Naraz, niemal z dnia na dzień ludzkość budzi się w nowej, brutalnej rzeczywistości. W świecie apokalipsy zombie. W świecie bez organizacji, zakazów oraz odpowiedzialności za czyny. Ta zmiana wymaga szybkich decyzji, umiejętności przystosowawczych oraz innego sposobu myślenia. Brak natychmiastowego działania kończy się śmiercią w żołądkach wygłodniałych bestii lub z ręki walczących o resztki zasobów maruderów. By przetrwać, ludzie na zgliszczach upadłej cywilizacji zaczynają organizować się na nowo lub przemierzają świat w poszukiwaniu lepszego miejsca do życia.
Czy w przepełnionym brutalnością chaosie dobro ma szansę zaistnieć? Czy ludzi motywuje jedynie przemoc i chęć władzy? Czy zwykli obywatele pragnący spokojnego życia odnajdą się w świecie, w którym obowiązują prawa dżungli? Komu przypadnie rola łowcy, a komu ofiary? Jak poradzą sobie bohaterowie z różnych środowisk, o różnych doświadczeniach oraz umiejętnościach? Kto odkryje najlepszy sposób na przetrwanie?
„Pokolenie Z” Oskara Fuchsa to wciągająca powieść postapokaliptyczna dla wszystkich miłośników seriali „The Walking Dead” czy „Z Nation”
- recenzja książki „Pokolenie Z”.
Poznaj przejmującą historię ludzi, którzy z dnia na dzień znaleźli się w nowym, brutalnym świecie. Sięgnij po Pokolenie Z Oskara Fuchsa! W ubiegłym tygodniu mogliście przeczytać premierowy fragment książki. Dziś czas na kolejną odsłonę tej histori:
Dirk kolejny raz rzucił okiem na telefon. Na wyświetlaczu nie było widać ani jednej kreski zasięgu, jakby jego karta SIM przestała działać.
Z podobną nerwowością na swoje telefony spoglądali otaczający go pracownicy różnych resortów policji, wojska i wywiadu. Nie wiedzieli, po co ich wezwano, ale była to sama śmietanka. Zasłużeni dla kraju, odpowiedzialni i co najważniejsze – skuteczni. Widać zastępca sekretarza obrony chciał mieć przy sobie pewnych ludzi, a to nie zapowiadało nic dobrego. Fakt, że sięgnął nawet po siły policyjne, niepokoił Dirka, gdyż świadczył o zagrożeniu, które dotyczyło bezpośrednio obywateli na terenie Stanów Zjednoczonych.
– Rosjanie – zaczepił go Oswald Shoemaker, szef placówki dyplomatycznej w Moskwie. – To na pewno przez cholernych Rosjan tu jesteśmy.
– Wątpię – odpowiedział Dirk. – Rosjanie mają dość własnych problemów, po co mieliby podnosić na nas rękę? Nie są głupi.
– To może Chiny? – włączył się do rozmowy gość z kubkiem kawy z automatu. – Panowie pozwolą, że się przedstawię: pułkownik Oliwer Crosby, marines. – Był mężczyzną po czterdziestce, ale przez chłopięce rysy twarzy i rękawy munduru podwinięte do łokci wyglądał nieco infantylnie.
Dirk słyszał, że zrewolucjonizował wojska chemiczne. Skończył chemię i West Point.
– Miło pana poznać, panie pułkowniku. – Mężczyźni uścisnęli sobie dłonie. – Dlaczego sądzi pan, że to Chiny? Żyje im się dobrze i bez wywoływania wojny zdobywają nasz teren kawałek po kawałku. Skupują obligacje, udzielają nam pożyczek, inwestują w nieruchomości. Jeszcze chwila i zaczniemy kupować od nich samochody – dziwił się Dirk.
– Nigdy nie wiadomo, czego się po nich spodziewać – zaśmiał się pułkownik, po czym wziął łyk kawy.
– Jak po Rosjanach? – dociął Oliwer. – Zastanawiam się, jak działa nasz wywiad, skoro panowie używają słów „może” i „prawdopodobnie”.
– Nie kłóćmy się – wtrącił Dirk, widząc Shoemakera gniotącego kubek. Lepiej skupmy się na problemie.
– Dziś tylko szaleniec byłby w stanie porwać się na USA – powiedział Shoemaker tonem, który czynił z niego żywą ulotkę propagandową Pentagonu.
– Ani to, ani to, panowie. – Zebrani odwrócili się w kierunku kobiecego głosu, który dochodził od automatu do kawy. – Jeśli w tak pilnym trybie zebrano tylu wojskowych, a do tego naukowców, to problem leży po naszej stronie granicy. Podejrzewam, że rząd szykuje się na jakąś katastrofę i skupimy się dziś na analizie problemów. Spójrzcie dookoła, ilu z tych osób nie znacie, bo są młodzi. Za młodzi na kariery rządowe, więc to pewnie geniusze sprowadzeni z Yale czy MIT. Sądzę też, że to, czego się boimy, już się dzieje, a my tu jesteśmy, żeby uratować, co się da, a nie żeby temu zapobiec.
Maszyna zasygnalizowała, że kawa jest gotowa do odebrania. Kobieta pochyliła się, żeby wyciągnąć papierowy kubeczek. Miała długie blond włosy spięte w kucyk i jasne oczy schowane za okularami w cienkiej oprawie. Jej spojrzenie oraz ton sugerowały, że jest kimś ważnym, może nawet ważniejszym od nich. Była ubrana w błękitną bluzkę i czarną sukienkę kończącą się przed kolanem. Beżowe szpilki wyglądały na nowe, pewnie wolała dżinsy i trampki. Jasna, nieopalona cera w tej części Stanów świadczyła o tym, że jest wrogiem słońca lub spędza zbyt dużo czasu w zamkniętym pomieszczeniu. Nie mogła mieć więcej niż dwadzieścia pięć lat, a jej szczupłe ciało na pewno podobało się mężczyznom.
– Nazywam się Cristi Hansen i jestem wirusologiem.
Wirusolog, wojska chemiczne, FBI, CIA, a oni zamknięci w bazie kilkanaście metrów pod ziemią – nie było dobrze. Dirk myślał jednak tylko o Cynthii.
Czy jest bezpieczna? Poradzi sobie.
Książkę Pokolenie Z kupicie na stronie internetowej https://pokoleniez.com.pl/