Weronika jest na pozór szczęśliwą mężatką. Ma dzieci i wspaniałego męża. Jednak podejmuje zaskakującą dla wszystkich decyzję o odejściu. Dawno zapomniane sprawy zaczynają być najważniejsze w walce o dobro rodziny. Co jej zagraża? Iza, która prowadzi grę ze swoim szwagrem? Weronika, która żyje w przekonaniu, że zawsze była tą drugą? Czy może Paweł, który nie potrafi zdobyć się na szczere wyznanie wobec żony? Mały impuls wystarczy, by sprowokować bohaterów do odkrywania kolejnych kart tej nieczystej do końca gry. Czy o szczęście i miłość zawsze należy walczyć? Aby znaleźć odpowiedź na to pytanie, warto sięgnąć po powieść Elżbiety Hutnik Echa przeszłości. Warto wziąć udział w konkursie, który jej właśnie jest poświęcony. Dziś macie okazję przeczytać premierowy fragment powieści, która ukazała się nakładem Wydawnictwa Lucky pod patronatem serwisu Granice.pl - wszystko o literaturze:
Zaczęła sprzątać, żeby zająć czymś ręce, lecz nagle uświadomiła sobie, że to, co robi, nie ma dla nikogo żadnego znaczenia. Gdy Paweł przeszedł obok niej bez słowa, dotarło do niej, że mogłaby zniknąć i dopiero po stercie brudnych garów w zlewie zorientowaliby się, że jej nie ma.
A teraz jeszcze te zdjęcia… Obejrzała je ponownie. Tak… Westchnęła ciężko. Przecież zawsze wiedziała, jaka jest prawda… Od samego początku zdawała sobie sprawę, że był oczarowany Izą i, gdyby tamta go nie rzuciła, nie wiadomo, jakby się to wszystko skończyło. Wprawdzie zaczął się spotykać z nią, Weroniką, ale bardzo możliwe, że chciał być dzięki temu bliżej jej siostry. A potem ta ciąża i szybki ślub… Gdyby nie dziecko w drodze, zapewne nigdy by się nie pobrali. Paweł jakoś nigdy nie był zbyt entuzjastycznie nastawiony do ich małżeństwa. Fakt, kiedy usłyszał, że „wpadli”, bez żadnych komentarzy uznał, że muszą się pobrać, ale zrobił to raczej z poczucia obowiązku. Nie miało to nic wspólnego z romantyczną miłością. Sam pochodził z rozbitej rodziny, więc bardzo poważnie podszedł do swoich nowych zobowiązań jako męża i ojca. Podejrzewała, że nie chciał popełnić błędów swoich rodziców. Ale widocznie to było za mało, żeby był szczęśliwy…
Znowu rzuciła okiem na zdjęcia. Ten roześmiany i zadowolony z siebie mężczyzna w niczym nie przypominał jej męża, jakiego znała. Zmęczonego życiem, uśmiechającego się tylko w trakcie rzadkich zabaw z dziećmi, wiecznie zatroskanego faceta. Pomyślała, że ona osiągnęła swój cel sprzed lat – udało jej się zdobyć chłopaka, w którym się zakochała, ale nigdy wcześniej nie zastanawiała się, jakim kosztem to zrobiła. Jego kosztem… Jej optymizmu i miłości nie wystarczyło dla nich obojga… Nic dziwnego, że nie chciał więcej dzieci. Wykrzyczał jej to kiedyś prosto w twarz. Tamtego dnia Sebastiana dręczyła kolka. Darł się w niebogłosy i wszyscy mieli już serdecznie dosyć tych krzyków. Po godzinie noszenia niemowlaka na rękach oddał go jej i krzyknął, że to ich ostatnie dziecko. On już więcej się na to nie pisze. Zdenerwowany trzasnął drzwiami wyjściowymi. Słyszała, jak odjeżdża z piskiem opon z podjazdu. W pierwszym momencie myślała, że to tylko zmęczenie, ale nigdy więcej nie wrócili do tematu i uznała, że płacz dziecka spowodował, że powiedział prawdę, którą długo dusił w sobie. Kto wie, może w ogóle obwiniał ją, że go wciągnęła w to małżeństwo? Co prawda, odkąd się pobrali, nigdy tego nie zasugerował, ale też nie należał do zbyt rozmownych ludzi. W każdym razie od tamtej pory zabezpieczała się tak skutecznie, że następna ciąża nie wchodziła w rachubę. Przyzwyczajona do spełniania życzeń i zachcianek męża wmawiała sobie, że i ona nie tęskni za kolejnym dzieckiem. Przecież i tak miała mnóstwo roboty z tymi dwoma urwisami.
A dziś stała na środku ich sypialni z tymi zdjęciami… Poczuła, że przegrała. Tak bardzo się starała i nic z tego nie wyszło. Przez całe lata skupiała się tylko na nim, a on i tak jej nie pokochał. Spojrzała na kalendarz. Za półtora miesiąca skończy trzydzieści siedem lat i nie ma nic. Nie musiała się długo zastanawiać. Nie widziała potrzeby dłuższej rozmowy z mężem, bo poznała go na tyle, by wiedzieć, że rodzina jest dla niego najważniejsza i nigdy sam nie odważy się na żadne drastyczne rozwiązania. Tym samym, musiała zdecydować za niego. A wyjście było tylko jedno.
Nigdy nie miała problemu z podejmowaniem decyzji, ani tym bardziej z ich realizacją. Sięgnęła po telefon, zadzwoniła do siostry i umówiła się z nią na spotkanie następnego dnia. Poszła pod prysznic i zapakowała się do łóżka. Słyszała jeszcze, jak Paweł wchodzi do pokoju. Zapytał cicho, czy śpi, a kiedy nie odpowiedziała, przemknął na palcach do łazienki, a po chwili położył się obok niej.
Gdy obudziła się rano, druga połowa łóżka była już pusta. Od razu zabrała się do działania. Zdjęła z szafy dwie walizki i zaczęła się energicznie pakować. Nazbierało się tego wszystkiego przez ostatnie lata, ale zabierała tylko najpotrzebniejsze rzeczy. Po resztę wróci w razie potrzeby. Gdy skończyła, zataszczyła walizki do samochodu. Kiedy szła do garażu, widziała Pawła pochłoniętego przeglądaniem jakichś papierów. Nawet nie zwrócił na nią uwagi. W pierwszym odruchu chciała wyjść bez słowa, ale poczuła się jakoś niezręcznie. Szesnaście lat małżeństwa chyba wymaga jakiegoś podsumowania. Zasłużył sobie w końcu na jakieś wyjaśnienie.