– Jestem częścią Cichoborka. Przeczytaj wywiad z Urszulą Stokłosą

Data: 2020-01-16 12:18:56 | Ten artykuł przeczytasz w 7 min. Autor: Patryk Obarski
udostępnij Tweet

– Kanony piękna były jednym z motywów, dla których zaczęłam pracę nad „Cichoborkiem”. Moja „bałkańska irytacja” typem macho o bardzo jasno ustalonym kanonie piękna (uniwersalnym? masowym?) była taką iskierką. W Cichoborku ustalają je ci, którzy płyną z nurtem. Kanony piękna są dla nich z góry wyznaczone (prawdopodobnie tak jak dla bałkańskich macho) – przez naturę, może przez Boga, przez środki masowego przekazu - mówi w wywiadzie Urszula Stokłosa, autorka książki Cichoborek. O czym opowiada książka i czym jest tytułowy Cichoborek

Obrazek w treści – Jestem częścią Cichoborka. Przeczytaj  wywiad z Urszulą Stokłosą [jpg]

W ubiegłym roku swoją premierę miała książka Cichoborek Urszuli Stokłosy, która ukazała się nakładem Wydawnictwa JanKa. Cichoborek to mała, senna wieś w Polsce, gdzie na pozór nic się nie dzieje. Życie toczy się powoli, zgodnie z cyklem roku liturgicznego, okazji do zabawy dostarczają chrzciny, wesela i stypy, czasem imieniny i sylwester organizowany w remizie. Burzę plotek wywołuje pozamałżeńska ciąża, nikt nie pokłóci się na tyle cicho, żeby umknęło to uwadze sprzedawczyni Jadzi; żaden gość nie przejdzie przez wieś niezauważony. A przecież są w Cichoborku tacy, którzy nie mieszczą się w ramach stworzonych przez despotycznego proboszcza oraz obłudną sklepową. Gdy do wsi przybywa nowa opiekunka dziewięćdziesięcioletniej staruszki, niektórzy mieszkańcy ujawniają warte opowiedzenia dramaty.

Cichoborek staje się nietypowym, wielowymiarowym symbolem polskiej mentalności i typowych ludzkich małomiasteczkowych zachowań, jednocześnie przedstawiona przez Stokłosę opowieść stanowi wyjątkową i dojmującą  historię o ludzkim losie. O tym, co sprawiło, że książka w ogóle powstała, opowiada w rozmowie z Janiną Koźbiel autorka:

Cichoborku czy Cichoborka – jak Pani sądzi, którą formę mieszkańcy by wybrali? Bo – pytanie podskórne – czy Cichoborek istnieje?

Nie wiem, którą formę wybraliby mieszkańcy. Wybrałam za nich, mieszkańców Cichoborka.

I w ten sposób mamy odpowiedź na drugie pytanie: nie, nie ma na mapie Polski miejscowości o nazwie Cichoborek. Przynajmniej nic mi o tym nie wiadomo. Ale – paradoksalnie – takich Cichoborków jest w Polsce, Europie, na świecie dużo. Mógłby być miejscem, w którym się urodziłam albo wsią mojej babci. Widziałam Cichoborek nad polskim morzem, w ukraińskiej podkarpackiej wiosce, w rumuńskich pipidówkach. Mógłby być nawet osadą w borneańskiej dżungli. Takie miejsca mnie fascynują. (...)

Jak to się dzieje, że są w Cichoborku tacy, „którzy nie mieszczą się w ramach stworzonych przez despotycznego proboszcza oraz obłudną sklepową”? Ma Pani jakąś diagnozę?

Buntownicy? A może powiedzieć o nich „buntownicy” to za wiele? To ludzie, którzy postanowili nie płynąć z prądem albo nie mieli wyboru – już się tacy inni urodzili. To taka mniejszość społeczna, która istnieje nie tylko na prowincjach, jak, powiedzmy, ekolodzy (ciągle jeszcze), wegetarianie, rowerzyści (śmiech). Jak ludzie lubiący ambitną literaturę, alternatywną muzykę. Nie wiem, czy to trafne porównania. Chodzi mi po prostu o to, że to ci, którzy są mniejszością. Takie mniejszości zawsze były, są i będą. W każdym społeczeństwie.

Siebie Pani też zalicza do takiej mniejszości?

Do ekologów, wegetarian i rowerzystów? Tak, do tych grup się podpinam. A czy do mniejszości ogólnie? I tak, i nie. Raczej z nurtem nie płynę (i chyba jestem z tych, co się już inni urodzili). Nie, bo jednak w takim Cichoborku spędziłam sporą część życia, taki Cichoborek mnie wychował, trochę nim nasiąkłam, coś tam we mnie ukształtował, na przykład specyficzne poczucie humoru, charakterystyczną góralską prześmiewczość. Jestem jego częścią i w dużej mierze go rozumiem. Chyba więc stoję tuż obok. A mój mąż idzie trochę dalej. „Unikat” – mówi o mnie, i to całkiem poważnie mówi (śmiech).

