Sprawa bardzo nietypowa. „Dlaczego mnie zabiłaś? Andrzeja Marka Grabowskiego

Data: 2022-08-10 09:05:00 | Ten artykuł przeczytasz w 7 min. Autor: Piotr Piekarski
udostępnij Tweet

Jest kryminał, jest morderstwo, jest trup, jest policjant, jest duch... Zaraz, zaraz, co?! Tak, jest duch. Bo to nie do końca zwyczajny kryminał. Za to znakomity. I do tego bardzo zabawny.

Wojciech Chmielarz

Marcela ma sporo kłopotów, jednak niespodziewane problemy w jednej chwili znikają, a młoda kobieta zaczyna uczestniczyć w śledztwie dotyczącym... jej własnej śmierci.

Książka Dlaczego mnie zabiłaś? to nie tylko kryminał, to także „opowieści niesamowite". Prawie wszystkie składające się na powieść historie wydarzyły się naprawdę, Andrzej Marek Grabowski zbierał je przez wiele lat, słuchając zwierzeń osób, które w tych wydarzeniach uczestniczyły.

Obrazek w treści Sprawa bardzo nietypowa. „Dlaczego mnie zabiłaś? Andrzeja Marka Grabowskiego [jpg]

Dowcipnie i inteligentnie. Miejscami śmiertelnie poważnie. Plangmanowski sznyt.

Hubert Klimko-Dobrzaniecki

Do lektury zaprasza Wydawnictwo Szelest. W ubiegłym tygodniu na naszych łamach mogliście przeczytać premierowy fragment książki Dlaczego mnie zabiłaś? Dziś czas na kolejną odsłonę tej historii:

Minęła trzynasta trzydzieści, gdy komisarz Leszek Lipski otrzymał od Krzyśka Pytka, oficera dyżurnego, wiadomość o tym, że w mokotowskim parku Wańkowicza znaleziono martwą kobietę.

– Samobójstwo? – zapytał.

– Nic nie wiem. Dzwoniła jakaś staruszka. Ledwo mo­głem ją zrozumieć. Podobno na ławce leży dziewczyna z dziurą w czole.

– Gdzie Grzesiek?

– Zaraz u ciebie będzie – odpowiedział dyżurny.

– A Młodszy?

– Już wychodzi.

– Niech weźmie ze sobą Izę! – polecił Lipski.

– Poczekaj. – Usłyszał, że Pytek jednocześnie odbiera drugie połączenie.

Po chwili w telefonie ponownie rozległ się głos dyżurnego:

– Na miejscu jest wezwany przez przechodniów mundurowy. Potwierdził, że kobieta nie żyje, zosta­ła zastrzelona.

Lipski nagle poczuł niepokój, który wykluł się w okoli­cy serca i powoli, jak lepkie macki zaczął obejmować całe jego ciało. Obudziła się intuicja, wyjątkowo czuły instru­ment, nastawiony na odbiór najdelikatniejszych bodźców.

Ta sprawa będzie bardziej niebezpieczna niż inne, po­myślał. Rzucił do słuchawki „jadę” i ruszył po schodach do wyjścia.

Jako zodiakalny Rak znakomicie wyczuwał emocje i nastroje innych ludzi. Jego podświadomość zawsze roz­świetlał srebrzysty reflektor księżyca, rzucający światło na to, co było niewidoczne dla innych. Ufał swoim prze­czuciom jak każdemu innemu zmysłowi. Zdarzało mu się nie posłuchać intuicji i zawsze źle na tym wychodził.

To będzie też sprawa bardzo nietypowa – stwierdził, nie mając pojęcia, skąd wzięło się to przeświadczenie.

Czasami – a najczęściej działo się to po wypiciu większej ilości alkoholu, gdy zapadał się w lepkie bagno wspo­mnień – mówił sobie, że kiedy intuicja zacznie go zawodzić, rzuci pracę w policji i zostanie nauczycielem muzyki albo instruktorem szachowym.

(…)

W powszednie dni o tej porze park Wańkowicza jest zwykle prawie pusty, więc w bezpiecznej odległości od ławki stała niewielka grupka ludzi. Przyciszonymi gło­sami komentowali zdarzenie, spoglądając w kierunku ławki otoczonej policyjną taśmą zabezpieczającą.

Ludzie ci i tak nie mieli chwilowo co ze sobą zrobić, ponieważ park zamknięto, aby nikt nie mógł go opuścić.

