Katarzyna Sarnowska po raz kolejny serwuje swoim czytelnikom podróż w niezwykły świat.
Życie nie rozpieszcza Aliny: porzuca ją mąż, przechodzi załamanie psychiczne, boryka się z nielubianą pracą. W najtrudniejszej chwili w jej życiu pojawia się pomoc w postaci przesłania Aniołów. Zbiegiem okoliczności w ręce bohaterki trafia niezwykła książka, Rozmowy z Aniołami, od której rozpoczyna się jej życiowa przygoda i przemiana.
Czy Alina odnajdzie w sobie odwagę, by stawić czoła przeciwnościom? Czy spotka prawdziwą miłość? Aby się o tym przekonać, trzeba sięgnąc po powieść Katarzyny Sarnowskiej Szept anioła. Książkę poleca Wydawnictwo Lucky, zapraszamy również do przeczytania jej premierowego fragmentu:
Usłyszała, że pod furtkę podjeżdża samochód. To pewnie Tomek − pomyślała. Złapała Krzysia za rękę i razem pobiegli do bramy go przywitać. Kiedy Alina otworzyła furtkę, zobaczyła, że z samochodu oprócz Tomka wysiada Gabrysia i wysoki blondyn o nieco nieśmiałym wyrazie twarzy i lekko pofalowanych włosach. Alina oniemiała.
− To jest właśnie Jean-Pierre – oznajmiła z dumą Gabrysia, która wyglądała już dużo lepiej.
− Quell surprise! Enchanté – wydukała Alina, przypominając sobie jakieś szkolne pozostałości francuskiego.
− Nie musisz się męczyć – roześmiała się Gabi. − Jean już dość dobrze mówi po polsku.
− Jasiu – wyszeptał Jean-Pierre ze śmiesznym akcentem i podał jej rękę.
− Alina – odrzekła i zaczerwieniła się. – A to Krzyś.
Po oficjalnej prezentacji reszta gości przywitała się serdecznie.
− Chodźcie dalej. Pokażemy wam drogę – i poszli z Krzysiem i Tomkiem przodem.
− Masz świetne wyczucie czasu − zauważyła Alina. − Gdy tylko powiedziałam, że brakuje nam gości przy ognisku, natychmiast zadzwonił telefon.
Tomek uśmiechnął się szelmowsko:
− No widzisz, ma się te zdolności telepatyczne.
Poprowadzili gości przez podwórko na tyły domu. Było tam palenisko. Płomienie ognia unosiły się już w górę, a wokół nich roznosiło się przyjemne ciepło. Wszyscy byli we wspaniałych nastrojach.
− Siadajcie, proszę – Alina wskazała na turystyczne krzesełka − i czym chata bogata − powiedziała, rozdała kije i podała kawałki kiełbasy.
Na stole obok ogniska leżały już papierowe talerzyki, kubeczki, musztarda, chleb, wino i woda. Gabrysia rozejrzała się wkoło i powiedziała:
− Ale tu pięknie! Nie to co w bloku.
− Prawda? O niczym więcej nie mogłabym marzyć. Mam Krzysia, przyjaciół i piękny dom. To mi w zupełności wystarcza.
Uśmiechnęła się szeroko i pomyślała, że na tym polega chyba szczęście − żeby mieć obok siebie kochanych ludzi i żyć w zgodzie z własnym sumieniem. Reszta to już tylko dodatki.
Siedzieli w kręgu. Zapadał zmrok, ale ich twarze opromieniało światło ogniska. Jean-Pierre cały czas przytulał się do Gabrysi, a Tomek wpatrywał się jak zauroczony w Alinę.
− Cieszę się, że cię w końcu poznałam, Gabrysia tyle mi o tobie opowiadała – Alina zwróciła się do Jeana.
− Ja też się cieszę – powiedział, z trudem wymawiając polskie słowa. Alina zupełnie inaczej go sobie wyobrażała. Myślała, że jest przebojowy, waleczny, a obok Gabrysi siedział subtelny, delikatny mężczyzna.
− Bardzo dobrze mówisz po polsku – pochwalił go Tomek.
− Muszę się uczyć, bo ja w firma mówić po polsku.
− I ze mną też – dodała Gabrysia.
− A długo jeszcze zostaniesz w Powężu? – zapytała Alina.
− Pojutrze wyjeżdżam, ale za miesiąc znowu przyjadą i myślę, żeby tu mieszkać, bo mi się tu podoba – mówił po cichu i powoli, jakby się wstydził, że nie posługuje się wystarczająco dobrze językiem polskim.
− Podoba ci się Powęż? – zapytała z powątpiewaniem Alina.
− Raczej Gabi, co? – stwierdził Tomek z uśmiechem.
Jean-Pierre pokiwał głową i pocałował Gabrysię.
Wkrótce kiełbaski były gotowe. Alina rozdała papierowe talerze, musztardę i chleb i zaczęli ucztować. Krzysiu biegał rozanielony wokół ogniska i zadawał Tomkowi setki pytań. Ten z niesłychaną cierpliwością odpowiadał, dlaczego samoloty latają, dlaczego księżyc świeci w nocy, dlaczego zmieniają się pory roku.
− Wujku, a zostaniesz ze mną na weekend, jak mamy nie będzie? − zapytał nagle.
Tomek otworzył usta ze zdziwienia. Tamte pytania wydawały się proste, to było już dużo trudniejsze.
− Krzysiu, to mama miała wujka zapytać − upomniała syna. − No dobrze, planowałam niespodziankę, ale wam powiem, skoro i tak się wydało. – Alina poczuła się wyrwana do odpowiedzi. – Otóż Gitta Mallasz otrzymała pośmiertnie medal „Sprawiedliwa wśród Narodów Świata” i Ewa została zaproszona na uroczystość do Paryża, a ja mam z nią pojechać.
− Och, to serdecznie ci gratuluję! – wykrzyknął Tomek.
− Paryż! – klasnął w dłonie Jean-Pierre – To pięknie. Gabrysia mówiła mi, że pracujesz nad książką, która była bestsellerem we Francji, oh là là… − przeszedł nagle na język ojczysty.
− Fantastycznie, że się zdecydowałaś − dodała Gabrysia. – I muszę przyznać, że trochę ci zazdroszczę. Oczywiście przed wyjazdem usiądziemy i opowiem ci o naszych ulubionych knajpkach w Paryżu, ale teraz wypijmy za twoją wyprawę! − zaproponowała i wlała wino do plastikowych kubeczków. Tomek mógł jedynie zamoczyć usta.
− Ale nie mam z kim zostawić mojego Krzysiaczka. − Alina rozłożyła ręce, a potem mocno przytuliła synka.
− Już masz − oznajmiła Gabrysia. − Może zostać ze mną lub z Tomkiem, prawda?
Spojrzała wymownie na Tomka. Zrobił dziwną minę, a potem wymamrotał:
− Ja nie bardzo mogę…
Krzysiu się skrzywił. Alinie odebrało mowę. Kolejny zawód. Czy na świecie nie ma już facetów, na których można liczyć?
− Ale dlaczego? – zapytała Gabrysia.
Tomek podniósł głowę, spojrzał Alinie prosto w oczy i powiedział pewnym głosem:
− Bo chcę jechać z tobą.
Zabrzmiało to jak oświadczyny. Alina zaczerwieniła się. Nie wiedziała, co powiedzieć. Krzysiu odetchnął z ulgą. Przez chwilę bał się, że wujek go nie lubi.
− Nie wiem, czy to w ogóle możliwe, ale zapytam Ewę… − wymamrotała niepewnym głosem.
− No a ty? Chciałabyś? − zapytał wprost.
− Ja, ja… Ja tak − wyznała.