Scarlett Johansson pozywa francuskiego pisarza, żądając odszkodowania w wysokości 50 tysięcy euro, twierdząc, że jego powieść daje fałszywe wyobrażenie o jej życiu.
Powieść La Premiere Chose qu'On Regarde (Pierwsza rzecz, na jaką zwracamy uwagę) opowiada historię francuskiej modelki, która jest tak podobna do amerykańskiej aktorki, że jeden z bohaterów jest przekonany, że ma do czynienia z Johansson właśnie. W powieści wygląd dziewczyny sprawia, że mężczyźni postrzegają ją wyłącznie przez pryzmat seksualności i traktują przedmiotowo, gdy tymczasem kobiety są o nią piekielnie zazdrosne. Nasza bohaterka, udając Johansson, przeżywa kolejne przygody, by ostatecznie zginąć w wypadku samochodowym.
Johansson nie była zachwycona pomysłem autora. Jej prawnik, Vincent Toledano, twierdzi że powieść Delacourta opiera się na kłamstwie i nielegalnym wykorzystaniu jej nazwiska, reputacji i imageú. Prawnik podkreśla, że powieść daje fałszywe wyobrażenie o życiu prywatnym aktorki, a sprawa sądowa ma powstrzymać jej ewentualne tłumaczenie czy adaptację filmową. Proces rozpoczyna się w środę, jednak ani pisarz, ani aktorka nie stawią się w sali sądowej.
- Wolność wypowiedzi, jakiej broni Johansson jako aktorka, nie może być kwestionowana - podkreśla Toledano. - Jednak takie przedsięwzięcia, jak powieść Delacourta, nie mają nic wspólnego z procesem twórczym.
Delacourt tłumaczy, że postanowił wybrać Johansson jako punkt odniesienia w swojej powieści, ponieważ współcześnie jest ona ideałem piękna. - Moja powieść to fikcja literacka - mówi. - Moja bohaterka to nie Scarlett Johansson. Pisarz podkreśla, że podjęcie kroków prawnych przez aktorkę jest przede wszystkim smutne. - To przerażające, że w dyskusję o bohaterce książki może być zaangażowany sąd.
Delacourt ma sporo do stracenia. To jeden z najpopularniejszych francuskich pisarzy, jego wcześniejsza książka - Lista moich zachcianek - została przetłumaczona na 47 języków. Wkrótce na ekrany kin trafi jej ekranizacja.
- Myślałem, że po lekturze mojej książki aktorka zaprosi mnie na kawę. W końcu moja książka jest nie tylko hołdem wobec kobiecego piękna jako takiego, ale też piękna samej Johansson. Równocześnie starałem się zwrócić uwagę na to, że nie możemy traktować kobiet przedmiotowo - wyznaje Delacourt.
- Jeśli pisarz nie może już mówić o rzeczach, które nas otaczają, jeśli nie może wspomnieć w powieści marki piwa, pomnika czy nazwiska aktora, tworzenie prozy może stać się naprawdę skomplikowane. Co najzabawniejsze, nie jestem pewien, czy Johansson w ogóle przeczytała książkę, skoro nie została ona jeszcze przetłumaczona.
Wydawca powieści podjęcie przez aktorkę kroków prawnych nazywa "szalonym". - Nigdy o czymś takim nie słyszeliśmy. Wszystko to jest jeszcze bardziej zaskakujące, bo powieść nie opowiada o Scarlett Johansson, tylko o kobiecie, która jest jej sobowtórem.
Co zabawne, sytuacja autora byłaby o wiele prostsza, gdyby wydał książkę w Stanach Zjednoczonych. Tam jego prawa byłyby gwarantowane przez Pierwszą Poprawkę - nie mógłby zostać pozwany. We Francji sytuacja prawna jest bardziej złożona i może nawet przegrać proces.