Już w piątek, 5 czerwca 2015, będzie miała miejsce premiera nowej powieści Anne Bishop Srebrzyste wizje. To trzeci tom bestsellerowej serii Inni. Już dziś możecie zapoznać się z fragmentem otwierającym powieść.
Inni uwolnili więzione przez ludzi cassandra sangue, nie zdając sobie sprawy z tego, jak poważne konsekwencje będzie to miało dla wieszczek. Tym delikatnym istotom grozi teraz podwójne niebezpieczeństwo – ze strony ludzi, którzy dla swoich niecnych celów chcą kontrolować ich przepowiednie, ale też ze strony ich samych. W tej sytuacji Simon Wilcza Straż, zmiennokształtny przywódca Innych, zmuszony jest prosić o pomoc Meg Corbyn, wystawiając ją na wielkie ryzyko.
Meg nadal walczy z uzależnieniem od euforii, która pojawia się przy wygłaszaniu przepowiedni. Wie, że za każdym razem, gdy sięga po brzytwę, igra ze śmiercią, jednak jej wizje są dla Simona jedyną szansą na rozwiązanie konfliktu. Wrogowie Innych za Atlantikiem rosną w siłę, a działania fanatycznego ruchu w Thaisii zaczynają zagrażać Dziedzińcowi. Jak potoczą się losy bohaterów najnowszego cyklu powieści Anne Bishop? Warto się o tym przekonać podczas lektury powieści Srebrzyste wizje. Już dziś możecie zapoznać się z jej obszernym fragmentem:
Rozdział 1
Czwartek, 10 maja
Meg Corbyn weszła do łazienki na zapleczu biura łącznika z ludźmi i starannie rozłożyła przyniesione ze sobą przedmioty. W myślach nazywała je przyborami do wieszczenia: środek antyseptyczny, bandaże i składana srebrna brzytwa z dekoracyjnie grawerowaną rączką; po jednej stronie zdobiły ją liście i kwiaty, a po drugiej, zwykłymi literami, wypisano jej oznaczenie – cs75. Przez dwadzieścia cztery lata Meg nosiła je zamiast imienia.
Teraz miała własne imię i prawdziwe mieszkanie zamiast sterylnej celi. W kompleksie, gdzie dorastała i przeszła szkolenie – i gdzie ją wykorzystywano – miała tylko jedną przyjaciółkę. Jean nikomu nie pozwalała zapomnieć, że kiedyś miała prawdziwy dom i rodzinę. I to właśnie Jean pomogła jej uciec.
Obecnie miała wielu przyjaciół, choć większość z nich nie była ludźmi. To terra indigena, tubylcy ziemi nazywani też Innymi, dali jej szansę na samodzielne życie i pomagali jej uporać się z nałogiem, który w końcu by ją zabił. Simon Wilcza Straż, przywódca Dziedzińca w Lakeside, twierdził nawet, że widział kiedyś wieszczkę krwi, która dożyła sędziwego wieku. Meg bardzo chciała wierzyć, że to możliwe i miała nadzieję, że dzisiejszy eksperyment pokaże jej, jak to osiągnąć.
Sprawdziwszy, czy wszystko jest na miejscu, usiadła na zamkniętej klapie sedesu, w oczekiwaniu na Merri Lee, pełniącą rolę jej słuchacza i interpretatora wizji.
Kiedy cassandra sangue, czyli wieszczka krwi, przecinała sobie skórę, doświadczała wizji przyszłości. W kompleksach uczono wieszczki, jak opisywać te wizje, ale nigdy nie zdradzano im, jak je interpretować. Zresztą byłoby to i tak bezcelowe. Kiedy wieszczka zaczynała mówić, ogarniała ją euforia, która chroniła jej umysł przed wizjami. Istniał tylko jeden sposób na zapamiętanie swej wizji: zachować milczenie. Jeśli wieszczka nie wygłosiła przepowiedni, zapamiętywała wszystko, co zobaczyła, jednak wymagało to z jej strony wielkiej determinacji – lub desperacji – gdyż wiązało się z ogromnym bólem. Tymczasem euforia, bardzo podobna do orgazmu, która pojawiała się przy wygłaszaniu przepowiedni, szybko uzależniała cassandra sangue od zadawania sobie ran.
Po kilku miesiącach samodzielnego życia Meg zrozumiała, że nigdy nie zdoła całkowicie uwolnić się od tego nałogu. Przez lata regularnie przecinano jej skórę dla zysku, sprzedając jej przepowiednie, i teraz wizje, unoszące się w jej krwi, domagały się wypuszczenia na wolność. Czy tego chciała, czy nie, musiała się ciąć.
Dlatego właśnie dzisiejszy eksperyment był taki ważny. Nie czuła mrowienia, które zwiastowało konieczność cięcia, nie czuła żadnego przymusu uwolnienia wizji, a więc była to idealna okazja, by sprawdzić, jak przebiega kontrolowane cięcie.
Trzasnęły drzwi na zapleczu biura i chwilę później do łazienki zajrzała Merri Lee. Przyniosła ze sobą mały notes i długopis.
