Dobrze wykorzystaj czas, który jest Ci dany.
Czy zaznajemy szczęścia jedynie po to, by lękać się, że nas opuści?
Gdy David poznał MaryAnne, zrozumiał, że wreszcie spotkał kobietę swojego życia. Ten wieczny kawaler zaczął marzyć o małżeństwie i rodzinie – nawet ukochane zegary, które od dawna kolekcjonował, straciły dla niego znaczenie. Wreszcie obiecał MaryAnne, że nigdy jej nie opuści i będzie z nią na dobre i na złe. Nie spodziewał się, że już niedługo oboje będą musieli sprawdzić prawdziwość i moc swojej przysięgi.
Zegarek z różowego złota Richarda Paula Evansa to piękna opowieść o miłości i przyjaźni silniejszych od lęku o własne życie. Jest to historia, która przenosi nas do Stanów Zjednoczonych z początku XX wieku, w czasy narodzin wielkich fortun i szanowanych amerykańskich rodów, ale i ogromnej niesprawiedliwości społecznej. Zapraszamy do lektury nowej powieści autora, który zawojował serca czytelniczek na całym świecie. Dziś prezentujemy premierowe fragmenty Zegarka z różowego złota. Zapraszamy także do udziału w konkursie, który tej właśnie powieści jest poświęcony.
Rozdział 1
Zegar podłogowy
(fragment)
"Ze wszystkich profesji zegarmistrze i właściciele zakładów pogrzebowych zasługują na szczególne wyróżnienie – każdego dnia obserwują nieustanny upływ czasu… oraz jego kres."
Z dziennika Davida Parkina, 3 stycznia 1901
Gdy byłem chłopcem, bałem się pewnego zegara – ciemnego, złowieszczego upiora, dwukrotnie ode mnie wyższego, a w mojej wyobraźni jeszcze większych rozmiarów, który stał w wyłożonym litym drewnem holu w domu mojego dzieciństwa.
Był to zegar z mahoniu. Jego obudowę wieńczyły dwa toczone w drewnie elementy wygięte niczym rogi diabła. Zegar miał mosiężną tarczę z ornamentem, czarne ażurowe wskazówki oraz płaską soczewkę wahadła wielkości talerzyka.
Do dziś pamiętam proste i dostojne dźwięki wydawane przez jego metalowy mechanizm. Pod wpływem mego młodzieńczego uporu, a ku niezadowoleniu ojca tryb cichy nie był nigdy używany, co oznaczało, że kurant rozlegał się co kwadrans, zarówno w dzień, jak i w nocy.
W tamtym czasie wierzyłem, że zegar ów ma duszę – i przekonanie to niewiele traciło na sile, w miarę jak dorastałem i zdobywałem życiowe doświadczenie. Ten rodzaj zegara nazywano podłogowym do czasu, aż popularna dziewiętnastowieczna piosenka rewiowa o takim zegarze unieśmiertelniła go pod inną nazwą – dziadkowy zegar. Piosenka nosiła tytuł Zegar mojego dziadka i w czasach gdy byłem dzieckiem, ponad pięćdziesiąt lat po jej napisaniu, nadal była popularna. W wieku pięciu lat znałem jej słowa na pamięć.
Dziadkowy zegar duży był,
Do półki żadnej nie pasował
Więc zegar na podłodze stał
Lat pełnych dziewięćdziesiąt.
Od dziadka mego wyższy był,
Lecz wagę obaj równą mieli.
Od dnia narodzin dziad go znał,
Przez życie razem szli i równo się starzeli.
Lecz stanął zegar i zastygł tak na wieki,
Gdy starzec zmarł, zamknąwszy swe powieki.
Źródłem mojego lęku przed zegarem w holu był refren piosenki:
Lecz stanął zegar i zastygł tak na wieki,
Gdy starzec zmarł, zamknąwszy swe powieki.
Gdy byłem mały, moja mama często chorowała i była przykuta do łóżka z powodu różnych dolegliwości, których nazw nie potrafiłem wymówić ani pojąć ich natury. Pod wpływem dziecięcego sposobu rozumowania i dziecięcej wyobraźni nabrałem przekonania, że jeśli zegar w holu stanie, mama umrze.
Często się zdarzało, że gdy po wyjściu moich braci do szkoły samotnie bawiłem się w cichym domu, nagle ogarniał mnie paniczny strach i natychmiast biegłem do ciemnej sypialni mamy. Zerkałem przez uchylone drzwi, aby sprawdzić, czy unosi się i opada jej pierś, albo czekałem, aż usłyszę jej oddech. Czasami, gdy w ciągu dnia mama gorzej się czuła, w nocy leżałem, nasłuchując, czy rozlegnie się kolejne uderzenie zegara.
Dwa razy odważyłem się zejść na parter do przerażającej wyroczni, aby sprawdzić, czy wahadło nadal się porusza.
W moim dziecięcym mniemaniu najbardziej demoniczną cechą tego zegara była okrągła płytka z ręcznie namalowanym Księżycem umieszczona nad tarczą w łukowato wygiętym wierzchołku obudowy. W tajemniczy sposób płytka ta obracała się, ukazując coraz to inną fazę Księżyca, co mnie jako dziecko wprawiało w stan zdumienia i przestrachu, bo wyglądało to tak, jakby płytka znała tajemne mechanizmy rządzące wszechświatem. A także myśli Boga.
Z doświadczenia wiem, że duchy to nieodłączna część dzieciństwa każdego dziecka.