Officyna to młode łódzkie wydawnictwo, powstałe jesienią 2009 roku. Prezentuje ono książki odnoszące się do obszarów i zjawisk granicznych, wypartych, czy tez ujmowanych w upraszczające, falsyfikujące formuły. Redaktorów wydawnictwa interesują tematy nigdy nie podejmowane, podejmowane marginalnie bez należnej uwagi, niewyzyskane czy po prostu zapomniane. Obszary te dotyczą zarówno literatury pięknej, eseistyki, jak i teoretycznych ujęć zjawisk kultury i sztuki.
- Chcemy wydawać zarówno tzw. ambitną prozę, filozofię, judaikę, czy literaturę dla dzieci - podkreślają pracownicy wydawnictwa. - Naszym marzeniem jest wydobycie potencjału intelektualnego miasta, w którym działamy, współpraca ze znakomitymi autorami, tłumaczami i redaktorami; prezentowanie ważnych dzieł z zakresu zarówno klasycznej, jak najnowszej humanistyki oraz literatury (wszelakiej), której warto poświęcać czas, którą warto się inspirować.
Proza wydawana przez Officynę to tytuły ambitne, wymagające, ale i dające niezwykłą satysfakcję. Z przyjemnością je dziś prezentujemy:
KALKWERK
Tłum. Ernest Dyczek, Marek Feliks Nowak
Posłowie: Karol Franczak
Rysunki: Krystian Lupa
Konrad zabił swoją żonę. Nie ma tajemnicy, nie ma szukania sprawcy.
Czytelnik wysłuchuje różnych wersji historii zbrodni podczas nieformalnego dochodzenia. Czemu to zrobił? Pierwsze pytanie pociąga następne: kim właściwie był? kim była jego żona? jakim byli małżeństwem? czemu Konrad nie napisał studium "O słuchu"?
Poczucie bezsilności kryje się za największymi i najwspanialszymi projektami, a gdy do ich realizacji przystępują obłąkani, zagubieni ludzie, katastrofa jest tylko kwestią czasu.
Jedna z najsłynniejszych powieści Bernharda, w Polsce zapoznana dzięki genialnemu spektaklowi Krystiana Lupy, którego rysunki powstałe podczas pracy nad adaptacją zostały zamieszczone na okładce oraz stronach tytułowych.
Obok tego martwego giganta nie przejdzie już nikt obojętnie - Elfriede Jelinek
Na początku Kalkwerku (Officyna, przeł. Ernest Dyczek, Marek Feliks Nowak) widzimy rozpryśnięty na posadzce mózg i czołgającego się po ziemi mężczyznę umazanego gnojem. Mózg należał do jego żony. Kalkwerk to historia obsesjonata, przez lata przygotowującego się do napisania studium o słuchu i traktującego upośledzoną małżonkę jako królika doświadczalnego. Bohaterowie powieści prowadzą niemal Strindbergowską walkę, ale oskarżając Bernharda o mizoginię, powinniśmy być ostrożni. Cała historia jest opowiedziana z perspektywy pośrednich i bezpośrednich świadków zdarzeń, do końca więc nie wiemy, co w niej jest prawdą, a co tylko plotką.
Kurkiewicz, „Gazeta Wyborcza Duży Format”
Wznowienie utworu przez łódzką Officynę jest właściwie przedrukiem wydania krakowskiego, jednakże wyróżnia je współczesna edycja. Po pierwsze – wartościowe posłowie autorstwa Karola Franczaka – kulturoznawcy i socjologa. Analizuje ono w przystępnych (nawet dla odbiorcy nieobytego w okołoliterackich analizach), acz niepozbawionych wnikliwości słowach „fenomen Bernharda”, jego poetykę i najważniejsze tropy interpretacyjne. Po drugie (na okładce i stronach tytułowych) okrasa – ilustracje Krystiana Lupy wykonane do wspomnianego spektaklu. Zabieg ciekawy, zjednujący powieść z jej adaptacją teatralną, przerzucający most między autorem a jej interpretatorem i promotorem.
Paulina Sieniuć, kulturaliberalna.pl
W Kalkwerku znajdziemy jednak nieco mniej quasi-publicystyki niż choćby w takim Wymazywaniu – antyaustriacka obsesja Bernharda, choć dochodzi do głosu, nie gra tu pierwszych skrzypiec. Kalkwerk jest dziełem bardziej uniwersalnym, silniej zmetaforyzowanym, a przy tym, mimo całej swej idiomatyczności, zdradzającym rysy ewidentnie Kafkowskie.
W całej tej epistemologicznej matni, w jaką wpędza nas Bernhard, jedynym, czego będziemy jednak mogli być pewni, będzie to, że obcujemy z bezdyskusyjnym arcydziełem.
Szymon Majcherowicz, literatki.com
Nigdzie na ziemi. Powroty. Opowiadania
Janina Bauman
Wspomnienia Nigdzie na ziemi są swego rodzaju kontynuacją dziennika wojennego Zima o poranku, opisują trudne próby odnalezienia się w powojennej rzeczywistości osoby, której współczesna humanistyka nadałaby miano wygnańca. Janina Bauman wspomina Polskę powojenną: zaraz po zakończeniu wojny, kiedy podejmuje dalszą edukację, rozważanie wyjazdu do Palestyny, poznanie swego przyszłego męża Zygmunta Baumana, wspólne studia, swą wieloletnią pracę dla Filmu Polskiego, po Marzec 1968 roku, kiedy zmuszono Baumanów do porzucenia ojczyzny i ponownego poszukiwania tożsamości. O powojennych latach (1945-1968) i kształtującym się wówczas moralnie relatywnym świecie Janina Bauman pisze z niezwykłą szczerością, wystrzegając się roli jedynie słusznie widzącego sprawy ostatniego sprawiedliwego. Na książkę składają się (poza wspomnieniami) mikropowieść i opowiadania – wszystkie one wzajemnie się uzupełniają, a fikcyjne postaci stworzone przez Janinę Bauman przeglądają się w jej wspomnieniach.
Nigdzie na ziemi... wpisuje się w powracającą dyskusję o odpowiedzialności za Innego i tożsamości Polaków po Marcu '68. Nie jest jednak książką rozliczeniową, a raczej czymś znacznie ważniejszym: głosem-świadectwem człowieka, jego „małej” historii, którą w zawirowaniach XX wieku podzieliło tysiące innych.
Teksty Janiny Bauman autentycznie porażają. We współczesnej literaturze często jest tak, że poszczególne elementy do siebie nie pasują - zła bywa konstrukcja tekstu, bohaterowie wydają sie mało przekonujący a cała powieść wydumana. U Bauman jest naturalnie i swobodnie. Mimo powściągliwej narracji traumatyczne przeżycia i negatywne emocje i tak przedzierają się na pierwszy plan.
Damian Gajda, „Bluszcz”
Bauman opowiada o koszmarze przynależności. Mówi o braku bezpieczeństwa, o byciu poza prawem, o dwuznacznym, bo bezpaństwowym statusie "obcego". Dlatego nie da się jej wspomnień ograniczyć do czysto prywatnego wymiaru.
Arleta Galant, „Tygodnik Powszechny”, Magazyn Literacki Książki w Tygodniku
Poruszająca proza Janiny Bauman z pewności przybliży czytelnikowi tragedię ludzi zmuszonych do opuszczenia własnego kraju, uzmysłowi rozmiar zła, którego stali się ofiarami i przybliży dramatyczne i długofalowe jego skutki. Historia tych ludzi stanowi część naszej wspólnej historii, dlatego uważam, że warto, a nawet trzeba ją poznać - bo zrozumieć chyba nie sposób.
Gorąco polecam tę momentami wstrząsającą, bardzo osobistą, emocjonalną i wzruszającą książkę skłaniającą do głębokiej refleksji. Naprawdę warto.
Karolina Małkiewicz, zwiedzamwszechswiat.blogspot.com
KRÓL JEZUS
Robert Graves
Przełożył: Maciej Świerkocki
Jedna z najbardziej skandalizujących powieści historycznych w dziejach literatury, przy której bledną współczesne powieści awanturnicze spod znaku Kodu Leonarda da Vinci. Opublikowana po raz pierwszy w 1946 roku, przez wiele lat była zakazana w niektórych krajach, m.in. w Portugalii i Irlandii, gdzie anatemę zdjęto z niej dopiero w połowie lat 70. ubiegłego wieku (w tym czasie, do 1962 roku, w samej Wielkiej Brytanii książka miała 6 wydań). Kontrowersyjność tej powieści, zwanej czasem Szatańskimi wersetami chrześcijaństwa, wynika głównie z niekonwencjonalnego wizerunku Jezusa, który zostaje tu przedstawiony nie jako Syn Boży, lecz owoc potajemnego małżeństwa Antypatra i Mariamne, potomek Heroda, filozof, reformator religijny i prawowity król żydowski, którego intrygami odsunięto od tronu.
Graves w nieortodoksyjny sposób traktuje również wiele opowieści biblijnych, w tym domniemane cuda, choć do Jezusa – jako do człowieka – żywi szczery i ogromny szacunek.
Autor twierdził, że zgromadził poważną dokumentację historyczną, uzasadniającą jego teorię pochodzenia Jezusa, nie opublikował jednak wyników swojej kwerendy, utrzymując, że ich objętość musiałaby kilkakrotnie przewyższyć objętość samej powieści, a potem konsekwentnie odmawiając ich osobnego wydania. Współcześnie ukazała się jednak praca Herodian Messiah: Case for Jesus As Grandson of Herod (2010), której autor, Joseph Raymond, przedstawia liczne historyczne świadectwa i argumenty, potwierdzające trafność interpretacji Gravesa.
Niektóre historyczne, mitograficzne i kulturoznawcze hipotezy autora, zawarte w Królu Jezusie, jak na przykład słynny „alfabet drzew”, weszły następnie także w skład Białej bogini, głośnej „poetyki historycznej mitu poetyckiego”, znanej u nas w tłumaczeniu I. Kani.
