Wszystkie chcemy kochać i być kochane. Ta historia, która zaczyna się w latach dwudziestych, a kończy współcześnie, jest właśnie o tym. O mężczyznach, którzy pozwalają się kochać, i o tych, którzy nas kochają. O miłości, zdradzie, samotności. O przyjaźni i wspólnym piciu herbaty z cynamonem. O ogrodach, tajemnicach krakowskich zaułków i gotowaniu. O nas, bo każda z nas ma swoje Różany. Powieść Droga do Różan Bogny Ziembickiej otrzymała nagrodę jury w kategorii "Powieści obyczajowe, romanse" w konkursie i plebiscycie Najlepsza książka na lato. Zapraszając do lektury, publikujemy premierowe fragmenty książki.
Jestem za blisko, żeby mu się śnić.
Nie fruwam nad nim, nie uciekam mu
pod korzeniami drzew. [...]
Ja jestem za blisko,
żeby mu z nieba spaść.
Wisława Szymborska
*** (Jestem za blisko...)
1
„Jak by się tu czuła? – Eryk rozejrzał się po salonie. – Na pewno by doceniła te thonetowskie meble. Towarzystwo mamy i Agnes. A moje?”
Miał już trzydzieści siedem lat i wiele kobiet. Młodszych, ładniejszych i o niebo lepiej wykształconych od Zosi. Co go w niej urzekło? Turkusowe oczy, kontrastujące ze smagłą cerą i czarnymi włosami? Cień niespełnienia? Staroświecki wdzięk?
Kiedyś nachyliła się nad jakimś kwiatkiem, zerwała go i uniosła obie ręce, by wpiąć go we włosy. Harmonia jej ruchów ścisnęła mu gardło.
Tak naprawdę jeszcze mu się nie udało namalować tej sceny, choć za Carmen dostał medal na biennale w Amsterdamie.
Trzeba przyspieszyć tutejsze sprawy i wracać, wracać.
(…)
2
Słowik śpiewał całą noc. Nad ranem dołączyła do niego pokrzewka. Cichy szczebiot i flecik w rytmie oberka. A może kujawiaka? Gdy Zosia chodziła do podstawówki, niania dwa razy w tygodniu prowadziła ją na zajęcia ogniska tanecznego. „A teraz nie odróżniam oberka od kujawiaka”, uśmiechnęła się do siebie.
Ptaki nagle ucichły, potem odezwała się już tylko pokrzewka.
Marianna zapytała ją kiedyś, dlaczego ptaki milkną, gdy wschodzi słońce. I sama sobie odpowiedziała: „Nie są takie pewne siebie jak my. Czekają z zapartym tchem, czy cud wschodu powtórzy się i tego ranka”.
W pokoju robiło się coraz jaśniej. Firanki lekko falowały, a poranny wietrzyk przynosił zapach mokrej po nocnym deszczu trawy, bzu i wczesnych jaśminów. Niedługo w ogrodzie zakwitnie lipa. Tilia platyphyllos. Królestwo: rośliny, podkrólestwo: naczyniowe, nadgromada: nasienne, gromada: okrytonasienne, klasa: Rosopsida, rząd: ślazowce, rodzina: lipowate, rodzaj: lipa, gatunek: lipa szerokolistna.
Dlaczego przyszła jej do głowy klasyfikacja Reveala? Profesor Garbarz, którego była ulubienicą, w grobie się przewraca. Czy ktoś na ochotnika przedstawi nam klasyfikację Tilia platyphyllos? No tak, las rąk”. Uśmiechnęła się na to wspomnienie. Species plantarum. Nieśmiertelne dzieło Linneusza, prywatna biblia profesora zwanego Grabarzem. Pogrzebał nadzieję niejednego młodego adepta ogrodnictwa na to, że można skończyć studia, nie liznąwszy łaciny.
Zadzwonił budzik. Zosia jednym ruchem odrzuciła kołdrę i wstała. Zdjęła nocną koszulkę w rozkoszne zwierzątka, prezent od niani, w sam raz dla wyrośniętego przedszkolaka. Nago stanęła przy oknie. Przez chwilę patrzyła na ogród.
Na tle grabowego żywopłotu zaprojektowała w zeszłym roku imitację łąki. W wysokiej niekoszonej trawie kwitły kępy niebieskich dzwonków i bladoróżowe maki o szarozielonych liściach błyszczących teraz od rosy. Bliżej, wśród nitkowatej kostrzewy, różowiły się drobne Lady Leitrim przypominające stokrotki. Tak, o taki efekt jej chodziło: subtelny róż rozjaśnił ten poważny zakątek.
Staw w dole ogrodu błyszczał w słońcu. Woda była już ciepła i Zosia pływała w nim co wieczór. Wśród paproci, kosaćców, trzcin, sitowia i lilii wodnych czuła się czasem jak nimfa wodna.
Zapowiadał się piękny dzień. Przypomniał się jej wiersz Osieckiej, który wczoraj powiedziała jej Marianna, i zanuciła na własną melodię:
Jak pięknie jest rano,
jeszcze nie wszystko się stało
i wszystko może się stać,
tylko brać, tylko brać.
Jak pięknie jest wiosną,
jeszcze nie wszystko wyrosło
i wszystko może się stać,
tylko brać, tylko brać.