Święta Bożego Narodzenia... Wigilia, choinka, radość dzieci z prezentów, życzenia składane drżącym ze wzruszenia głosem, rodzina zebrana przy jednym stole... Czas wybaczania sobie i innym, czas miłości i wdzięczności, czas narodzin nowej Nadziei... Pasterka w małym wiejskim kościołku, przepiękne polskie kolędy, zapach ciast – makowców, serników – i kompotu z suszu... Aromaty, dźwięki i wzruszenia, kojarzące się ze szczęśliwym dzieciństwem... Któż z nas nie chciałby wrócić do tamtych chwil? Katarzyna Michalak zaprasza dziś na nostalgiczną podroż do krainy wigilijnych smaków i zapachów. Wybierzmy się w nią za sprawą świątecznego fragmentu książki Rok w Poziomce oraz kilku świątecznych przepisów z książki Przepis na szczęście.
ŚWIĘTA W POZIOMCE*
To już. Pierwsza gwiazdka.
Stół zastawiony dwunastoma tradycyjnymi potrawami. Lśniąca porcelana na śnieżnobiałym obrusie. Cudny zapach kompotu z suszu, mieszający się z jedyną w swoim rodzaju wonią świeżo ściętych jodłowych gałęzi. Słodkie dźwięki kolędy płynące z radia. Podekscytowane twarze i lśniące oczy wszystkich zebranych pod dachem Poziomki. Za oknem płatki śniegu, wirujące w blasku latarni, dalekie poszczekiwanie psów, skrzypienie mrozu pod kołami przejeżdżającego samochodu. I mimo to cisza. Cudowna cisza małej wsi, której mieszkańcy właśnie zasiadają do wieczerzy.
Opłatek, przełamywany w ten sam sposób od wieków, cicho wypowiadane życzenia, łzy albo śmiech. Czas wybaczania. I czas miłości.
Choinka, odziana w świecidełka, lampki, łańcuchy i anielskie włosy błyszczała w rogu pokoju, wzruszając podziwiających ją do łez. Po raz pierwszy bowiem stali przy drzewku w tak licznym i niespodziewanym gronie — rok temu nikt nie śmiałby nawet marzyć, że rodzina powiększy się nie o jedną osóbkę — Julijkę, lecz także o jej dziadka.
Witold, pan domu, zaczął rozdawać prezenty. Tak jak poprzednio — dobrane z rozmysłem i miłością. Wkrótce mieli zasiadać do kolacji, gdy naraz Anna klasnęła w ręce. Oczy wszystkich spoczęły na niej.
— Zapomnielibyśmy o naszym prezencie! Ian! Prezent dla Ewy i Witolda!
Ian sięgnął do kieszeni i wyjął małe pluszowe pudełko.
- Chyba nie będziesz mi się oświadczał? – zaśmiała się Ewa i z ciekawością zajrzała do środka. Kluczyki do samochodu! W świetle lampek mignął breloczek volkswagena.
— Gucio Dwa — rzekł Ian. Ewa pisnęła z radości i niedowierzania.
— Gdzie on jest? Gdzie go schowałeś?! — rzuciła się do przeszukiwania kieszeni jego marynarki, trzepnął ją żartobliwie po ręce.
— Tutaj zaraz, w bocznej uliczce.
Narzuciła na grzbiet wyliniałego baranka i wybiegła. Idący za nią usłyszeli: - Aaaa!! Jaki cudny!!
Na lśniącej bielą śniegu drodze stał nowiutki, pachnący salonem volkswagenem kombi, przewiązany szeroką, czerwoną kokardą.
— Marzyłam o tym!! Skąd wiedzieliście, że marzyłam o Guciu Dwa?! Jest superowy! I nie będzie się psuł raz w tygodniu! Ogrzewanie pewnie działa! A w lecie klimatyzacja! O jejuniu, co za święta!
Podziwiali srebrne autko, przekrzykując się w zachwytach. Śnieg padał na roześmiane, zaaferowane twarze, księżyc próbował wyjrzeć zza chmur, była cudna grudniowa, świąteczna noc. Naraz Andrzej, stojący nieco z boku, uniósł głowę, jakby podjął decyzję i przygarnął do siebie Karolinę. Ona spojrzała na niego z taką miłością, że nawet Ewa, zakochana w Witoldzie po uszy, pozazdrościła.
— My też mamy prezent.
Wszyscy zastygli w oczekiwaniu.