Polski przekład Króla Jezusa, który stał się bestsellerem na naszym rynku księgarskim, nominowany był do nagrody translatorskiej Literatury na świecie i nagrody literackiej Tygodnika Kulturalnego „Verte” (1995).
(...) Kiedy czyta się tę powieść po latach, wyraźnie widać, że Graves nie pisał jej, by wywoływać skandale czy kogokolwiek obrażać. Kilka lat temu szacowne katolickie wydawnictwo WAM wydało znakomitą książkę Fabio Ruggiera Szaleństwo chrześcijan, w której autor przedstawia i analizuje teksty starożytnych - m.in. Pawła z Tarsu, Piliniusza Młodszego, Epikteta czy Porfiriusza z Tyru - poświęcone wczesnym chrześcijanom właśnie. Warto je przeczytać, bo dopiero kiedy pozna się tę drugą stronę medalu, kiedy pozna się mentalność, tok rozumowania i pojmowania rzeczywistości niechrześcijan, znacznie lepiej da się pojąć, jak rewolucyjnym i jak zupełnie niemieszczącym się w żadnych ówczesnych kategoriach fenomenem była wówczas ta "nowa" religia. Tak bardzo, że postrzegano ją jak czyste "szaleństwo".
Graves z pewnością znał te teksty, znał ich zresztą nieporównanie więcej i w gruncie rzeczy robi dokładnie to samo co Rugierro, tyle, że kilka dekad wcześniej i w atrakcyjniejszej fabularyzowanej formie. To nie błazeństwo ani błazenada, lecz misterna, koronkowa wręcz próba przyjrzenia się historycznym okolicznościom narodzin chrześcijaństwa, odtworzenia tego jak mogli postrzegać je świadkowie wydarzeń. A sama historia... Cóż, to tylko literacka fantazja. Choć określenie "tylko" - odrobinę może jednak uwłaczać tej literacko doskonałej powieści.
Wojciech Lada, Uważam Rze
[...] ta książka jest „niebezpieczna”, zwłaszcza dla Kościoła katolickiego. Przeciwstawia się jego dotychczasowej logice rozumowania, że wiele zdarzeń wspomnianych w Ewangelii przekracza zdolność pojmowania ludzkiego i należy je przyjmować na wiarę, jak podkreśla autor w swoim Komentarzu historycznym, co rodzi z kolei okazję do wielu nadużyć ze strony kleru, jak wielokrotnie pokazała historia. Podważa dotychczasową interpretację biblijną, uczy racjonalnego patrzenia na wydarzenia, zmienia znaczenie pojęć i wypowiadanych słów (chociażby słowa „amen”), demaskując narosłe fałszerstwa „poprawiaczy” Biblii, którzy tak opacznie pojęli jego misję, iż uczynili go centralną postacią nowego kultu, który, gdyby żył, sam Jezus z pewnością traktowałby ze wstrętem i przerażeniem. Mocne słowa i mocna ocena.
[...] Książkę wpisuję na swój top czytanych w 2012 roku.
Maria Akida, clevera.blox.pl
Ostatecznie otrzymujemy jednak dzieło zamknięte, imponujące komplementarnością i rozmachem świata przedstawionego, porywające językiem, przykuwające uwagę przed nietypowe ujęcie starego, dobrze znanego i nieco pikantnego tematu, jakim jest żywot Chrystusa. Entuzjaści powieści historycznych, gotowi na wyzwania miłośnicy prozy czy po prostu koneserzy dobrego języka w literaturze, powinni ze spotkania z „Królem Jezusem” wyjść zwycięsko.
Annika Olejarz, g-punkt.pl
Robert Graves, wybitny znawca starożytności, reinterpretuje nie tylko ewangeliczny przekaz, ale całą znaną nam tradycję rozumienia pierwszych lat chrześcijaństwa. Przede wszystkim wychodzi z założenia, że teksty Nowego Testamentu staną się spójną, zrozumiałą dobrze całością tylko wtedy, jeśli dołoży się do nich odpowiedni kontekst. Roztacza zatem przed nami świat politycznych intryg, przenikających się religijnych wierzeń, ujawnia uwarunkowania ekonomiczne, społeczne itd.
Tomasz Filipowicz, irka.com.pl
Kontrowersyjna teoria, wysnuta przez Gravesa, stała się źródłem wieloletnich sporów, a temat ten jeszcze przez wiele wieków budzić będzie emocje. Pewne jest jednak, że Król Jezus okazuje się lekturą pasjonującą, choć zdecydowanie kierowaną do wymagającego czytelnika. Podziw budzi już sama praca badawcza, jaką musiał wykonać autor oraz doskonałe wyczucie kompozycji tekstu. Autor sprawnie prowadzi czytelników przez meandry historii, nie pozwalając nawet na chwilę dekoncentracji czy spadku zainteresowania. Książka ta z pewnością na długi czas zapisze się w pamięci miłośników literatury
Justyna Gul, granice.pl