
– Mają coś w sobie, prawda?
Odwróciłam się gwałtownie, zaskoczona dobiegającym zza moich pleców głosem. Okazało się, że należał on do Patryka.
– T-tak – zająknęłam się. – Zdecydowanie… zdecydowanie mają.
– Pomyśleć, ile ich mijamy – kuzyn Katii usadowił się na drugim końcu ławki.
Utkwiłam wzrok w szybie i zesztywniałam. Choć spędziłam w towarzystwie tego chłopaka większą część wieczoru, wciąż nie przestał mnie peszyć. Był taki… Złotkowy, jakby wycięty z innego szablonu. Zupełnie tu nie pasował.
– Wiesz, że ziemski pisarz napisał kiedyś, że gwiazdy świecą tylko po to, aby każdy mógł znaleźć swoją?
Drgnęłam, po czym w końcu nieśmiało zerknęłam w jego stronę. Zabawne, że to powiedział i to akurat w tej chwili. Takie małe déjà vu, można by rzec. Poczułam, że się rozluźniam – mój rozmówca wydał mi się niespodziewanie znacznie mniej obcy.
– Ich liczba ma w sobie coś uspokajającego – przyznałam ostrożnie, po czym, zachęcona jego uśmiechem, pokusiłam się o rozwinięcie swojej myśli. – Pozwala spojrzeć na sprawy z odpowiedniej perspektywy. Jak tylko mam jakiś problem, zawsze prędzej czy później trafiam do luku.
– Mnie przypominają o tym, ile jeszcze zostało do odkrycia. – Patryk zaszczycił mnie długim, przyjaznym spojrzeniem spod splątanej grzywki.
– Dlatego tu jesteś, zależało ci na dniach otwartych w naszym obserwatorium? – przypomniałam sobie słowa jego kuzynki. – Zamierzasz w przyszłości zajmować się badaniem gwiazd?
– Jeśli tylko będzie taka możliwość. – Wzruszył ramionami, z powrotem kierując wzrok na okno. – Jest sporo do zbadania, nim dotrzemy na miejsce.
Pokręciłam głową. To wydawało się takie nierealne. Dotrzemy na miejsce? Tak, wszyscy wiedzieliśmy, że podróż i życie na Zorzy miały mieć charakter tymczasowy, ale… to był nasz dom, cały nasz świat. Nie potrafiłam wyobrazić sobie innego życia.
– Czy myślisz, że to będzie trudne? Zejście ze statku na stały ląd? – spytałam po chwili milczenia, uświadamiając sobie, że jeszcze nigdy z nikim na ten temat nie rozmawiałam. Nawet z Ludmiłą, która była specjalistką od takich spraw. Tego typu rozważania wydawały mi się do tej pory zbyt abstrakcyjne, by zawracać sobie nimi głowę. Ale nie tej nocy.
– Na początku – odparł, patrząc na mnie z powagą, jakby jego także trochę martwiła ta myśl. – Ale z czasem ludzie się przyzwyczają. Statek nie może być naszym domem w nieskończoność.
– Pewnie nie…
Na chwilę zapadła cisza, ta z rodzaju tych przyjemnych, w czasie której oboje z fascynacją wpatrywaliśmy się w gwiazdy. Miło było oglądać je z kimś; Mirellę to nudziło, więc z reguły podziwiałam je w samotności. W pewnym momencie odniosłam wrażenie, że Patryk zamierza powiedzieć coś jeszcze, ale w chwili, gdy zaczęłam odwracać głowę w jego stronę, zza swoich pleców usłyszałam pełen irytacji głos.
– Rosalita, idziesz?!
Obejrzałam się i ujrzałam wyglądającą zza drzwi klubu Mirellę.
– Za chwilę! – odparłam, a ona ostentacyjnie pokręciła głową i zniknęła za drzwiami.
– Będę wracać, koleżanki się martwią. – Niechętnie podniosłam się z ławki.
– Dołączę do was za chwilę – obiecał.
informacja nadesłana