Królowa Zara jest przerażona, gdy w Jangblizji wybucha wojna. Jej dzieci, Roan i Nana, powierzone Owcowatej Irys, chronią się w Tamtym Świecie – w straszliwym miejscu, znanym tylko z opowieści dla dzieci. Gdy na zamku pojawiają się rycerze wroga, Zara zostaje osadzona we Wschodniej Wieży. Nie mając kontaktu ze światem zewnętrznym, nie potrafi uwolnić się od myśli, że już nigdy nie zobaczy najbliższych. Strach, tęsknota i bezsilność stają się najgorszym więzieniem.
Tymczasem książęta poznają Tamten Świat, przekonani, że są jedynymi Jangblizjanami, którzy tam zamieszkali. Z czasem zaczynają dostrzegać niepokojące ślady obecności rodaków. Zaufani poddani strzegą królewskich dzieci, ale przebywanie w nieprzyjaznym świecie staje się coraz bardziej niebezpieczne. Odkrywanie tajemnic nowej krainy zmienia się w poznawanie siebie, swojej rodziny i historii ojczystej Jangblizji.
Wojna w Jangblizji to powieść o zrodzonym w umyśle autorki świecie pełnym oryginalnych stworzeń, o przyjaźni (nie tylko między ludźmi), o poświęceniu, walce o wolność i szukaniu swojego miejsca. Pisarka w nietuzinkowy i swobodny sposób rozbudza w czytelniku refleksje i empatię, a także bawi naturalnością dziecięcych spostrzeżeń.
W opowieści Agnieszki Steur bez lęku można zagłębiać się w niespokojne i niepewne losy królewskiej rodziny. Znużenie codziennością znika w świecie magii i tajemnic, a chęć poznania sekretów skrywanych przez rodziców, towarzysząca niemal każdemu z nas, jest w pełni zaspokojona. Zapraszamy do lektury trzeciego, ostatniego już fragmentu powieści, który publikujemy w naszym serwisie.
Przeczytaj pierwszy fragment powieści Agnieszki Steur!
Rozpoczynam wędrówkę przez historię mojego państwa. Pragnę opisać wszystko, co wydarzyło się w ciągu ostatnich miesięcy. Było to tak niedawno, a wydaje się, jakby minęły już lata. Wędrówka to podążanie przed siebie, ale ja będę wciąż się cofać. Opiszę to, co wydarzyło się całkiem niedawno, potem dawniej, a potem – kiedyś. Przypomnę sobie wszystko i mam nadzieję, że dzięki temu zrozumiem, co się wydarzyło i dlaczego do tego doszło. Nazywam się Zara Karmit Namin. Od dwudziestu lat jestem władczynią Jangblizji. W chwili obecnej uwięziona we Wschodniej Wieży przez siły Szmaragdowej Pani. Jeszcze dwa przesilenia temu nasz świat wyglądał zupełnie inaczej. Jangblizja zmieniała się razem z przyrodą i wyznaczanymi przez nią sezonami, a teraz... Mój świat to samotność i strach. Nigdy nie myślałam, że można bać się aż tak bardzo. Nigdy nie myślałam, że będę obawiać się o tak wiele.
Królowa ukryła twarz w dłoniach. Czuła jak zimno wypełnia jej duszę, ją całą. Spojrzała na ręce, nadal drżały. To były dłonie starej kobiety. Teraz, gdy nie mogła uspokoić ich drżenia, wydały się jej zupełnie bezużyteczne, złożyła je przed sobą, a potem z całej siły ścisnęła. „Będzie dobrze” – powtarzała w myślach, przyciskając je do piersi. Zamknęła oczy, jednak spokój nie nadchodził. Chciała krzyczeć, ale wiedziała, że nikt jej nie usłyszy. Poza tym, gdyby ktoś ją usłyszał, byliby to tylko jej ciemiężcy. Nie chciała dać im jeszcze tej satysfakcji. Zdawała sobie sprawę z tego, że właśnie to było jej więzieniem; nie te ściany i niedostrzegalne, ale zamknięte na dziesięć spustów drzwi, lecz to, że siedziała tutaj zupełnie sama. W tej koszmarnej niepewności o swoje dzieci, najbliższych, poddanych i całe państwo. Co się z nimi stało? Co się tam teraz dzieje? Mimo tego była władczynią, nadal... zawsze. Tak bardzo chciała być silna. Silna i spokojna. Nie dać przeciwnikowi nawet tej satysfakcji. Choć było to bardzo trudne, starała się nie płakać, czasem tylko uroniła łzę. Wkładała wiele wysiłku w to, by nie krzyczeć, chwilami tylko z jej gardła wydobywał się jęk rozpaczy. Chciała przynajmniej zachować pozory spokoju. Jedyne, nad czym nie potrafiła zapanować i na co pozwalała sobie w chwilach największego lęku, to chodzenie po swej celi tam i z powrotem. Tak, jakby te kroki odbijające się echem od kamiennych ścian, mogły ją uspokoić. Jakby w tym monotonnym rytmie wystukiwanym przez jej obcasy, mogła usłyszeć, że wszystko jest w porządku. Od ściany do ściany, i znów, i znów. Potem jeszcze coś zapisać, przecież trzeba odnotować to, co się wydarzyło. A co się tak naprawdę stało?