— A nawet dwa. — Karolina położyła dłoń na zaokrąglonym brzuchu, uśmiechając się promiennie.
Jeszcze chwilę panowała pełna niedowierzania cisza, a w następnej wybuchło pandemonium. Każdy teraz, natychmiast chciał ucałować przyszłą matkę. Gratulacjom nie było końca. Zaczęli przekrzykiwać się pomysłami na imiona, a co jeden, to bardziej zwariowany, co chwila wybuchając śmiechem.
Ewa odeszła od rozbawionej gromadki. W tej chwili, gdy potok uczuć zapierał dech w piersiach, zapragnęła być sama.
Wróciła na podwórze. Weszła na ganek. Przeciągnęła kochającą dłonią po kolumience podpierającej strop.
— Od ciebie wszystko, co dobre, się zaczęło, domeczku — szepnęła. — Dziękuję.
Uniosła głowę, pozwalając śniegowym płatkom opaść na powieki, i zaczęła nucić cichutko: — Cicha noc…
Domek, otulony w biel, zdawał się wstrzymywać oddech, słuchając tej najpiękniejszej z kolęd. Do Ewy dołączyli przyjaciele i najbliżsi.
— Święta noc…
Gdzieś w oddali zaszczekał pies. Wiatr przegnał chmury i niebo rozbłysło milionem gwiazd tak bliskich, że wystarczyło wyciągnąć po nie rękę.
Ewa zadarła głowę. Całym sercem i całą duszą dziękowała za wszystko to, czym obdarował ją dobry los. Naraz jedna myśl sprawiła, że uczucie szczęścia i spokoju prysło.
Mam wszystko. Kochającą rodzinę i cudownych przyjaciół, wymarzoną córeńkę, mały biały domek, fantastyczną pracę, śliczny nowiutki samochodzik, nawet własna książka jest w drodze! Co jeszcze mogłabym osiągnąć? Bez marzeń, bez szczytów do zdobycia życie traci sens!
Spadająca gwiazda przecięła horyzont.
Ewa uśmiechnęła się.
Jest jeszcze tyle życzeń do spełnienia…
Przepisy na Boże Narodzenie*
Barszcz czerwony z uszkami
Potrzebujemy:
Na barszcz:
1 kg buraków
1 pęczka włoszczyzny
2 jabłek
4 ząbków czosnku
4 łyżek octu
3 ziarenek ziela angielskiego
2 liści laurowych
2 łyżeczek suszonego majeranku
1/2 łyżeczki cukru
soli
pieprzu
Na uszka:
10 dag mąki
1/3 szklanki wody
20 g suszonych borowików
20 g pieczarek
1 cebuli
soli
pieprzu
Buraki i włoszczyznę myjemy i obieramy, a następnie trzemy na tarce
na dużych oczkach. Dodajemy czosnek w łupinach, ćwiartki obranych
jabłek, liście laurowe, ziele angielskie, sól. Całość zalewamy wodą, zagotowujemy,
doprawiamy solą, cukrem, octem i majerankiem, a potem
gotujemy około 15 minut na wolnym ogniu. Studzimy, a następnego
dnia odcedzamy.
Z mąki i wody zagniatamy ciasto na pierogi. Borowiki i pieczarki
drobno kroimy, podsmażamy na odrobinie masła z poszatkowaną cebulą,
doprawiamy do smaku solą i pieprzem. Ciasto rozwałkowujemy,
dzielimy na małe kwadraty, układamy na nich farsz, formujemy uszka,
a następnie gotujemy je we wrzącej, osolonej wodzie.
Karp w maśle
Żeby wigilijny karp rozpływał się w ustach, powinien pływać w gorącym
maśle. Pozwólmy mu na to w takim razie.
Potrzebujemy:
dzwonek karpia
soli
masła, dużo masła
głębokiej blachy lub obszernego naczynia żaroodpornego
Dzwonka karpia myjemy, układamy na blasze, solimy. Na każdym kładziemy
łyżkę masła. Wstawiamy do piekarnika nastawionego najpierw
na 140 stopni (15 minut), potem 180 stopni (15 minut). Na koniec,
kiedy widzimy, że karp jest porządnie „ścięty”, podkręcamy mocno
temperaturę (gorna grzałka), żeby się przyrumienił – 220 stopni. Dosłownie
na chwilę. Przez cały czas pieczenia wielokrotnie polewamy
dzwonka roztopionym masłem, pływającym w naczyniu. Jeśli masła
jest za mało, to dokładamy jeszcze 2–3 łyżki.
Karp w gęstej śmietanie z koperkiem
Potrzebujemy:
dzwonek karpia
odrobiny mąki do obtoczenia
gęstej śmietany
świeżego koperku
soli
pieprzu
oliwy do smażenia
Dzwonka karpia solimy i delikatnie pieprzymy, obtaczamy w mące
i smażymy na rozgrzanej oliwie. Odkładamy do żaroodpornego naczynia,
zalewamy śmietaną, obsypujemy obficie koperkiem i zapiekamy kilkanaście
minut w piekarniku.
Śledzie na ostro
Potrzebujemy:
2 płatów śledziowych – średnio solonych matiasów
1 łyżeczki ostrej musztardy
1/2 łyżeczki oliwy pepperoni (zamiast tego mogą być dodatkowe
ostre przyprawy, np. chili)
3 łyżek oliwy z oliwek
2/3 małego słoiczka kaparów (2 czubate łyżki, ewentualnie mocno
kiszone ogórki pokrojone w małą kostkę)
przynajmniej 1 pełnego kubka mrożonych podgrzybków
(ewentualnie mogą być z zalewy; ja wolę zwykłe, bo są cudowną
przeciwwagą dla ostrych, słonych i kwaśnych składników)
2 małych czerwonych cebul
pieprzu
Produkty stałe, pokrojone, wrzucamy do miseczki: kawałki śledzi,
cienkie talarki cebuli, odsączone kapary, grzyby ugotowane lub podduszone
na oliwie (ostudzone).
Na sos składają się musztarda, oliwa i pieprz.
Łączymy produkty stałe i sos, doprawiamy na ostro pieprzem i chili.
Wstawiamy do lodówki na 2–3 godziny.
Pierogi z soczewicą
Potrzebujemy:
Ciasto:
patrz przepis na pierogi z kapustą i grzybami
Na farsz:
1 szklanki soczewicy czerwonej
1 łyżki masła
2 średnich cebul
2 ząbków czosnku
soli
pieprzu
1 jajka
Soczewicę płuczemy na sitku. Zalewamy w garnuszku zimną wodą
i zostawiamy na przynajmniej 2 godziny. Zmieniamy wodę i gotujemy
soczewicę do miękkości. Odsączamy.
Na maśle dusimy pokrojoną drobno cebulę i czosnek przeciśnięty
przez praskę. Mieszamy dokładnie z soczewicą, doprawiamy do smaku.
Dusimy lekko widelcem, dodajemy rozbełtane jajko. Doprawiamy
jeszcze świeżymi ziołami, np. kolendrą, oregano.
Formujemy pierogi. Gotujemy 5 minut w lekko osolonej wodzie. Jeśli
przygotowujemy przy okazji większy zapas pierogów do zamrożenia,
to dobrze jest posmarować je oliwą, żeby się nie posklejały, przekładać
kolejne warstwy woreczkami do mrożonek (nie zamrażamy nigdy
w dużych bryłach, bo możemy po rozmrożeniu mieć problem z rozpoznaniem,
co to była za potrawa).
Podajemy z odrobiną roztopionego masła i świeżymi ziołami.
Sernik czekoladowo-waniliowy
To jest absolutnie bajeczny sernik na święta. Puszysty, delikatny, i rozpływa
się w ustach niczym ptasie mleczko.
Potrzebujemy:
7 białek
Na ciasto:
250 ml mleka
125 g masła
2 łyżek kakao
15 dag brązowego cukru
50 g gorzkiej czekolady
35 dag mąki pszennej
1 łyżeczki sody oczyszczonej
3 żółtek
Na masę:
1 kg twarogu z kubełka
4 żółtek
20 dag cukru
1 łyżki mąki ziemniaczanej
1 łyżki mąki pszennej
zapachu waniliowego lub środka z laski wanilii
80 g roztopionego, ostudzonego masła
Mleko, masło, kakao, cukier i czekoladę wrzucamy do garnuszka i podgrzewamy.
Czekamy, aż wszystko się rozpuści, odstawiamy do wystygnięcia.
Kiedy masa jest już letnia, wlewamy ją do przesianej mąki z sodą,
wymieszanej z żołtkami. Całość miksujemy, dość krotko – wystarczy, że
składniki się połączą. Składniki na masę serową miksujemy do połączenia
składnikow. Następnie ubijamy białka ze wszystkich jajek (czyli
siedem białek) i dzielimy na poł. Jedną część dodajemy do masy serowej
i delikatnie mieszamy, a drugą do ciasta czekoladowego i też mieszamy.