Jak by Pani scharakteryzowała opowiadacza historii cichoborskich? Jest jednym z… czy opuścił już tę społeczność i patrzy na mieszkańców z lekką drwiną, kibicując tym, którzy przełamują tradycję?

W liceum napisałam taki literacki reportaż – „Herbatka pani Gieni”. O staruszkach odwiedzających moją babcię. Siedziałam na taboreciku – w kuchni, przy piecu – i zapisywałam ich rozmowy. Niby byłam tam z nimi, a jednak goście szybko zapominali o mojej obecności. Bo byłam jedną z nich, a jednak poza – ta, co siedzi i coś pisze albo czyta książkę (czyli – dla babci i jej sąsiadów – ktoś, kto się uczy, a „na co się to dziewcenciu ucyć?”). Cichoborski opowiadacz to właśnie taki ktoś, kto siedzi na taboreciku przy piecu. Taki ktoś pośrodku. Z jednej strony jest jednym z…, z drugiej – stoi obok (ale nie ponad!). To ktoś właśnie z mniejszości, kto jednak już „za młodu nasiąkł”. Zna ten klimat, rozumie mieszkańców, mógłby być jednym z nich. Obserwuje ich z dystansem, czasami z ironią, czy – jak to Pani określiła – z lekką drwiną, ale też z pewną sympatią, dobrodusznością, ze zrozumieniem (zwłaszcza tych, którzy się wyłamują, lecz nie tylko). Jak nikt inny potrafi więc o nich opowiadać.

Nie ma w cichoborskiej społeczności nikogo, kogo ów opowiadacz nie znosi i chciałby poza społeczność wyrzucić?

Trzeba by spytać opowiadacza (śmiech). Jakie to w ogóle intrygujące zjawisko w literaturze – ten narrator! Ja wiem, że to tak trochę wygląda jak – bo ja wiem? – w podaniu ludowym, baśni, bajce magicznej – że czytelnik od razu wie, kto tu jest zły i że tego złego spotka kara. Ale czy opowiadacz ich piętnuje? Nie. Nie wydaje mi się. Wytyka palcem? Może i tak, ale nie sądzę, że chciałby ich poza społeczność wyrzucić. Bo oni są potrzebni, nadają temu światkowi specyficzny charakter; mogą tę społeczność ciemiężyć, ale też pełnią inną, bardzo ważną funkcję – dla niektórych bywają kołem napędowym do zmian. Dlatego nawet dla księdza proboszcza i sprzedawczyni Jadzi – postaci przecież wyraźnie ustawionych po tej ciemnej stronie – opowiadacz znajdzie zrozumienie. Może jest trochę jak taki miłosierny Bóg z obrazkowej Biblii dla najmłodszych – bywa surowy, sprawiedliwie wynagradza i sprawiedliwie karze, lecz na koniec (i pewnie „za kulisami”) każdego pogłaszcze po głowie.

Choć może niektórzy czytelnicy inaczej będą tego opowiadacza postrzegali. A może sami będą chcieli kogoś poza cichoborską społeczność wyrzucić?

Jak się kształtują cichoborskie kanony piękna? Kto, co ma na nie wpływ?

Ciekawe, że zadała Pani to pytanie! Bo właśnie te kanony piękna były jednym z motywów, dla których zaczęłam pracę nad „Cichoborkiem”. Moja „bałkańska irytacja” typem macho o bardzo jasno ustalonym kanonie piękna (uniwersalnym? masowym?) była taką iskierką. W Cichoborku ustalają je ci, którzy płyną z nurtem. Kanony piękna są dla nich z góry wyznaczone (prawdopodobnie tak jak dla bałkańskich macho) – przez naturę, może przez Boga, przez środki masowego przekazu.

Cały wywiad można przeczytać na stronie internetowej Wydawnictwa JanKa. Książkę kupić można w dobrej cenie w popularnych księgarniach:

REKLAMA

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Książka
Cichoborek
Urszula Stokłosa1
Okładka książki - Cichoborek

W Cichoborku – sennej wsi gdzieś na południu Polski – ciekawych historii na pozór brak. Życie toczy się zgodnie z cyklem roku liturgicznego...

dodaj do biblioteczki
Wydawnictwo
Reklamy
Recenzje miesiąca
Kobiety naukowców
Aleksandra Glapa-Nowak
Kobiety naukowców
Kalendarz adwentowy
Marta Jednachowska; Jolanta Kosowska
 Kalendarz adwentowy
Grzechy Południa
Agata Suchocka ;
Grzechy Południa
Stasiek, jeszcze chwilkę
Małgorzata Zielaskiewicz
Stasiek, jeszcze chwilkę
Biedna Mała C.
Elżbieta Juszczak
Biedna Mała C.
Sues Dei
Jakub Ćwiek ;
Sues Dei
Rodzinne bezdroża
Monika Chodorowska
Rodzinne bezdroża
Zagubiony w mroku
Urszula Gajdowska ;
Zagubiony w mroku
Jeszcze nie wszystko stracone
Paulina Wiśniewska ;
Jeszcze nie wszystko stracone
Pokaż wszystkie recenzje