W najbliższej okolicy samego miejsca zbrodni kręciło się paru policjantów. Leszek Lipski przybył tam po kwa­dransie od chwili, gdy odebrał informację od dyżurnego. W tym czasie zdążył już wezwać doktora Maczka, które­go zadaniem będzie sporządzenie protokołu, wypisanie aktu zgonu, a później przeprowadzenie sekcji.

Policję zawiadomiła starsza pani z laską. Spacerowała.

– Sama? – zapytał komisarz, patrząc na jej czerwone od płaczu oczy i trzęsące się ręce.

– A z kim? Męża pochowałam pięć lat temu – od­powiedziała drżącym głosem. – Ale miał już prawie dziewięćdziesiąt lat, ciężko chorował, śmierć była dla niego wybawieniem, a ta dziewczyna taka młoda, taka ładna, Boże…

Leszek Lipski chciał ponownie zerknąć na ofiarę, lecz aktualnie zasłaniał ją niebieski brezent. Coś jednak zapamiętał: rzeczywiście ładna, delikatne rysy twarzy, łagodna linia ust.

Staruszka mówiła dalej:

– Ja sobie, proszę pana, tędy szłam, jak co dzień, bo czę­sto jestem w tym parku i spojrzałam w stronę tej pani na ławce, bo bidon leżał na ziemi i nawet chciałam podejść i podnieść. To nie jest tak, że starsze osoby nie mogą po­móc młodszym. Ale zauważyłam, że ona jest jakoś tak dziwnie odchylona do tyłu. Aż śmiesznie. Jakby, wie pan, chciała zobaczyć coś daleko za nią. Nie ruszała się. Po­deszłam do niej, powiedziałam: „Proszę pani, bidon pani upadł!” Ale ona nie odpowiedziała i wtedy zobaczyłam na trawie krew, dużo krwi, Boże…

Kobieta znowu zaczęła płakać.

– A na ławkach w pobliżu ktoś siedział?

– Nikogo nie było. Dopiero tam dalej – starsza pani pokazała laską w kierunku bramy – siedział jakiś pan. W czapce z daszkiem.

Lipski rozejrzał się po ludziach stojących za policyj­ną taśmą.

– Jest tutaj?

Staruszka przetarła oczy.

– To chyba ten. – Czubek jej laski skierował się w stro­nę starszego pana, uważnie obserwującego jedno z drzew.

– Spisz panią – polecił Lipski jednemu z młodych, umundurowanych funkcjonariuszy, a sam podszedł do mężczyzny. Odprowadził go kilka kroków w bok, przed­stawił się i zapytał:

– Pan siedział na tamtej ławce?

– Siedziałem, panie komisarzu.

– Nie widział pan, czy ktoś podchodził do tej kobie­ty? – Lipski wskazał na ławkę ogrodzoną taśmą.

– Do zabitej?

– Tak.

Mężczyzna przez chwilę się zastanawiał.

– Ja to tak bardziej na ptaki patrzę niż na ludzi. O, na­wet sprzęt mam – dotknął palcem przewieszonej przez pierś lornetki. – Wrony tam mają gniazdo. Pan uwie­rzy, że małą kaczuszkę jedna przyniosła. Taką malutką, jeszcze pokrytą puchem. To krzyżówka pewnie, bo dużo ich teraz…

– Przepraszam, pytam, czy widział pan kogoś przy tamtej ławce.

– Tylko jak przechodziłem, widziałem tę młodą panią. Tę nieżywą, ale wtedy jeszcze żyła. Panie, takie nie­szczęście… Rozmawiała przez telefon. A tam dalej, na tej ławce po prawej – wykonał zamaszysty gest – sie­działa druga młoda z dzieckiem w wózku.

– A ta pani z dzieckiem jest tutaj?

Mężczyzna rozejrzał się.

– Nie, wózek był taki jasny, różowy. Nie widzę jej.

Książkę Dlaczego mnie zabiłaś? kupicie w popularnych księgarniach internetowych: 

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Książka
Dlaczego mnie zabiłaś?
Andrzej Marek Grabowski1
Okładka książki - Dlaczego mnie zabiłaś?

Jest kryminał, jest morderstwo, jest trup, jest policjant, jest duch... Zaraz, zaraz, co?! Tak, jest duch. Bo to nie do końca zwyczajny kryminał. Za to...

dodaj do biblioteczki
Wydawnictwo
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Aldona z Podlasia
Aldona Anna Skirgiełło
Aldona z Podlasia
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Rozbłyski ciemności
Andrzej Pupin ;
Rozbłyski ciemności
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje