Dziennikarz śledczy Michał Rajski otrzymuje zlecenie odnalezienia sprawców napadu i uprowadzenia wielkopolskiego biznesmena. Ślady prowadzą do Gdańska. Reporter trafia na trop przerażającej historii rodziny znanych trójmiejskich jubilerów, którą ku zagładzie prowadzi piękna i bezwzględna Izabella. Rajski rusza w pościg za prawdą. Łańcuch dramatycznych zdarzeń oraz wspomnienia mrocznej przeszłości odsłaniają szokującą tajemnicę.
Otchłań grzechu – fabularny debiut reportera i dziennikarza śledczego, Janusza Szostaka, to thriller nasycony zbrodnią, pożądaniem, nikczemnością, seksem i złem pod każdą niemal postacią. To opowieść o ludziach, którzy urodzili się, by czynić zło. I zło prowadzi ich do upadku.
– „Otchłań grzechu” to nie jest chwila oddechu od dziennikarstwa śledczego. To początek drugiej, beletrystycznej ścieżki mojej aktywności literackiej. Po prostu nie chcę być zaszufladkowany. Chcę spróbować sił na innych polach literatury.
- wywiad z Januszem Szostakiem.
Do przeczytania powieści zaprasza Wydawnictwo Harde. W ubiegłym tygodniu zaprezentowaliśmy premierowy fragment książki Otchłań grzechu. Dziś czas na kolejną odsłonę tej historii:
Michał Rajski ponad tydzień nie był w redakcji, zajmując się poznańskimi tematami. Tymczasem trzeba było domknąć najnowsze wydanie „Telegrafu”, który miał trafić do kiosków za kilka dni. Nigdy nie odpuszczał ostatniej redakcji tekstów, czytał wnikliwie każdy z nich, sprawdzał zdjęcia i ilustracje.
Miał co prawda pełne zaufanie do Radka Bielskiego, ale odpowiedzialność prawna za publikowane materiały spoczywała głównie na nim, wolał zatem upewnić się, co jest puszczane do druku.
Tym razem wiodącym było dziennikarskie śledztwo na temat szajki pedofilów grasujących na Dworcu Centralnym w Warszawie. Była to grupa, w której skład wchodziły znane osobistości między innymi jeden z ministrów, znany dziennikarz telewizyjny, prezes dużego banku, czy słynny reżyser filmowy. Gdy policjanci zaczęli przesłuchiwać pedofilów, naciskano na nich, aby nie sporządzali protokołów. W końcu otrzymali polecenie, aby przestali zajmować się tą sprawą. I zamieciono ją pod dywan. Rajski doskonale zdawał sobie sprawę, co będzie się działo, gdy afera zostanie ujawniona. Skandal, którego się spodziewał, mógł mieć dla redakcji niekorzystne reperkusje. Oprócz procesów, spodziewał się, że niektórzy reklamodawcy mogą zerwać umowy z wydawnictwem. Zapewne uczyni tak bank, którego prezes wyszukiwał na dworcu dzieci do zaspokajania swoich dewiacji. Na razie odłożył publikację swojego materiału o liście płac Sielawy, na której nie brakowało równie znanych nazwisk, jak w aferze pedofilskiej.
Włączył radio, z którego dobiegły ostre gitarowe riffy Jimiego Pagea i charakterystyczny, ekspresyjny, mocny i wysoki głos Roberta Planta:
People talkin' all around 'bout the way you left me flat
I don't care what the people say, I know where their jive is at
One thing I do have on my mind, if you can clarify please do
It's the way you call me by…
„Heartbreaker” Led Zeppelin rozsadzało samochód Michała. Ta muzyka zawsze nakręca go pozytywnie do pracy i walki. Ledwie przebrzmiały ostatnie dźwięki drapieżnego brzmienia ulubionej kapeli Rajskiego, z głośników dobiegły słowa komunikatu: „Podajemy komunikat Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu. Na podstawie listu gończego, wydanego przez Prokuraturę Rejonową Poznań - Stare Miasto, poszukiwana jest Weronika Pusz, lat szesnaście…” .
Zapewne podobne komunikaty, wraz ze zdjęciem dziewczyny, pojawią się w telewizji i prasie. Michał nie miał wątpliwości, że córka Ignacego Narowieckiego wkrótce znajdzie się w areszcie. To kwestia dni, jeśli nie godzin. Bo, gdzie może ukryć się tropiona nastolatka bez pieniędzy, której wizerunek zna cała Polska?
We Wrześni zjechał na stację paliw, bo w baku miał już prawie sucho. Stając przy dystrybutorze, zauważył dziewczynę w opiętych chabrowych szortach i białej bluzce, oraz kusej dżinsowej kurteczce, która zaczepiała kierowców, najwyraźniej o coś pytając. Z daleka wydała mu się podobna do Weroniki. Jednak bystre tego dnia promienie słoneczne utrudniały widoczność, a i lekka wada wzroku sprawiła, że rozpoznanie z tej odległości nie było precyzyjne. Kończył już tankowanie, gdy dziewczyna ruszyła w jego kierunku. Zamknął samochód i poszedł do kasy uregulować rachunek. Spotkali się w połowie drogi.
- Ma pan auto na warszawskich blachach, to pewnie jedzie pan do Warszawy - zagadała szczupła, najwyżej dziewiętnastoletnia, blondyneczka. Podobieństwo do Weroniki Pusz wynikało jedynie z figury i koloru włosów.
- Akurat tak się składa, że tam jadę.
- O, to wspaniale! - niemal odtańczyła rumbę. Po chwili zapytała już spokojniej, z niepewnością w głosie: - Zabierze mnie pan ze sobą?
- Chyba nie mam wyboru - odrzekł i dodał. - Taka dziewczyna nie powinna sama podróżować stopem. Poczekaj tu na mnie, zapłacę i jedziemy.
W naszym serwisie przeczytacie już kolejny fragment książki Otchłań grzechu. Powieść Janusza Szostaka kupicie w popularnych księgarniach internetowych: