Trzeci rok z rzędu Smashwords, serwis dystrybuujący e-booki self-publisherów do księgarni i bibliotek, przygotował raport sprzedaży. Raport obejmuje ponad 25 mln dolarów wydanych na self-publishingowe e-booki w sklepie Smashwords oraz współpracujących Apple iBooks, Barnes & Noble, Sony (już zamknięte), Diesel (również w tej chwili zamknięte), Oyster, Scribd, Kobo i innych - pisze Agnieszka Dąbrowska, self-publisherka, autorka bloga agnieszkazak.wordpress.com
Wyniki raportu pokazują, po jakie książki klienci najczęściej sięgają:
- długie książki sprzedają się lepiej niż krótkie (co najmniej 100 tys. słów);
- serie sprzedają się lepiej niż samodzielne tytuły;
- z połączenia dwóch powyższych wynika, że najlepiej sprzedają się serie, których poszczególne część są dosyć długie; serie rozbijane na krótkie odcinki, o całkowitej „objętości” poniżej 50 tys. słów sprzedają się słabo w porównaniu z „cegłami”;
- darmowe e-booki dalej są świetnym narzędziem promocyjnym, ale nie wzbudzają już takiego zainteresowania jak rok czy dwa lata temu;
- chyba że napisałeś serię – serie, których pierwszy tom jest darmowy, a pozostałe płatne, zwykle zarabiają więcej niż serie płatne w całości;
- książki, które były dostępne w pre-orderze (zamówienie przed premierą) sprzedawały się lepiej niż te, które pre-orderu nie miały;
- bestsellery najczęściej kosztują 2,99$ lub 3,99$;
- chyba że mówimy o non-fiction – czytelnicy takiej literatury są skłonni zapłacić za literaturę faktu więcej niż za beletrystykę.
Przepis na bestseller wygląda więc następująco: napisz co najmniej trylogię składającą się z tomów po 1500 stron, udostępnij ją w pre-orderze w cenie 2,99$, a pierwszą część najlepiej rozprowadź za darmo. Oczywiście trzeba pamiętać, że po pierwsze: dane te dotyczą głównie rynku amerykańskiego, po drugie: nie ma czegoś takiego jak przepis na bestseller. Uśrednione wyniki Smashwords należy traktować raczej jako wskazówki niż wyrocznię, jako pewne tendencje na rynku, które niekoniecznie muszą mieć wpływ na naszą książkę.
Warto zatrzymać się na chwilę przy spadającej popularności darmowych tytułów. Może to wynikać z tego, że rynek zdążył dojrzeć i ludzie bardziej świadomie wybierają lektury. Kiedyś też darmowe książki mogły być nowinką, a ludzie sięgali po nie z oszczędności czy ciekawości (np. nie kupiliby e-książki tylko po to, by sprawdzić, czy czytanie na smartphonie im odpowiada, ale skoro rozdają coś za darmo, to można spróbować). Być może nastąpił przesyt darmowych pozycji – jest ich zwyczajnie zbyt wiele, by ktokolwiek się jeszcze nimi ekscytował.
Ciekawa jest też popularność pre-orderów. Teoretycznie jedną z zalet e-booków jest to, że składamy zamówienie i od razu czytamy – nie czekamy na dostawę. Widać nie dla wszystkich ma to tak duże znaczenie i chętnie zamówią coś „na później”. Nie jestem też pewna, jak badane pre-ordery działały, ale może proponowały tytuły w niższych cenach?
Zainteresowani mogą przejrzeć wszystkie dane w prezentacji:
Więcej w artykule 2014 Smashwords Survey Reveals New Opportunities for Indie Authors, z którego pochodzi też powyższa prezentacja.
fot. sxc.hu