Wybieramy formę około 25 cm x 28 cm i wykładamy ją papierem do
pieczenia. Na spód wylewamy 1/3 ciasta i wygładzamy. Następnie kleksami
nakładamy masę serową. I znowu 1/3 ciasta i na to kleksy serowe.
Koniec końcow powinna nam powstać czekoladowo-serowa mozaika.
Sernik pieczemy w temperaturze 175 stopni przez około 60 minut (gora-
doł). Studzimy w uchylonym piekarniku.
Tort makowy z konfiturą pomarańczową
A może by tak dla odmiany zamiast makowca zrobić makowy tort?
Aromatyczny, mokry, baaardzo świąteczny...
Potrzebujemy:
Na ciasto:
30 dag maku
25 dag cukru (drobnego)
8 jajek
3 łyżek kaszy manny (lub mąki kukurydzianej)
2 łyżek bułki tartej
1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
odrobiny olejku migdałowego
50 ml likieru pomarańczowego
Na masę:
60 dag serka mascarpone
300 ml kremówki
5 łyżek drobnego cukru
odrobiny wanilii
Mak zalewamy wodą i gotujemy około 20 minut. Następnie odciskamy
go i mielimy bardzo drobno (np. w kuchennym robocie). Oddzielamy
żołtka od białek i ucieramy je z cukrem, aż powstanie puszysta
masa. Dodajemy mak, kaszę lub mąkę kukurydzianą, bułkę tartą, proszek
do pieczenia i olejek. Całość miksujemy. Osobno ubijamy białka
i dodajemy do masy makowej. Tortownicę (23–25 cm) wykładamy papierem
i wlewamy do niej masę makową. Pieczemy około 45 minut
w temperaturze 175 stopni (do suchego patyczka). Studzimy w lekko
uchylonym piekarniku. Kiedy jest zimne, przecinamy je wzdłuż dwa
razy, aż powstaną nam trzy blaty. Nasączamy je likierem pomarańczowym
zmieszanym z 2 łyżkami wody. Śmietanę ubijamy na sztywno,
pod koniec dodając cukier. Osobno ukręcamy serek mascarpone
z wanilią i dodajemy do niego śmietanę. Każdy blat smarujemy najpierw
konfiturą pomarańczową (ja zmieszałam angielską z gorzkimi
pomarańczami ze słodkim dżemem pomarańczowym), a następnie
kremem. Wierzch tortu i boki smarujemy tylko kremem i posypujemy
wiorkami czekoladowymi. Całość dekorujemy np. pomarańczowymi
galaretkami w cukrze.
I na koniec absolutnie bajeczne
Ciasto „Kocham Cię”
(bez pieczenia!)
To ciasto pierwotnie miało inną nazwę, ale po mojej modyfikacji
i uszlachetnieniu stwierdziłam, że nie może się nazywać „tofinka” czy
„ciasto na krakersach z bitą śmietaną”. Nie. Tym ciastem można komuś
wyznać miłość albo kogoś nim oczarować.
Mimo że nie wymaga pieczenia, do najłatwiejszych nie należy, ale
trudne są tylko początki. Za którymś razem zrobisz je z zamkniętymi
oczami.
Jeszcze jedno: w wersji uproszczonej można je zrobić błyskawicznie
– niespodziewani goście? Tylko ciasto „Kocham Cię”.
Potrzebujemy:
1 litra mleka
1 litra śmietanki kremówki (30–36 proc.)
1 kostki masła
1 szklanki mąki (lub mąki ziemniaczanej)
0,5 szklanki i 2 czubatych łyżek cukru
4 żółtek
cukru waniliowego
2 opakowań żelatyny do deserów (na 1 litr śmietanki)
800 g masy krówkowej (1,5 puszki)
300 g krakersów (około 1,5 paczki)
100 g drobnych rodzynek
100 g migdałów w płatkach
(lub grysiku z orzeszków ziemnych)
Ciasto składa się z następujących warstw:
– od spodu jedna warstwa krakersów
– krem budyniowy (gotowy z paczki lub specjalnie zrobiony)
– warstwa krakersów
– masa krówkowa
– warstwa krakersów
– bita śmietana
– posypka rodzynkowo-migdałowa
Spokojnie! To tylko tak skomplikowanie brzmi! W rzeczywistości jest
proste i nie trzeba nawet znać przepisu, by je zrobić powtórnie. Proporcje
podane są na dużą brytfankę, jeśli robisz ciasto w tortownicy
(jako tort prezentuje się wspaniale), użyj połowy składników.
