Matka Eli, licealistki u progu dorosłości, po nieudanym małżeństwie, decyduje się na wyjście za mąż po raz drugi. Dla dziewczyny oznacza to nie tylko przymus funkcjonowania w nowej rodzinie, której do tej pory nie znała. Konsekwencje są dużo poważniejsze – począwszy od zmiany miejsca zamieszkania, szkoły, w której się będzie uczyć, aż po sposób ubierania, który także musi ulec zmianie. Jednak największą trudność dla Eli będzie stanowiło poznanie Boga, wobec którego jest zbuntowana do granic możliwości.
Czy Ela, mimo mrocznej przeszłości i wielu uprzedzeń, przekona się do nowej rodziny? Jak odnajdzie się w nowej szkole? W pokonaniu wszystkich trudności pomoże jej nie tylko przyrodnia siostra, ale także niespodziewany, nowy kolega ze szkolnej ławy. Może nie wszystkie zmiany w naszym życiu są złe, nawet jeśli na pierwszy rzut oka na takie wyglądają. Warto poznać historię Eli. Warto sięgnąć po powieść Joanny Hacz Ja, Maciejka. Książka ukazuje się właśnie nakładem Wydawnictwa Lucky. Dziś możecie przeczytać jej premierowy fragment:
Obładowane do granic możliwości torbami i torebkami wysiadłyśmy z międzymiastowego autobusu i ruszyłyśmy polną drogą na skróty do domu. Kwota dwustu złotych, którą jakimś dziwnym zrządzeniem losu umiejscowiłam dawno temu na książeczce oszczędności PKO, przestała istnieć. Zamieniłam ją na przechodzone sztruksy, koszule, swetry, rzemyki, koraliki i trampki.
Moja mama, która wróciła z pracy kilka minut wcześniej, pokiwała ze zrozumieniem głową nad całym tym stosem.
– Ta dzisiejsza młodzież jest całkowicie nie do pojęcia – wyraziła swoją opinię babcia Gertruda. – Młode, piękne i zgrabne, a za wszelką cenę próbują się jakoś oszpecić. Chyba nie pójdziesz w tym do kościoła?
– Babcia, daj spokój… – próbowała udobruchać ją jakoś Malwina.
– Nie dam żadnego spokoju – powiedziała dobitnie, acz wcale nie zrzędliwie babcia. – Kto to widział, żeby tak się do kościoła ubierać, na obrazę Bogu i ludziom? Jak obszarpańcy jacyś. Albo, aż zgroza bije, jak się takie pannice ubiorą w te swoje kusajdy. Tyłek prawie im widać, brzuch odkryty i przed ołtarzem toto klęka, żeby się modlić…
– Nie chodzę do kościoła – odpowiedziałam zgodnie z prawdą, nalewając sobie do kubka gorącej herbaty.
– O! – zdziwiła się i obruszyła babcia. – A toż to co za nowe jakieś praktyki? Wyzwolona miastowa pannica?
– Nie wierzę w Boga – wyjaśniłam krótko, nie chcąc się wdawać w żadne głębsze wyjaśnienia.
– No, co ty – zadrwiła ze mnie Malwina. – Można sobie nie praktykować, można nawet omijać wielkim łukiem kościoły, ale w coś przecież się wierzy…
– Ja w nic nie wierzę.
– Etka przeszła w życiu wiele ciężkich chwil, które kazały jej zwątpić. Mam jednak nadzieję, że kiedyś wreszcie zrozumie… – zaczęła łagodzić sytuację mama.
– Ty to jesteś asiorka! – podsumowała Malwina.
– Asiorka czy nie – powiedziała babcia Gertruda – ale mieszka w naszym katolickim domu. Możesz sprzeczać się z Bogiem, możesz nawet udawać, że go nie ma, ale on sobie poczeka. Nawrzucał ci do głowy i do serca, to i drogę pokaże…
Moja mama zaczerpnęła głębokiego oddechu.
– A jak było dzisiaj w szkole? – zapytała w ramach zmiany tematu, siadając razem z nami przy stole do obiadu. – Zaprzyjaźniłaś się z kimś?
Widziałam w jej oczach, że pyta wyłącznie dla dopełnienia formalności. Jeszcze nigdy w życiu nie miałam żadnej dobrej koleżanki, nie mówiąc o przyjacielu. Pogodziła się dawno temu, że wiodę życie samotnika i nie oczekiwała w tym względzie żadnych zmian.
– Owszem. Wyhaczyła sobie Grubego – odpowiedziała drwiącym tonem Malwina. – Cała szkoła już o nich gada.
– Malwina, zajmij się swoim obiadem – pogromiła ją babcia Gertruda.
– Kto to jest Gruby? – dowiadywała się zaszokowana wieścią mama.
– Gruby jest gruby – zachichotała Malwina. – Całkiem dosłownie. Jeszcze takiego grubego faceta, to chyba nie widziałaś. Ma prawie dwa metry wzrostu i taaaaaki brzuch.
– Malwina! – oburzyła się babcia.
informacja nadesłana