Obie dziewczyny były niewysokie i drobnej budowy ciała. Obie miały jasną cerę i były mniej więcej w tym samym wieku. Tu jednak ich podobieństwa się kończyły. Merri Lee miała ciemne oczy i ciemne włosy do ramion, oczy Meg były natomiast jasnoszare, a krótkie, czarne włosy ufarbowane podczas ucieczki z kompleksu, by diamteralnie zmienić swój wygląd, nabrały dziwacznego, pomarańczowego koloru, który dopiero zaczynał schodzić.
– Jesteś absolutnie pewna? – spytała Merri Lee. – Może powinnyśmy jednak zaczekać, aż Simon i Henry wrócą z Wielkiej Wyspy?
Meg pokręciła głową.
– Nie, musimy zrobić to teraz, nim otworzę biuro i pojawią się dodatkowe… dane… które mogłyby wpłynąć na to, co zobaczę. Vlad pracuje dziś w Zabójczo Dobrych Lekturach, więc jeśli potrzebna nam będzie pomoc, jest pod ręką.
– No dobrze. – Merri Lee przyniosła sobie z kuchni krzesło, i ustawiwszy je na progu łazienki usiadła. – O co mam cię zapytać?
Meg zastanawiała się nad tym. Klienci Kontrolera zawsze przychodzili do kompleksu z bardzo konkretnymi pytaniami. Uznała jednak, że im potrzebne będą nie tyle konkrety, co wytyczenie ram czasowych przepowiedni.
– Zapytaj mnie, na co mieszkańcy Dziedzińca w Lakeside powinni uważać w ciągu najbliższych dwóch tygodni.
– To dość niejasne – stwierdziła Merri Lee. – I dlaczego akurat dwa tygodnie?
– Jeśli spytamy o jakąś konkretną rzecz dotyczącą Dziedzińca, możemy przeoczyć coś istotnego, coś, o czym Inni powinni wiedzieć – wyjaśniła Meg. – A dwa tygodnie to w sam raz.
– Ale jeśli w ten sposób nie dowiemy się niczego użytecznego, cięcie pójdzie na marne – zauważyła Merri Lee.
– Wcale nie. – Już sama euforia była wystarczającym powodem, ale nie zamierzała tego mówić przyjaciółce. – Jeśli się okaże, że takie cięcie usunie na dwa tygodnie uczucie mrowienia, które zmusza mnie do wygłaszania przepowiedni, będę żyła dłużej. A ja chcę żyć – szczególnie teraz, kiedy mam prawdziwe życie.
Milczały przez chwilę.
– Gotowa? – spytała wreszcie Merri Lee.
– Tak – odparła Meg. Otworzyła brzytwę i przyłożyła płasko do skóry. Ostrze o szerokości pół centymetra idealnie odmierzało niezbędną odległość między cięciami, zapobiegając marnowaniu cennej skóry. Meg wyrównała ostrze do najnowszej blizny na lewym przedramieniu, a potem przecięła skórę na tyle głęboko, by popłynęła krew i aby – co było równie ważne – po cięciu pozostała blizna.
Poczuła gwałtowny ból, będący wstępem do przepowiedni. Z daleka dobiegł ją płacz – płacz, którego nie słyszał nikt inny. Meg zacisnęła zęby, odłożyła brzytwę i ułożyła rękę tak, by krew spływała do umywalki. Potem dała głową znak przyjaciółce.
– Na co mieszkańcy Dziedzińca w Lakeside powinni uważać w ciągu następnych dwóch tygodni? – spytała Merri Lee. – Mów wieszczko, a ja cię wysłucham.
Meg otworzyła usta i zaczęła opisywać wszystko co widziała.Wraz ze słowami obrazy zacierały się w jej umyśle, pochłonięte przez euforię, wywołującą rozkoszne mrowienie w piersiach i rytmiczne skurcze między nogami.
Nie wiedziała, jak długo unosiła się na falach euforii. Czasami rozkosz znikała natychmiast po opisaniu ostatniego obrazu, a czasami trwała jeszcze dłuższą chwilę po wygłoszeniu przepowiedni. Kiedy wreszcie się ocknęła, okazało się, że Merri Lee zdążyła już opatrzyć jej rękę, wymyć brzytwę i spłukać krew z umywalki.
Krew cassandra sangue była niebezpieczna i dla ludzi, i dla Innych: produkowano z niej dwa narkotyki, wilczenie i euforkę, przez które w ostatnich miesiącach doszło w Thaisii do wielu niepokojących zdarzeń. Dlatego, planując dzisiejszy eksperyment, uzgodniły, że całą krew spłuczą, a opatrunek oddadzą później do spalarni w Kompleksie Usługowym Dziedzińca.
– Zadziałało? – spytała Meg. – Wygłosiłam przepowiednię? Zobaczyłam coś użytecznego?
Mówiła ochryple, gardło miała obolałe. Chciała poprosić Merri Lee o szklankę wody albo może soku, ale nie była w stanie powiedzieć nic więcej.
– Meg, czy ty mi ufasz?
Pytanie zabrzmiało złowieszczo.
– Tak, ufam ci.
Merri Lee kiwnęła głową, jakby właśnie podjęła jakąś decyzję.
– Tak, zadziałało. I to lepiej niż się spodziewałyśmy. Ale potrzebuję trochę czasu, żeby uporządkować obrazy.
Nie było to kłamstwo, ale i nie do końca prawda.
Meg przyjrzała się przyjaciółce.
– Nie chcesz mi powiedzieć, co widziałam?
– Nie, nie chcę. Naprawdę nie chcę.
– Ale…
– Meg. – Merri Lee zamknęła na moment oczy. – Nikomu na Dziedzińcu nie grozi bezpośrednie niebezpieczeństwo, ale powiedziałaś coś… niepokojącego, a ja nie bardzo wiem, jak to zinterpretować. Dlatego chcę najpierw poukładać obrazy, tak jak zeszłym razem, pamiętasz. Zapisałyśmy je na fiszkach i przekładałyśmy na różne sposoby aż powstała cała historia. A potem pójdę do Zabójczo Dobrych Lektur i porozmawiam z Vladem.
– Ale Samowi nic się nie stanie? Ani Simonowi? Ani…? – Kiedy Sam Wilcza Straż przyjmował postać człowieka, sprawiał wrażenie dziewięcioletniego chłopca, ale na wilcze standardy nadal był tylko szczeniakiem. Jego wuj, Simon Wilcza Straż, był najbliższym przyjacielem Meg. Na samą myśl, że któremuś z nich grozi niebezpieczeństwo robiło jej się słabo.
Merri Lee pokręciła głową.
– Nie, z twoich słów nie wynikało, że ktoś z Dziedzińca będzie miał kłopoty. – Dotknęła uspokajającym gestem ręki Meg. – Obie dopiero się uczymy, jak to robić. Muszę z kimś porozmawiać, nim ci powiem, co widziałaś, dobrze?
Jej przyjaciele byli bezpieczni, to najważniejsze.
– Dobrze.
– Już prawie dziewiąta. Powinnaś coś zjeść, nim otworzysz biuro.
Meg posłusznie wyszła z łazienki. Faktycznie było jej trochę słabo, więc powinna coś zjeść – poza tym potrzebowała chwili spokoju. Musiała się też zastanowić, co powie Wilkowi, dyżurującemu dziś w biurze, bo nawet jeśli będzie go unikać to on i tak wyczuje zapach krwi i środka antyseptycznego. Zapewne uda jej się go przekonać, by nie wszczynał alarmu, a jeśli dyżur ma Jedynak, dwa ciastka z pewnością odwrócą jego uwagę. Ale jeśli z Jedynakiem przyjdzie jak zwykle Blair, główny stróż prawa na Dziedzińcu…
Może Merri Lee miała rację? Może powinny powiedzieć o wszystkim Vladowi, nim któryś Wilk zacznie wyć, że się cięła i wszyscy się zbiegną, żądając wyjaśnień?
– Merri, ale to, co zobaczyłam nie dotyczy Innych, prawda? – spytała, wchodząc do kuchni.
Merri Lee najpierw pokręciła głową, ale potem jednak zmieniła zdanie.
– Widziałaś kopiące łapy.
– Kopiące łapy? – Meg zmarszczyła brwi. – Co w tym takiego ważnego, że aż zobaczyłam to w wizji?
– Nie mam pojęcia. Może Vlad się domyśli albo Wilki. – Merri Lee się zawahała. – Nic ci nie jest? Nie jest ci słabo albo coś?
– Nie, wszystko w porządku.
– Pamiętaj, żeby coś zjeść.
– Jasne.
Gdy tylko za Merri Lee zamknęły się drzwi, Meg zajrzała do małej lodówki umieszczonej pod blatem. Kiedy żyła w kompleksie, opiekunowie, przezywani chodzącymi imionami, nigdy ją nie zapytali, co chciałaby zjeść. Karmiono ją dobrze, ale nigdy nie dawano jej możliwości wyboru – i to nie tylko w kwestii jadłospisu, dlatego teraz miała kłopoty z podejmowaniem takich decyzji. Nie mogąc się zdecydować co woli, odgrzała w kuchence mikrofalowej mały kawałek quiche oraz pół kanapki z wołowiną, do szklanki nalała sobie sok pomarańczowy, a potem zabrała posiłek do sortowni.
Tu mogła puścić jedną z płyt CD, które wypożyczyła z Muzyki i Filmów, albo przejrzeć jedno z pism, za pomocą których dostarczała sobie obrazów szkoleniowych na potrzeby wizji. Ale tak naprawdę to nie miała ochoty na nowe dźwięki ani obrazy. Chciała się dowiedzieć, co zobaczyła. Chciała brać udział w ustalaniu znaczenia wizji. A choć Merri Lee starała się ją uspokoić, podejrzewała, że zobaczyła coś naprawdę niepokojącego, skoro przyjaciółka nie chce jej tego zdradzić.