Na początku wyjmujemy z lodówki masę krówkową – musi mieć temperaturę
otoczenia. Formę wykładamy warstwą krakersów, starając się,
by pokryły całe dno (ale nie kruszymy ich! Powinny być w całości!).
Zalewamy je cieniutką warstewką mleka, by wchłonęły płyn i były
miękkie, ale nie rozciapciane.
Teraz przygotowujemy krem budyniowy (jeśli z paczki, to tylko „tradycyjny”,
czyli na gotowanym mleku, wynalazki 3-minutowe są do niczego).
Trzy szklanki mleka doprowadzamy do wrzenia. Używamy mleka świeżego,
nie żadnego UHT! Jedną szklankę miksujemy z czterema żółtkami,
cukrem waniliowym i połową szklanki cukru. Gdy powstanie apetyczna,
słodka piana, dodajemy powoli mąkę pszenną, nadal miksując. Jeśli krem
ma być bardzo lekki, zamiast mąki pszennej używamy ziemniaczanej.
Wlewamy puszystą masę do wrzącego mleka, nadal miksując lub energicznie
mieszając, żeby się nie przypaliło. Gotujemy przez chwilę na małym
ogniu. Musimy wyczuć, kiedy mąka nie jest już surowa, ot co. (Uwaga:
mąka ziemniaczana natychmiast zbije krem w wielką kluchę, nie gotujmy
jej więc, jest od razu gotowa). Na koniec zestawiamy rondel z ognia i dodajemy
do gorącej masy kostkę masła.
Wylewamy masę budyniową na krakersy. Może być nadal gorąca,
szybko ostygnie. Rozkładamy na masie drugą warstwę krakersów.
Gdy masa będzie chłodna i krakersy też, pokrywamy je warstwą masy
krówkowej. Nie musi być gruba, wystarczy, jeśli będzie miała 3–5 mm.
Na masę krówkową rozkładamy trzecią warstwę krakersów i wstawiamy
ciasto do zamrażalnika.
Ubijamy śmietankę, gdy zacznie gęstnieć, dodajemy 2 czubate łyżki
cukru i ubijamy na sztywno. Uwaga: śmietanka musi być bardzo zimna,
bo cieplejsza natychmiast się zwarzy i zamiast bitej śmietany powstanie
słodkie masło. (Swoją drogą to jest sposób na domowe masło: pasteryzowaną
śmietankę o temperaturze pokojowej ubijamy, aż wytrąci
się masło, odsączamy dokładnie, trzymamy w chłodnym miejscu). Do
ubitej śmietanki dodajemy żelatynę do deserów, przygotowaną według
przepisu na opakowaniu.
Podczas ubijania trzecią ręką możemy prażyć na patelni migdały.
Dwie paczki płatków migdałowych wysypujemy na suchą patelnię
(nie dodajemy żadnego oleju, nic, tylko migdały i patelnia) i prażymy
na dużym ogniu z wyczuciem, by się zarumieniły, ale nie spaliły (choć
przypalone też są dobre).
Wyjmujemy ciasto z zamrażalnika. Na trzecią warstwę krakersów wykładamy
bitą śmietanę. Mieszamy w miseczce paczkę drobnych rodzynek
z prażonymi migdałami i wysypujemy je na śmietanę.
Wkładamy na godzinę do zamrażalnika i… możemy podawać. Oraz
zbierać zasłużone pochwały i słuchać zachwytów. Ja usłyszałam na koniec
owo magiczne „Kocham Cię”…
Mam nadzieję, że przepisy te przeniosły Was do szczęśliwej krainy dzieciństwa, gdzie wszystko było proste, Mikołaj pojawiał się niespodziewanie z workiem pełnym prezentów, a najbliżsi spotykali się przy wigilijnym stole, życząc sobie spokojnych, radosnych, szczęśliwych Świąt Bożego Narodzenia.
Tego i ja Wam, kochani, z całego serca życzę.
Katarzyna Michalak
* fragment „Roku w Poziomce” Wyd. Literackie 2010
* fragment „Przepisu na szczęście” Wyd. Filia 2013
©Katarzyna Michalak